Miał to być kolejny etap, w którym Ales Loprais będzie walczył o czołowe miejsce w klasyfikacji. W opisie drugiego etap z Santa Rosa do Puerto Madryn nie przewidywano niespodzianek, a jednak. W praktyce okazał się pierwszym morderczym dla wielu załóg. W grząskim piasku utknęły samochody, ciężarówki, wywracali się motocykliści. To wszystko związane było ze stratą czasu i oddaleniem się od liderów. Utrudnieniem także był 40 stopniowy upał.

Jednak czeski lider Ales Loprais i jego Tatra trzymali się dzielnie. Tak było przez prawie 75 proc. trasy odcinka specjalnego. Na 200 kilometrze zatrzymała ich nieoczekiwana awaria sprzęgła. W tym momencie załoga Tatry była na drugiej pozycji!

Po krótkich oględzinach okazało się, ze Tatra sama już do mety nie dojedzie. Ostatnie 50 kilometrów, to grząski, drobny piasek. Sytuację pogarszało blokowanie tras dojazdowych przez policję. Tym samym nie było możliwości dojazdu wozu technicznego zespołu.

Jedynym rozwiązaniem była pomoc innej załogi, ale wszyscy walczyli z czasem. Ostatnią nadzieją był MAN Roberta Randyska, który stanowił zabezpieczenie zespołu Offroad.cz Miroslava Zapletala. Ostatecznie dzięki pomocy rodaków udało się dotrzeć na holu aż do linii mety.

Tam czekała już sześciokołowa Tatra Leosa Lopraisa, która przez kolejnych 9 godzin (!) holowała na linie uszkodzoną Tatrę do biwaku, gdzie pozostali członkowie zespołu byli już przygotowani do usunięcia awarii.

Ostatecznie załoga Loprais Tatra Team straciła na tym etapie aż 3 godziny 21 minut i 25 sekund i spadła w klasyfikacji na 46. pozycję.

Tę relację piszemy tuż po północy czasu miejscowego. Cały zespół jest na nogach, wszyscy pracują…

Autor: Jiří Vintr, Loprais Tatra Team, Santa Rosa