Jednak wszystko skończyło się happy endem. Burza minęła, a organizatorzy nawet tym razem nawet o kilometr nie skrócili etapu z Fiambala do La Rioja. Do pokonania było 220 kilometrów, ale jakich!

Długie wydmy, bardzo drobny piasek, duże różnice wysokości wzniesień, a przy tym ostre kamienie. Trzeba było naprawdę dużo szczęścia…

”W Afryce widzieliśmy już wiele, ale tak drobnego i kopnego piasku jeszcze nigdy nie spotkaliśmy. Auta zapadały się jak nigdzie dotąd. Obniżaliśmy ciśnienie w kołach nawet do 0,6 atmosfery” - powiedział Milan Holáň, mechanik Loprais Tatra Team.

Na odcinkach CP1 i CP2 Tatra Aleša Lopraisa tylko minimalnie traciła do prowadzących Kamazów i sekundującego im Gerarda De Rooya. Jednak trzecia część odcinka specjalnego nie była już tak szczęśliwa.

”Mieliśmy aż trzy defekty ogumienia, które nas powstrzymały na trasie. Zmiana koła na wydmach, to nie jest żadna zabawa. Nam udało się to wykonać w ciągu 20 minut! Niestety, w tym czasie wyprzedzili nas najważniejsi konkurenci. Ostatni defekt staraliśmy się już naprawić poprzez dopompowywanie centralnym kompresorem. Na całe szczęście jakoś się to udało. - powiedział Aleš Loprais.

Ostatecznie na mecie etapu załoga z numerem startowy 502. zameldowała się na siódmej pozycji.

”Cieszę się, że ostatnie przebite koła udało się dopompowywać, bo inaczej mogło to nas kosztować kolejną stratę. Etap był wspaniały, trudny technicznie, ale przy tym bardzo trudny do pokonania.” - powiedział Vojta Štajf.

Organizatorzy za wszelką cenę starają się, by rajd dotarł na metę do Buenos Aires. Stąd też kolejny etap do Cordoby w ostatniej chwili skrócili z ponad 500 kilometrów do 354 kilometrów! Trudno jeszcze przewidywać, co czeka uczestników na etapach kończących tegoroczny Rajd Dakar.

Jiří Vintr, Loprais Tatra Team, La Rioja