Doskonale znają się na częściach samochodowych, nie boją się smaru, ani brudu. Same nie tylko projektują wygląd swojego auta, ale aktywnie uczestniczą w jego realizacji.

Świetnym przykładem jest Magdalena Gawęda, która tuningowego bakcyla złapała trzy lata temu, kupując swój pierwszy samochód. - Co ciekawe nigdy wcześniej nie byłam fanką motoryzacji, dopóki nie kupiłam swojego pierwszego auta (Smarta), a było to 3 lata temu.

Auta potrzebowałam bardzo pilnie, ponieważ pracowałam wtedy dla Auchan Polska i wykonywałam dla nich wiele projektów branżowych, co wiązało się też z bardzo częstymi wyjazdami. Kupno samochodu okazało się więc niezbędne. Po odłożeniu określonych funduszy decyzja została podjęta właściwie natychmiast. Wracałam z Poznania i przejeżdżałam obok komisu. Zobaczyłam zakurzoną żabkę w rogu przy ogrodzeniu. Zatrzymałam się i do Katowic wróciłam już za własnymi sterami. Co najlepsze pierwszy raz w życiu jechałam wtedy autem (nie licząc kursu na prawo jazdy wieeeele lat wstecz). Kupując to autko, nie wiedziałam nawet, co to jest turbina, ale jak wróciłam do domu, nie potrafiłam już wysiąść - taka frajdę dawała mi jazda samochodem.

Nie minęło parę tygodni i zaczęłam się interesować podniesieniem mocy silnika, wyglądem zewnętrznym itd. No i jak zaczęłam, tak nie skończyłam do dziś - opowiada Magda. - Wszystkie zarobki zaczęło pochłaniać autko, zaczęłam przerabiać je wg własnych pomysłów, korzystając z pomocy i wiedzy ludzi na zagranicznych forach internetowych (tutaj ten samochód nie jest zbyt popularny).

Pojechałam sama do Berlina i nakupiłam tyle części, że nie byłam w stanie tego przewieźć do Polski - część rzeczy wysyłano mi jeszcze pocztą. Auto pochłonęło już dwa razy tyle, ile jest warte, ale radość i satysfakcja, która za tym idzie - tego nie da się wycenić! Mimo iż nigdy nie byłam w żadnych kółkach tuningowych, to one zaczęły interesować się mną. Na początku myślano, że jestem mężczyzną, ponieważ zawsze podpisywałam się na forach inicjałami.

Dzięki swojej pasji poznałam grono naprawdę wspaniałych ludzi - opowiada. Magda część zmian przy samochodzie dokonywała własnoręcznie. - Jak tylko mogę coś zrobić sama, to to robię, niestraszny mi brud i smar garażowy, sama pomagałam nawet wyciągać silnik z auta, sama zakładałam też zawór upustowy turbiny, filtry, elementy nadwozia. To trzeba kochać! - mówi.

Magdalena nie jest wyjątkiem, coraz więcej kobiet interesuje się sposobami na ulepszanie swoich samochodów. Na tyle, na ile pozwalają im umiejętności i dostępny sprzęt, chętnie same dokonują modyfikacji, łamiąc stereotypy, wciąż tak silnie zakorzenione w społeczeństwie.