Dzisiaj Rafał jest jedynym Polakiem, któremu udało się wygrać etap. Rajd Tunezji rozpoczęło 47 motocyklistów, w tym 6 quadowców. Po 3 etapie pozostało 29, w tym już tylko 4 zawodników na quadach. Tunezja pokazała swoje prawdziwe oblicze. Od samego startu, wcześnie rano zawodnikom towarzyszyła bardzo niesprzyjająca aura. Dopełnieniem dla mozaiki pogodowej jest deszcz, który właśnie zaczął padać na pustyni w Tunezji.
Oto jak ocenia ten etap Rafał Sonik, lider w kategorii quadów:
"Mamy dzisiaj dzień z klimatyzacją w postaci wiejącego, gorącego wiatru. Bardzo gorącego. Cały dzień zmagaliśmy się z tym wiatrem na odcinku, raz jadąc pod wiatr, raz z wiatrem. Na dłuższych prostych z wiatrem miałem około 170 km na godzinę. Na takich samych prostych, ale w kierunku pod wiatr miałem już tylko 100 km na godzinę. Wszystko dookoła jest poderwane do góry. Piasek, pył, fragmenty traw. Namioty na biwaku są pozdejmowane i zabezpieczone, przybite do ziemi.
Dzisiaj miałem troszkę pecha i troszkę szczęścia, jak to zwykle. Na początku etapu zostałem uderzony kilkoma kamieniami w pancerz, w głowę i w dłoń. Niestety jeden z kamieni spod kół motocyklisty, który jechał przede mną trafił mnie w palec lewej ręki i strasznie boli. Długo nie mogłem się skoncentrować na jeździe, przez to, że bardzo mnie ten paluch bolał i spuchł. Na mecie okazało się, że jest fioletowy.
Później było już lepiej, chociaż kilka razy miałem wielki strach w oczach i adrenalinę na czubku głowy. Na takich długich, prostych i nierównych trochę szutrówkach i kamienistych, szerokich drogach na których się jedzie z reguły bardzo szybko dwukrotnie quad dobił mi w takich zagłębieniach, w takich rowach w kształcie litery V. I to tak dobił mocno, że byłem już nad kierownicą. Musiałem się modlić, żeby quad mnie dogonił. Niestety to działo się przy dużych prędkościach około 120 km/h. To było bardzo niebezpieczne.
Później troszeczkę pogubiłem się - straciłem może 3-4 minuty krążąc dookoła waypointu. Ostatni odcinek jechałem już sprawnie, chociaż muszę przyznać, że wydmy były bardzo zawiane, nic nie było widać. I tak zostanie w mojej pamięci ten odcinek, jako wietrzny i bardzo niewidoczny. Wszystko zawiane.
Raz, kiedy już praktycznie kompletnie nie wiedziałem dokąd jechać, to zobaczyłem gdzieś kilka kilometrów dalej stoi na wzgórzu helikopter. Pojechałem na ten helikopter i okazało się, że dobrze. -Trudny, momentami bardzo szybki, momentami bardzo wolny odcinek. Cieszę się, że jestem na mecie. Quady odpadają, motocykle również. Mało kto daje radę. To jest naprawdę jak Dakar. Ktoś powiedział, że Tunezja to pół Dakaru i dzisiejszy etap pokazuje, że można nazwać Tunezję "małym Dakarem".
Jutro przed zawodnikami kolejny etap z Nekrif do Ksar , tym razem liczący 280 km i tylko 15 km odcinka dojazdowego. Rozpocznie się on startem z pełną prędkością na szybkim terenie, z miłymi falowaniami i skokami, w rejonach kanionu Oum Zougar's. Następnie zawodnicy wjadą w rejon piaszczystej Oued z Borj Jneïen i wjadą w tereny prawdziwego ergu. Małe wydmy zmienią się w prawdziwe wydmy, które są mniej rozdzielone, trudno będzie znaleźć swój własny sposób i można się zakopać! Będzie to kolejne prawie 290 km, piekielnej nawigacji i wydm z wieloma trudnymi elementami technicznymi.
Ten dzień będzie bardzo trudny i bardzo długi!