Producenci samochodów pokochali ideę carsharingu. I przy każdej możliwej okazji chwalą się wynikami (o ile mają czym). Najnowszymi danymi pochwalił się amerykański General Motors, który w ciągu 13 miesięcy pozyskał za oceanem ponad 25 000 abonentów i zebrał łącznie ponad 32 000 rezerwacji swoich samochodów. Przez nieco ponad rok flota pokonała ponad 80 milionów mil (czyli ponad 128 milionów kilometrów). A to już całkiem spory dystans. Wystarczy zresztą proste porównanie – odległość od Ziemi do Księżyca wynosi ponad 380 000 km.

Statystyczny kierowca pożycza samochód w Maven na dość długą „chwilę” – ponad 12 godzin. W tym czasie przejeżdża zaledwie 136 mil, czyli prawie 220 km. Nietrudno się domyśleć, że samochód służy zatem raczej do przemieszczania ze spotkania na spotkanie w obrębie dużego miasta i więcej czasu spędza na wyznaczonych miejscach parkingowych niż na autostradzie czy lokalnej drodze. Pojazdy dostępne są zresztą na terenie 17 dużych aglomeracji Kanady i USA i trudno oczekiwać, aby służyły do długich podróży międzymiastowych. Wówczas bardziej opłaca się skorzystanie z oferty tradycyjnej wypożyczalni niż firmy carsharingowej.

W systemach carsharingu bez aplikacji ani rusz. Lepiej mieć zatem doładowaną baterię w smartfonie
W systemach carsharingu bez aplikacji ani rusz. Lepiej mieć zatem doładowaną baterię w smartfonie

Na tle najważniejszej konkurencji wyniki Maven nie są jeszcze imponujące, szczególnie pod względem liczby abonentów. Mercedes zebrał bowiem od 2008 roku już ponad 2,2 miliona klientów. Z programu Drive Now BMW korzysta zaś ponad 800 000 osób. Lepszymi statystykami może się również pochwalić lokalny rywal jak Zipcar, który zadebiutował na rynku w 2000 roku. Prawdziwym wyzwaniem dla General Motors będą zatem nadchodzące lata, które być może przyniosą także odpowiedź na pytanie czy carsharing to tylko chwilowa moda, czy też długotrwały trend, który na zawsze zmieni rynek wypożyczania samochodów.