Od wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej (1 maja 2004 roku) do Polski przyjechało już 13,3 mln używanych samochodów, a w zeszłym roku aż ponad milion! Według Samaru to czwarty w historii wynik importu. Sprowadziliśmy o 7,1 procent więcej aut używanych niż w 2017 roku. Najpopularniejszym rocznikiem w imporcie wciąż jest 2007, a średnia wieku wynosi 11 lat i 10 miesięcy.
Zobacz także
- Dlaczego warto sprawdzić historię pojazdu? Samochód po wypadku może stać się poważnym zagrożeniem. Zakup skradzionego auta to ogromne problemy. Poznanie przeszłości kupowane auta pomoże wystrzec się takich zagrożeń.
- Sprawdź za darmo numer VIN!
Podobnie jak przed rokiem najwięcej samochodów importowaliśmy z Niemiec (58 procent), Francji (9 procent) i Belgii (7 procent). Na pierwszym miejscu wśród marek wciąż jest Volkswagen, z udziałem 12,1 procent (121 848 pojazdów). Na drugim miejscu uplasował się Opel (10,8 procent; 108 722 sztuki), a trzecie przypadło Audi (83 178 samochodów; udział 8,3 procent). To także model tego producenta znalazł się na pierwszym miejscu w rankingu – mowa o A4, którego w 2018 roku przywieźliśmy aż 35 545 sztuk. Drugi uplasował się Volkswagen Golf (32 838 aut) a trzeci Opel Astra (30 416 sztuk). Dodajmy, że te trzy pierwsze wymienione modele mają aż 10-procentowy udział rynkowy.
Jeszcze diesle nie zginęły
Silniki wysokoprężne miały w zeszłym roku aż 43,1-procentowy udziału w imporcie. Ostatnio tak wysoki wynik ten rodzaj napędu uzyskał w maju 2016 roku, jednak później do grudnia ich udział w tym roku spadał. Aktualnie wzrost udziału diesli w imporcie jest nieprzerwany od maja 2017 roku. Jak podaje SAMAR na pocieszenie pozostaje fakt, że są one minimalnie młodsze niż ogólna średnia wiekowa – statystycznie miały bowiem w 2018 roku 10 lat i 8 miesięcy.
Ciekawie przedstawia się także zestawienie pojemności silników sprowadzonych w zeszłym roku samochodów – aż 85,5 procent z nich ma od 1 do 2 litrów. Najpopularniejszy przedział to 1.6-2.0 (42,6 procent). Pojazdy podlegające wyższej akcyzie (powyżej 2 litrów) stanowiły zaś 11,6 procent. Co ciekawe dla budżetu oznacza to spory zastrzyk gotówki – aż 737 mln zł.