Czy nowa ekipa spełniła oczekiwania wyborców, a składane obietnice nie były tylko kiełbasą wyborczą? Budowa dróg to w naszym kraju wciąż trudne zadanie. Mimo tego rząd Donalda Tuska postanowił zmierzyć się z tym problemem. W ciągu roku, jaki upłynął od przejęcia władzy przez obecną ekipę podpisano umowy na budowę 540 km nowych dróg oraz oddano do użytku kolejnych 250 km. Dodatkowo politycy zajęli się także zmianą prawa i procedur, które do tej pory hamowały rozwój polskiej sieci drogowej.
Od słów do czynów
Nie wdając się w rozważania na temat tego, który rząd zrobił więcej dla rozwoju polskiej infrastruktury, można uogólnić, że do tej pory w drogownictwie działo się raczej niewiele. Podkreślił to już rok temu w swoim expose premier Donald Tusk. Jak powiedział, wszystkie dotychczasowe rządy jedynie mówiły o tym, że trzeba budować nowe drogi, a żadnemu się to nie udało. Powodów było wiele, jednak premier zapewnił, że to zmieni. Statystyczny obywatel słysząc takie słowa, przyjmuje je ze sporym dystansem, bo ile to razy słyszeliśmy już obietnice, które w zasadzie były jedynie kiełbasą wyborczą, trikiem który ma zapewnić danej opcji przychylność. Czy w przypadku obecnego rządu reguła się potwierdziła? Szukając odpowiedzi na to pytanie, trzeba wziąć pod uwagę to, co zmieniło się w ciągu roku na polskiej mapie drogowej oraz to czego jeszcze nie widać, ale pojawi się w przyszłości.
Ambitne plany
Jak widać z perspektywy czasu, rząd Tuska rzucił się od razu na głęboką wodę i po latach zastoju, spowodowanego m.in. niewydolnym prawodawstwem oraz niedofinansowaniem drogownictwa, postanowił zrealizować bardzo ambitny program budowy dróg. Plan przygotowany jeszcze przez poprzednią ekipę był od początku mało realny do realizacji w tak krótkim czasie, szczególnie biorąc pod uwagę polskie warunki. Przyjęcie go w niezmienionej formie było na pewno błędem. Być może spowodowanym wiarą we własne siły i kolejny cud zapowiadany przez premiera. Teraz po roku wiadomo już, że części inwestycji drogowcy nie zdążą zrealizować do 2012 roku, który jest pewną psychologiczną datą. Od początku wszystko było podporządkowane Euro 2012, niestety nawet to nie wpłynęło na magiczne przyspieszenie budowy dróg. Drogowcy już otwarcie przyznają, że nie uda się na czas wybudować większości dróg szybkiego ruchu, natomiast autostrady mają powstać bez większych problemów. Szkoda tylko, że planów inwestycyjnych nie urealniono od razu. Przez długi czas ludzie wierzyli w propagandę sukcesu. Niestety winnych nie ma. Jednak pomimo wszystko i tak nastąpił znaczny krok na przód w naszym drogownictwie.
Najpierw zajęli się prawem
Realizacja jednego z największych w Europie programów infrastrukturalnych, czyli naszego programu budowy dróg to zadanie wymagające przede wszystkim odpowiedniego prawodawstwa, pozwalającego na podejmowanie szybkich decyzji. Do tego potrzebne są także sprawnie działające instytucje zajmujące się budową dróg. Przez kilkanaście lat nie udało się jednak stworzyć przejrzystego prawa, a brak konsekwencji w działaniach i złe zarządzanie doprowadziło do wielu problemów. Głównym zadaniem nowego rządu było zatem wprowadzenie gruntownych zmian. W ciągu pierwszych 100 dni swojego działania, Ministerstwo Infrastruktury rozpoczęło przygotowywanie zmian w przepisach, które miały na celu skrócenie procedur przygotowawczych do realizacji inwestycji drogowych. W efekcie tego już od 10 września bieżącego roku obowiązuje specustawa drogowa. Znowelizowano również Prawo zamówień publicznych. Od kilku dni obowiązuje też zmienione prawo dotyczące ochrony środowiska, które teraz jest już zgodne z wymogami unijnymi.
Zmiany nie ominęły także struktury najważniejszej instytucji, poprzez którą odbywa się budowa dróg, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Najpierw w maju tego roku zmieniło się kierownictwo tej instytucji (czy słusznie, to już kwestia dyskusyjna), potem Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport, w którym wytknęła GDDKiA wszystkie błędy. Do podobnych wniosków, na podstawie własnego raportu, doszło także kierownictwo tej instytucji. Skutkiem tego było opracowanie reformy Generalnej Dyrekcji, której rozwiązania (m.in. decentralizacja, zwiększenie kompetencji terenowych oddziałów i zmniejszenie biurokratyzacji) są teraz sukcesywnie wdrażane.
