Najpierw zerknijmy na nowość od strony faktów i liczb. Urban Cruiser to połączenie miejskiego MPV z terenówką, czyli w uproszczeniu „miejski crossover”. Swoimi rozmiarami (długość 3930 mm, szerokość 1725 mm i wysokość 1525 lub 1540 w wesji 4x4 oraz rozstaw osi 2460 mm) i maksymalnym wykorzystaniem zabudowanej przestrzeni przeznaczony jest przede wszystkim do dużych miast. Czuje się tu jak ryba w wodzie, podobnie jak jego największy konkurent, Kia Soul. Już w tym miesiącu na rynkach europejskich auto wchodzi do sprzedaży, a do końca roku Toyota chce sprzedać na Starym Kontynencie 25 tys. egzemplarzy, w tym 30 % z napędem na cztery koła. Model będzie sprzedawany także w USA i na rodzimym japońskim rynku.
Zacznijmy od pozycji za kierownicą i ogólnego wrażenia z auta z miejsca kierowcy. Użyte materiały wyglądają jakościowo, połączenie poszczególnych części jest wzorowe. Ergonomia deski rozdzielczej jest dobra, przyciski i wskaźniki zostały umieszczone logicznie i nie było problemów z ich obsługą. Nie podobały nam się dwie rzeczy: po pierwsze krótsze siedzenia, które słabo podtrzymują uda, oraz wyprofilowanie dolnej części konsoli centralnej (panel klimatyzacji), która przychodziła do kontaktu z nogami kierowcy i pasażera, uciskając w ich kolana.
Dobrze wpadająca w ręce kierownica regulowana jest podłużnie i na wysokość, zakres regulacji mógłby być jednak większy. Pozycja za kierownicą jest dosyć wysoka i zmuszająca do wyprostowanego siedzenia, co jednak nie odbiega od standardu. Nietypowa jest natomiast radość, z jaką Urban Cruiser woził nas po krętych portugalskich drogach. Układ kierowniczy jest idealnie sztywny, ma minimalną „martwą strefę”, co oznacza, że reaguje szybko na praktycznie każde polecenie kierownicy. Przekazuje też dostateczne informacje o sytuacji pod kołami oraz przyjemne sprzężenie zwrotne. Fotele nie mogą się co prawda pochwalić doskonałym trzymaniem bocznym (co nie zdziwi u tego typu pojazdu), ale i tak całkiem nieźle trzymają ciało na zakrętach. Przełożenia skrzyni biegów są raczej dłuższe, ale lewarek wybiera poszczególne biegi z wyjątkową dokładnością, szybko i bez protestów (chociaż do sportowego charakteru wiele przekładni brakuje). Zawieszenie jest klasyczne, z przodu znajdziemy kolumny McPhersona, z tyłu tradycyjne wahacze podłużne i belkę skrętną. Taka konstrukcja sama w sobie nie obiecuje wyjątkowych właściwości, ale konstruktorom Toyoty udało się zestroić zawieszenie wręcz fantastycznie. Niejeden konkurent może Toyocie pozazdrościć. Dobrą wiadomością jest, że nie ucierpiał komfort podróżowania.
Pojawia się więc pytanie, którą z oferowanych jednostek wybrać. My bez wątpienia polecamy silnik benzynowy, który jest cichszy (chociaż wysokoprężny jest także bardzo dobrze wyciszony), bez protestu wchodzi na wysokie obroty, a dynamika maksymalnie wystarcza do poruszania się po mieście. Na obszarach zabudowanych (nie tylko) kobiety docenią lekko pracujące sprzęgło. Oba silniki połączono z 6-biegową manualną skrzynią biegów, tak więc Urban Cruiser nie boi się ani autostrad. Wersja wysokoprężna przy prędkości 130 km/h pracuje na szóstym biegu na poziomie 2600 obr./min, natomiast „benzyna” kręci 3500 obr./min. Zużycie paliwa w czasie testu oscylowało w zakresie 6-7 litrów benzyny na 100 km (wersja benzynowa wyposażona była w system Stop&Start), turbodiesel pali o ok. 1,5 l/100 km mniej.
Dla jednostki wysokoprężnej dostępny jest zmodyfikowany napęd na cztery koła znany z modelu RAV-4. System Active Torque Control AWD działa bardzo dobrze, sami mieliśmy możliwość przetestować go na piasku portugalskich plaż. Ogólnie nowy model Toyoty zasługuje na słowa uznania. Zwłaszcza właściwości jezdne są przyjemną niespodzianką. O sukcesie auta najprawdopodobniej zadecyduje więc cena.