Wtych warunkach świetnie poradził sobie Krzysztof Hołowczyc. Na metę dojechał jako ósmy i wklasyfikacji generalnej z 12. miejsca awansował na piąte! Dramatyczne chwile przeżywalimotocykliści Orlen Teamu.

Gdy dzień wcześniej Hołowczyc stracił kilka minut przez problemy z zawieszeniem, nietracił dobrego humoru. Zdenerwował się dopiero, gdy organizatorzy wlepili mu karną minutęza przekroczenie prędkości o... 4 km/h! Dodatkowo musiał zapłacić sto euro.

- Przesadzili. Ja im za to jutro pokażę - rzucił nam na odchodne.

I pokazał. W Dakarze zaczęły się piaszczyste odcinki. Wprawdzie to jeszcze nie jestAtacama, ale już skala trudności znacznie wzrosła. Na własnej skórze doświadczył tegozwycięzca ubiegłorocznego rajdu Południowoafrykańczyk Giniel de Villiers. W jegoVolkswagenie Tourag nie wytrzymał silnik. Auto stanęło na 50. kilometrze.

Dramatyczną przygodę przeżył lider po pierwszym dniu Nani Roma. Hiszpan dachował w niedzielę, aleniczego to go nie nauczyło. Wczoraj na 95. kilometrze oesu spadł z drogi w ogromną dziurę.BMW zostało kompletnie zniszczone. Na szczęście załodze nic się nie stało.

Kłopotów uniknął Hołowczyc. Jechał rozważnie, ale na tyle szybko, że cały czas - nakolejnych punktach pomiaru czasu - plasował się w dziesiątce. Ostatecznie finiszował jakoósmy, co dało mu awans w klasyfikacji generalnej na piąte miejsce- takie, jakie zajął wubiegłym roku. Przed nim są tylko jest tylko Francuz Stephan Peterhansel w BMW i trzyzałogi w Volkswagenach.

- Dzisiejszy odcinek był obrzydliwy. Bardzo trudny. Było parę takich miejsc, gdzie trzebabyło dać z siebie wszystko. A końcówka wyglądała tak, jakby organizatorzy chcieli zawszelką cenę wykończyć samochód. Takie dziury, które na piechotę byłoby ciężko przejść, aco dopiero przejechać samochodem. Ale dojechaliśmy do mety. Wróciliśmy do gry. Te straty,które ponieśliśmy wczoraj, odrobiliśmy. Mamy dobrą pozycję i jutro powinno być trochęlepiej - opowiadał nam z uśmiechem Krzysztof Hołowczyc.

W gorszych humorach byli motocykliści Orlen Teamu. Jakub Przygoński był wściekły: - Taknie może być! Powinni anulować etap. Nalali nam złe paliwo i motocykl nie chciał jechać.

Już na 5. kilometrze zaczął mi przerywać silnik. Przeczyściłem gaźnik, ale straciłem z 40minut. Pod koniec zaczęło brakować mi paliwa. Zatrzymałem się i ze skutera jakiegoś kibicaargentyńskiego zlałem trochę benzyny do swojego motocykla. Inaczej nie dojechałbym domety.

Przygoński spadł na 24. miejsce. dziewiętnasty jest Jacek Czachor (44 l.), ale wczoraj byłledwo żywy: - Motocykl nawet na jedynce nie chciał jechać, zakopywał się. Pod góręjechałem 5 km/h, a tętno miałem 200. Trzy razy przeleciałem przez przód zjeżdżając zwydmy, bo motocykl nie miał siły się rozpędzić. Katastrofa, cud, że dojechałem do mety.

Kompletnie wyczerpany Jacek Czachor

Marek Dąbrowski finiszował 74. tracąc ponad 3,5 godziny. Ale i tak miał więcej szczęściaod Jordi Viladomsa. Katalończyk zaliczył kraksę na 70. kilometrze i skarżył się na bólklatki piersiowej. Przewieziono go na biwak do Fiambali, gdzie okazało się, że nie mapoważniejszych obrażeń.

Ryszard Opiatowski - Fiambala