Sroga zima przez długie miesiące dawała nam się we znaki, na szczęście po zimie przyszła wiosna, a z nią piękna, słoneczna pogoda, a następnie upalne lato. Słońce jeszcze teraz polepsza nam humor, tak więc błękitne niebo i temperatura powietrza około 20 stopni Celsjusza powitały nas pod koniec ubiegłego tygodnia na Torze Masaryka w Brnie. Już samo miejsce prezentacji wskazywało, że tym razem nie chodzi o wyluzowaną „wycieczkę krajoznawczą”, ale agresywne szaleństwo na torze wyścigowym.
Niezwykłą jazdę jednak nie obiecywał wyłącznie fakt, iż przez następnych kilkadziesiąt minut tor jest do dyspozycji wyłącznie dziennikarzom, ale przede wszystkim obiekt pożądania – nowy Clio Renault Sport. Na pierwszy rzut oka auto wygląda całkiem spokojnie. Co prawda wyraźnie eksponuje swój sportowy charakter, ale jeśli nie jesteście fanami marki Renault, na pewno nie odgadniecie, że nowe Clio Sport to hot hatch, którego korzenie sięgają aż do Formuły 1.
Renault w wyścigach Formuły 1 odnosi duże sukcesy, a swoje doświadczenia ze ścigania stara się wykorzystać, gdzie się tylko da. Ostatnio zespół Renault Sport Technologies otrzymał zadanie podrasować nową generację modelu Clio i przetransformować miejski wózek na najprawdziwszego hot hatcha, który przejmie niektóre elementy właśnie z Formuły 1 (i chociaż nie miałyby one żadnej wartości praktycznej, to czy moglibyśmy oczekiwać od Renault czegoś innego?).
Clio Sport – niespełna 200 koni bez doładowania i dyfuzor
Od seryjnej wersji model Clio Sport różni się tak z zewnątrz, jak i wewnątrz, nie wspominając już zawieszenia i silnika. Z zewnątrz rzucają się w oczy poszerzone nadkola i agresywnie stylizowany przedni zderzak z dużymi wlotami powietrza oraz 17-calowe koła i dyfuzor pod tylnym zderzakiem ze zintegrowanymi końcówkami tłumika. Właśnie ten element należy do największych innowacji nowego modelu i w rzeczy samej jest to część zapożyczona ze światka Formuły 1. Dyfuzor polepsza stabilność auta przy wysokich prędkościach, a docisk tylnej osi może się zwiększyć aż o 40 kg.
W zwykłym ruchu ulicznym dyfuzor będzie miał niewielkie znaczenie, szacujemy docisk ok. 5 do 10 kilogramów. Wnętrze sportowego Clio przyozdobiono aluminiowymi pedałami, sportowymi fotelami z dobrym trzymaniem bocznym oraz kierownicą obitą perforowaną skórą. Modyfikacjom poddano również zawieszenie i silnik. Rozstaw osi zwiększył się w stosunku do standardowego modelu o 10 mm do 2585 mm, rozstaw kół z przodu zwiększył się o 48 mm, a z tyłu o 50 mm.
Konstrukcja przedniej osi wykorzystuje elementy z aluminium, tylną odpowiednio usztywniono. Układ hamulcowy Renault Clio Sport zaczerpnięto z większego Megane Renault Sport, a chodzi o przednie wentylowane tarcze o średnicy 312 mm z 4-tłoczkowymi zaciskami Brembo oraz tylne tarcze o średnicy 300 mm. Wolnossący 2-litrowy benzynowy silnik o wyższym stopniu sprężania 11,5:1 oferuje moc maksymalną 197 KM (145 kW) przy 7250 obr./min.
Maksymalny moment obrotowy, wynoszący 215 Nm przy 5500 obr./min, przenoszony jest na przednią oś poprzez 6-biegową przekładnię ręczną. Według danych Renault Clio Sport przyśpiesza od 0 do 100 km/h w 6,9 s.
Odpalamy silnik
Po briefingu jesteśmy dostatecznie nasyceni informacjami, tak więc kierujemy się w stronę auta, by teorię skonfrontować z praktyką. Wsiadamy za kierownicę czerwonego Clio Sport, nawiasem mówiąc czerwony kolor bardzo pasuje do tego auta. Przez chwilę szukamy optymalnej pozycji za kierownicą, regulujemy fotel, kierownicę i lusterka, po czym opuszczamy hamulec ręczny i kierujemy się na tor. Pierwsze odczucie – sprzęgło działa zaskakująco lekko i ma całkiem krótki skok jałowy.
W podobnych autach pedał sprzęgła pracuje o wiele sztywniej, ale w zwykłym ruchu ulicznym docenimy jego lekką pracę o wiele bardziej, przecież w niektórych autach pedał działa tak bezkompromisowo, że prawie odrzuca naszą stopę na siedzenie. Włączamy jedynkę, dwójkę, trójkę i ponownie okazuje się, że konstruktorzy zrobili kawał dobrej roboty. Drążek zmiany biegów działa bez zarzutu, poruszając się dokładnie krótkimi skokami, między poszczególnymi biegami nie ma większych oporów, w dodatku gałka lewarka ma doskonały, ergonomiczny kształt.
Podczas pierwszego i drugiego okrążenia znajdujemy z autem wspólny język oraz poznajemy wszystkie pułapki czeskiego toru, dzięki czemu już na trzecim okrążeniu możemy zacząć przyśpieszać. Wolnossący 2-litrowy benzynowy silnik pokazuje się w najlepszym świetle. Moc wzrasta liniowo od najniższych obrotów, na przekór temu na niższych i średnich obrotach nie pojawia się nic z dzikiego charakteru auta. Jednak po przekroczeni 4000 obr. zaczyna być ciekawie. Silnik ma doskonały ciąg, a w dodatku podniecająco warczy.
Wskazówka obrotomierza szybko przeskakuje poszczególne liczby i zatrzymuje się dopiero o ogranicznik przy 7500 obrotów. Jednostka napędowa naprawdę kocha wysokie obroty, przy czym nawet przy najwyższych obrotach nie doskwiera załodze nieprzyjemny hałas. Specjalistą od hałasu jest tłumik. Jego jędrny dźwięk z przyjemnością słucha się przy niskich obrotach, ale przy wysokich może przyprawić nas o ból głowy. Czy tak jest naprawdę pokaże dopiero tradycyjny test.
Jeśli chodzi o właściwości jezdne, Clio Sport doskonale radzi sobie z gładką nawierzchnią zapętlonego toru w Brnie. Zakręty można bez pisku opon pokonywać z prędkością ok. 100 km/h, niestety przy nieznacznie wyższych prędkościach zaczyna się odciążać tył auta i hatchback zachowuje się trochę nerwowo. Drapieżne Clio nie za bardzo lubi też ostre hamowanie z dużych prędkości, przy hamowaniu ze 180 do 110 km/h ponownie czuć, jak odciąża się tył, tym razem uczucie jest bardzo wyraźne.
Jednak czy może to być ważny zarzut pod adresem małego sportowca? Ze względu na to, że w zwykłym ruchu ulicznym raczej nie będziemy się poruszać z takimi prędkościami, to problem z lekkim tyłem będzie się przejawiał minimalnie.
Pierwsze jazdy na torze pokazały, że nowy Renault jest bardzo ambitnym małym sportowcem, jednak dopiero standardowy test na drogach krajowych pokaże, czy nawiązał do tradycji swoich poprzedników i znowu stanie się liderem segmentu hot hatchów.