Polak, który wcześniej startował w trialu motocyklowym, wywalczył tytuł w Enduro zajmując w klasyfikacji generalnej halowego Pucharu Świata drugie miejsce.

Błażusiak zapewnił sobie tytuł w ostatniej eliminacji PŚ, rozegranej na torze w hali w Genui. To pierwszy tak wielki triumf Polaka w historii rajdów motocyklowych Enduro.

Trasa zawodów była bardzo motocrossowa, co do końca nie odpowiadało Polakowi, specjalizującemu się w jeździe po ekstremalnych przeszkodach. Dzięki swoim umiejętnościom pochodzącym z trialu Błażusiak potrafił nadrobić czas nad przeciwnikami na najtrudniejszych partiach toru - w basenach z wodą oraz podczas przejazdu przez kamienie i leżące w poprzek toru belki.

Od początku nasz zawodnik sygnalizował świetną formę. Wygrał kwalifikacje i półfinał, dzięki czemu był głównym kandydatem do zwycięstwa. Do finału nie awansował w ogóle zeszłoroczny mistrz enduro Fin Mika Ahola, który do tej pory zajmował 2. miejsce w klasyfikacji generalnej (Błażusiak był w niej 3.). Dzięki temu Polakowi wystarczało 6. miejsce w finale, by zostać wicemistrzem świata. Liderem cyklu zawodów był Brytyjczyk David Knight i tylko awaria lub wypadek mogły go pozbawić wygranej, gdyż miał dużą przewagę nad Aholą.

Finał okazał się pechowy i zarazem szczęśliwy dla Błażusiaka. Po starcie Polak zajmował 3. pozycję i zamierzał zaatakować rywali.

- Postanowiłem przyspieszyć w trudniejszej części trasy, co stosowałem podczas wcześniejszych biegów - powiedział Tadeusz Błażusiak. - W ten sposób mogłem zniwelować fakt, iż zawodnicy specjalizujący się w motocrossie byli ode mnie szybsi na łatwych partiach toru. Na jednym z wyskoków wybiłem się potężnie, chciałem przefrunąć nad przeszkodami i w ten sposób minąć rywali. Podczas lądowania okazało się, że dokładnie przede mną leżał kamień! We wcześniejszych biegach go nie było, musiał przetoczyć się w to miejsce w trakcie finału, po prostu przerzucił go któryś z motocykli. Uderzyłem silnikiem w przeszkodę i wywróciłem się, spadając na 5. miejsce. Cios był tak silny, że pękł kevlarowo-tytanowy ochraniacz, który miałem na sobie. Mimo oszołomienia postanowiłem jechać dalej i gonić rywali. Starałem się jak mogłem, ale jeszcze dwa razy upadłem. Pierwsze uderzenie okazało się bardzo wyczerpujące, byłem nim oszołomiony, nie mogłem się należycie skoncentrować na jeździe. Skupiłem się więc na tym, by dojechać do mety na 6. miejscu i zdobyć wicemistrzostwo. Udało się i jestem ogromnie szczęśliwy!

24-letni Błażusiak potwierdził tym samym, że jest wielkim odkryciem enduro, Polak wygrał m.in. w zeszłym roku dwie najtrudniejsze i najbardziej ekstremalne imprezy roku - Erzbergrodeo w Austrii i Last Man Standing w USA. Z nikomu nie znanego zawodnika w enduro stał się gwiazdą, został zakontraktowany jako fabryczny zawodnik przez największego europejskiego producenta motocykli - firmę KTM. Błażusiak jest w tej chwili uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych rajdowców enduro młodego pokolenia.

Zawody w Genui wygrał Francuz Antoine Meo (Husqvarna), przed Brytyjczykiem Davidem Knightem (KTM) i Hiszpanem Ivanem Cervantesem (KTM).

W klasyfikacji generalnej PŚ zwyciężył i tytuł mistrzowski zdobył Knight, drugie miejsce zajął Błażusiak, a trzecie Fin Mika Ahola (Honda).

Źródło: Informacja prasowa