Umowy na 540 km
Zmiany w prawie to na szczęście nie jedyny dorobek obecnego rządu. W ciągu roku udało się także podpisać umowy na budowę 540 km autostrad, dróg ekspresowych i obwodnic. W przypadku autostrad (około 220 km), kontrakty zawarto zarówno w systemie tradycyjnym (łącznie na 51,7 km) jak i w promowanym przez rząd systemie Partnerstwa Publiczno - Prywatnego (łącznie 168,3 km). Wśród najważniejszych inwestycji znalazły się m.in. autostrada A1 Bełk - Świerklany, węzeł Sośnica (największy węzeł autostradowy w Polsce), Autostradowa Obwodnica Wrocławia (A8), zachodni odcinek autostrady A2 Nowy Tomyśl - Świecko oraz autostrada A1 Nowe Marzy - Toruń, która wbrew wcześniejszym decyzjom jest jednak budowana przez firmę Gdańsk Transport Company. Podpisano również kontrakty na kolejne odcinki dróg ekspresowych i obwodnic miast (łącznie 319 km). Umowy dotyczyły m.in. budowy drogi ekspresowej S7 Bieżanów - Christo Botewa (część obwodnicy Krakowa), drogi ekspresowej S8 od węzła Konotopa do węzła Prymasa Tysiąclecia (jedna z najdroższych warszawskich inwestycji drogowych), drogi ekspresowej S3 Szczecin - Gorzów Wielkopolski, czy drogi ekspresowej S69. Poza tym umowy dotyczyły też obwodnic wielu miast.
Jeździmy po 250 km
Dla niektórych bardziej miarodajnym postępem działań obecnej ekipy może być liczba dróg oddanych do użytku w ciągu roku. Drogowcy mogą poszczycić się tym, że wybudowali łącznie około 250 km autostrad, dróg ekspresowych i obwodnic. W przypadku autostrad są to niestety tylko dwa odcinki A1 (o łącznej długości 90 km), wybudowane przez firmę GTC. Nieco lepiej wygląda łączna liczba (158,2 km) oddanych do użytku dróg ekspresowych i obwodnic. Do sieci tras szybkiego ruchu dołączyły m.in. odcinki: S1 (obwodnica Skoczowa), S3 (obwodnice Międzyzdrojów i Nowej Soli), S5/S10 (węzeł Stryszek), S7 Myślenice - Pcim, Białobrzegi - Jedlińsk oraz obwodnica Grójca, S8 (obwodnica Wyszkowa), S11 Poznań - Kórnik oraz S22 Elbląg- Grzechotki. Poza tym w budowie znajduje się jeszcze około 500 km nowych dróg (200 km autostrad, 170 km dróg ekspresowych i 130 km obwodnic). Ogólnie rzecz biorąc liczbowy dorobek drogowców jest całkiem spory, choć nie osiągnął zakładanego wcześniej poziomu. Poza tym większość oddawanych do użytku tras nie jest w zasadzie zasługą obecnej ekipy. Inwestycje drogowe wymagają wiele czasu, dlatego większość budów rozpoczęła się jeszcze za rządów poprzednich opcji politycznych. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie aby przypisywać sobie czyjś "sukces".
Kamień milowy
Kierowcy często krytykują drogowców za to, że nie buduje się nowych dróg. Podobne zarzuty kierowane są w stronę polityków. Nie sposób się temu dziwić, patrząc na polską mapę drogową. Nieliczne autostrady i drogi ekspresowe, pozostałe trasy przeważnie w złym stanie - tak niestety wygląda obraz naszych dróg. Widać już jednak pewne pozytywne zmiany. Mijający rok rządów Donalda Tuska to pewnego rodzaju kamień milowy w naszym drogownictwie. Wiele rzeczy można było zrobić lepiej i szybciej, a liczba oddanych do ruchu kilometrów mogła być większa, jednak należy zwrócić uwagę na to, że zajęto się w końcu tym co najważniejsze, czyli eliminacją istniejących barier prawnych i strukturalnych, jakie do tej pory hamowały wszelkie inicjatywy związane z budową dróg. W tym roku jeszcze nie mogliśmy zaobserwować wielkiego przełomu w szybkości przygotowywania inwestycji, jednak prawdopodobnie w przyszłości obowiązujące już nowe prawo ułatwi planowanie, projektowanie i realizację kolejnych odcinków tras.