Wydawać by się mogło, że podróżując z aktywnym tempomatem (ACC) nic szczególnego nam nie grozi. Elektronika powinna poradzić sobie z utrzymaniem samochodu we właściwym pasie ruchu oraz zachowaniem odpowiedniego dystansu od poprzedzającego auta. Można rzec: banał, drobnostka czy bułka z masłem. Amerykańscy badacze ze stowarzyszenia AAA (American Automobile Association), że nic bardziej błędnego!

Wyniki badania przeprowadzonego wspólnie z kilkudziesięcioma kierowcami w wieku od 35 do 65 lat nie napawają optymizmem. Okazuje się bowiem, że wiedza kierujących pozostawia sporo do życzenia, co ma bezpośrednie przełożenie na bezpieczeństwo na drodze. Choć wszyscy znali podstawowe zasady korzystania z aktywnego tempomatu ACC, to tylko zaledwie część znała wszystkie ograniczenia zastosowanej techniki. Pozostałym tylko wydawało się, że potrafią prawidłowo obsłużyć tempomat i korzystać tak bezpiecznie, jak to możliwe.

Wiara czyni cuda? Aktywny tempomat cudów nie sprawi

Nadmierna wiara w technikę potrafi być zgubna. Okazało się bowiem, że kierowcy liczyli na więcej, niż pozwala technika. To ta grupa osób, których nie przeszkolono z obsługi tempomatu przy wydawaniu pojazdu. Sami oczywiście nie zgłębili też instrukcji obsługi. Skąd my to znamy?

Z nadmierną wiarą wiążą się zatem wyjątkowe mity. Część osób liczyła bowiem na to, że samochód będzie reagować na wszelkie nieruchome obiekty na pasie ruchu. Innymi słowy, automat rozpozna pachołki czy inne elementy pozostawione na drodze i uniknie kolizji. Wierzono również, że automatyka zawsze utrzyma samochód w pasie ruchu oraz poradzi sobie w każdych warunkach pogodowych. Aż strach pomyśleć co czeka kierujących tak głęboko wierzących we współczesną technikę.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Znamienne, że z obsługą lepiej poradzili sobie badani, którym urządzono krótki, ale obszerny instruktaż przy wydawaniu auta. Gorzej wypadła zaś ta grupa, której oszczędzono instruktażu i samodzielnie opanowała obsługę, zdobywając doświadczenie w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od odbioru auta.

Naturalnie bez odpowiednich wniosków i porad ani rusz. Amerykańscy badacze apelują o to, by więcej czasu poświęcić na zgłębienie wiedzy na temat obsługi oraz wszelkich ograniczeń. W praktyce zatem czeka nas typowa praca domowa do odrobienia z obowiązkową lekturą instrukcji obsługi, zajęciami praktyczno-technicznymi (któż pamięta szkolny przedmiot ZPT?) w postaci pokazu u dealera (o ile pracownik jest wystarczająco dobrze przeszkolony) oraz wyrobieniu nawyku ograniczonego zaufania do technologii, której wciąż sporo brakuje do ideału.