Niewysłowiony koszmar
W dużych miastach, w Warszawie w szczególności, samochód przestał już być szybkim i niezawodnym środkiem transportu, a rosnące ceny paliw i opłaty za parkowanie każą wielu ludziom zastanowić się nad sensem codziennego dojazdu do pracy własnym autem. Aby nie spóźnić się, trzeba wyjść z domu ze sporym i trudnym do przewidzenia zapasem czasu. W Warszawie od 15 lat nie zbudowano ani jednego mostu i niewiele nowych ulic. Korki zaczynają się już na drogach dojazdowych wiele kilometrów przed granicami miasta. Bywa, że przejazd przez Warszawę na trasie liczącej zaledwie kilka kilometrów zajmuje godzinę i więcej. Pieszo byłoby szybciej! A jeśli zdarzy się, że stolicę odwiedzą protestujący górnicy lub pielęgniarki, podróż staje się niewysłowionym koszmarem.
Powolna rezygnacja
Zdesperowani, coraz częściej porzucamy samochody i przesiadamy się do tramwaju lub autobusu, ale i one grzęzną w korkach. Jeśli nie ma pieniędzy na szybszą budowę metra, mostów, obwodnic, może znajdą się na nadzwyczajne ułatwienia dla autobusów miejskich? W wielu stolicach europejskich autobusy mają przecież wydzielone pasy ruchu i unikają korków. W Warszawie takie pasy są na kilku zaledwie ulicach. Choć jest to najtańsze rozwiązanie, władze miasta chyba nie widzą sensu w ich wytyczaniu, skoro nic w tym kierunku nie robią. - Nic podobnego - zaprzecza wojewódzki inżynier ruchu w Warszawie Marek Maksymienko. - Planowana jest właśnie przebudowa Alej Jerozolimskich w pobliżu placu Zawiszy, ale są to prace kosztowne. Nie wystarczy farba. Trzeba też zainstalować specjalną sygnalizację świetlną, przebudować skrzyżowania, przystanki etc. Pasów będzie więcej, ale nie wszędzie, gdzie chce tego Zarząd Transportu Miejskiego. Gdyby spełnić jego życzenia, trzeba by wytyczyć je na wszystkich głównych ulicach miasta, a to nie jest konieczne - uważa Maksymienko.
Awanturnicze pasy
Wydaje się jednak, że władze Warszawy nie palą się do ułatwiania podróży pasażerom autobusów. Być może ma na to wpływ pogląd samego prezydenta miasta, Pawła Piskorskiego, który powiedział prasie, że w wytyczaniu pasów ruchu dla autobusów widzi ograniczanie przepustowości ulic, a to, jak się wyraził, byłoby awanturnictwem. Niestety, podobne sytuacje panują również w innych miastach, m.in. w Poznaniu, Krakowie, Wrocławiu. Dojazd samochodem lub autobusem do centrum w godzinach szczytu z roku na rok, w miarę przybywania samochodów, staje się coraz trudniejszy. Nie jest tajemnicą, że za rok będzie jeszcze gorzej. Pozostanie więc, być może, jedno wyjście: sprzedać samochód i poszukać pracy blisko domu, aby można było dojść do niej na piechotę!
Andrzej Siwek