"Na posiedzeniu w dniu 17 października 2008 Prezydium Zarządu Głównego Polskiego Związku Motorowego zdecydowało o zgłoszeniu kierowcy rajdowego Radosława Typy jako reprezentanta Polski do programu "Pirelli Star Driver", w miejsce niezakwalifikowanego przez FIA Michała Kościuszki (tak jak: Martina Prokopa - Czechy, Patrika Sandella - Szwecja), Andreasa Aignera - Austria)."
Sprawa powołania naszego kierowcy do programu odbywała się od początku w typowo "polski" sposób.
Najpierw Główna Komisja Sportu Samochodowego PZM wskazała na Radosława Typę. Zawodnik ucieszył się szczerze!
Potem Zarząd Główny Polskiego Związku Motorowego zmienił decyzje podległej sobie GKSS i ustalił, że naszym kandydatem będzie jednak Michał Kościuszko. Radek zmartwił się ogromnie.
Potem Międzynarodowa Federacja Samochodowa (FIA) uznała, że Michał Kościuszko nie jest już młodym talentem, lecz doświadczonym zawodnikiem i nie ma prawa startować w programie Pirelli. U Radka pojawiła się nadzieja.
Potem był Rajd Dolnośląski. Radosław Typa mety nie osiągnął i nie tylko nie zdobył Mistrzostwa Polski, ale nawet tytułu Pierwszego Wicemistrza. Kierowca miał więc poważne powody do zmartwienia.
17 października: Prezydium Zarządu uznaje, że kandydatura Radosława Typy (a nie np. podwójnego mistrza kraju 2008 - Janka Chmielewskiego), będzie najlepsza. Radek Typa się cieszy...
Tak właśnie wygląda rajdowanie po polsku!
Czy nie może być normalnie? Najwyraźniej nie!
A może jednak? Być może wkrótce na naszych trasach jeździć będzie tak mało załóg (Andrzej Koper, Leszek Kuzaj, Michał Sołowow, może Krzysztof Hołowczyc), że nie będzie problemów z wyborem choć jednego kierowcy. Albowiem - co jest dość niestety prawdopodobne - nikt z nich nie będzie spełniał choćby najprostszych i banalnych wymogów: np. kryterium wieku, nie mówiąc o talencie...
Ale co będą wówczas mieli do roboty decydenci? Po co będzie zwoływać zebrania? Ale też - kto będzie się martwił i radował?
Pan, wójt i pleban kiedyś w znanym utworze radzili (ze znanym skutkiem). Dziś też nie brakuje radzących. Stąd z naszym sportem coraz gorzej.
Oby tylko: "ostatni nie gasił światła"...
Fot.: Citroen