Piąty etap z 209 kilometrowym odcinkiem specjalnym zakończył się zwycięstwem Brazylijczyka Roberta Nahaja. Rafał Sonik ze startą 10 minut i 40.9 sekundy minął linię mety na czwartej pozycji.

Po pięciu etapach Sonik jest liderem kategorii quadów i ma 8 minut 42.4 sekundy przewagi nad Brazylijczykiem Marcio Oliveirą i ponad 43 minuty nad jego rodakiem Sergio Klaumannem.

Za zawodnikami połowa rajdu. Nie oznacza to jednak, że ta trudniejsza. Z dnia na dzień trasa jest coraz bardziej wymagająca, zarówno dla zawodników, jak i pojazdów. Dzisiaj nie zabrakło również momentów niebezpiecznych.

- Etap był bardzo trudny, techniczny i wymagający. Mnóstwo nawigacji takiej skomplikowanej np. kilka kilometrów jechaliśmy takimi krętymi ścieżkami pasterskimi w górach. Ogólnie teren i podłoże bardzo skorodowane. Liczne szczeliny, jamy. Wpadaliśmy w liczne dziury. Niestety kilku z nas, mam na myśli motocyklistów wpadli do bardzo niebezpiecznych pułapek. Na jednej z nich tuż przede mną wpadł motocyklista do prawie 4 metrowej głębokości uskoku, urwisku.

Quad, na jakim jedzie Rafał spisuje się świetnie. Mimo swojej wagi doskonale spisuje się na drogach i bezdrożach Brazylii.

- Etap ten jechałem bardzo ostrożnie, a mimo tego urwałem płytę osłonową pod tylnim wahaczem. Najpierw ścięło najprawdopodobniej dwie śruby na jakiś głazach. Później przez około 30-40 km słyszałem jak ona uderza o podłoże. Ale mieliśmy tak ciasne czasy, że wiedziałem, że konkurenci jadący za mną z tyłu tylko czyhają na taki błąd, który kosztowałby mnie cenne 3-4 minuty. Pozostałem na trasie i pozwoliłem tej osłonie urwać się całkiem.

Dzisiaj również dodatkowo Rafał Sonik odniósł swoje trzecie już oesowe zwycięstwo w Rally dos Sertoes. Pokonał o 0,3 sekundy swojego najmocniejszego rywala Robeta na trasie Super Prime, superoesu na terenie Praia do Prata w Palmas, będącej stolicą stanu Tocantins.

- Na koniec dzisiejszego dnia mieliśmy taki etap zwany Super Prime. Taki około 2 i pół kilometrowy odcinek specjalny - „kręciołek” jak mówią rajdowcy. Udało mi się w klasyfikacji generalnej tego „kręciołka” wykręcić we wspólnej klasyfikacji quadów i motocykli drugi czas, a pierwszy wśród quadów. Przed zawodnikami kolejne bardzo trudne wyzwanie – pierwsza część maratonu.

- To mogą być decydujące chwile tego rajdu. Po przyjeździe na metę tego etapu nie będziemy mieli do dyspozycji mechaników, serwisu i obsługi. Dwa bardzo trudne, jeśli nie nawet decydujące dni tego rajdu.

W kategorii motocyklistów dobry dzień miał Jacek Czachor, który ukończył etap na siódmej pozycji i awansował też na siódmą pozycję po pięciu etapach. Najszybciej pojechał dzisiaj Marc Coma. Jakub Przygoński był dzisiaj dziesiąty.

Dokładnie rok wcześniej Jakub Przygoński miał również kłopoty na tym etapie. Jak sam mówi trasa do Palmas nie jest dla niego szczęśliwa.

- To nie są dla mnie sprzyjające rejony. Na początku odcinka jechaliśmy po sawannie, gdzie trzeba było nawigować wyłącznie na strzałkę GPS. Niestety mój GPS zgubił sygnał. Nie wiedziałem zupełnie gdzie jechać, musiałem stanąć i poczekać na zawodników startujących za mną. Straciłem na samym starcie około czterech minut. Później musiałem jechać w kurzu innych zawodników, co było bardzo męczące. Około 120 kilometra na środku drogi była wielka, głęboka wyrwa, na około 3 metry. Zawodnik, który jechał przede mną wpadł w tę dziurę, złamał obojczyk i zakończył rajd. Ja również nie zauważyłem tej wyrwy. Na szczęście wyskoczyłem i udało mi się przelecieć nad zawodnikiem, który uległ wypadkowi. Ledwo wylądowałem, po czym momentalnie się przewróciłem. Nie stało się jednak nic. Motocykl doznał lekkich uszkodzeń, zgnieciona była też rura wydechowa. Tak dojechałem do mety – powiedział Jakub Przygoński.

Równym tempem pojechał Jacek Czachor cały czas kontrolując dystans po swoich rywali.

- Bronię pozycji startowej i to mi się udaje. Bardzo koncentruję się na nawigacji i jadę równym tempem. Poprzedzający mnie zawodnicy na czterysta pięćdziesiątkach jadą trochę szybciej, czekam jednak żeby zaatakować. Z drugiej strony goniący mnie zawodnik jest bardzo szybki i muszę cały czas trzymać od niego dystans. Spodziewam się, że druga część rajdu będzie dłuższa i trudniejsza. Jutro zaczyna się etap maratoński, przed nami dwa odcinki specjalne mające prawie po pięćset kilometrów. Trzeba będzie bardzo uważać, gdyż nie będzie można korzystać z pomocy serwisu – powiedział Jacek Czachor.

Szósty etap prowadzi z Palmas (TO) do S.Felix do Tocantis (TO) i liczy 534 km, z czego aż 423 km to odcinek specjalny.