Standardowo ubezpieczyciele orzekają szkodę całkowitą, jeśli wyliczone koszty naprawy przekraczają 70 proc. wartości pojazdu sprzed szkody. Nowa definicja wprowadzi jednolite zasady określania kosztów naprawy na potrzeby kwalifikacji szkody. Będą one zależeć od wybranego przez klienta wariantu ubezpieczenia, a nie od tego, czy mamy do czynienia ze szkodą całkowitą czy częściową. Dzięki temu zostanie osiągnięte zrównanie w prawach do świadczenia z ubezpieczenia wszystkich klientów Generali. Wiadomo już, że także inne firmy prowadzą z Rzecznikiem Finansowym rozmowy w tym samym zakresie.

Rzecznik Finansowy w sierpniu i wrześniu 2020 r. skierował wezwania do dobrowolnej zmiany praktyk do 13 zakładów ubezpieczeń. Niektóre z nich podjęły rozmowy mające na celu ustalenie nowych warunków umów ubezpieczenia. Inne odmówiły negocjacji i dlatego Rzecznik Finansowy skierował trzy pozwy w sprawie stosowania nieuczciwych praktyk rynkowych.

O co chodzi w sporach z ubezpieczycielami?

Jak już wielokrotnie pisaliśmy, zastrzeżenia Rzecznika Finansowego budzi stosowanie różnych kryteriów wyceny rozmiarów szkody w zależności od tego, czy jest ona całkowita czy częściowa. Oznacza, to że ubezpieczyciele dość dobrowolnie zmieniają sposób wyceny. Pokrzywdzeni są tu szczególnie klienci kupujący tańsze, tzw. kosztorysowe warianty autocasco.

Jeśli ubezpieczyciele widzą możliwość orzeczenia szkody całkowitej, szacują koszty naprawy z użyciem najwyższych cen części i najwyższych kosztów robocizny. Dzięki temu stosunkowo łatwo osiągają sytuację, w której szacowane koszty naprawy przekraczają 70 proc. wartości auta z dnia szkody. Pozwala to ubezpieczycielowi wypłacić odszkodowanie stanowiące różnicę między wartością pojazdu z dnia szkody i wartością rozbitego pojazdu. Nie mogąc liczyć na pokrycie kosztów naprawy klienci, szczególnie posiadający starsze auta, zmuszani są w takiej sytuacji pozbyć się rozbitego samochodu.

Właściciele kilkuletnich pojazdów częściej wybierają tańsze warianty ubezpieczenia, w których koszty naprawy są wyliczane według cen tańszych części (tzw. zamienników) i kosztów robocizny stosowanych poza siecią autoryzowanych stacji obsługi. Zdaniem Rzecznika według tych parametrów powinny być szacowane koszty naprawy, bez względu na to czy szkoda jest częściowa czy całkowita. Wówczas posiadacze starszych aut częściej będą mieli możliwość ich naprawy.

Dlaczego ubezpieczycielom zależy na tzw. szkody całkowitej?

Załóżmy, że wartość auta z dnia szkody wynosiła 15 tys. zł, a rozbite auto można sprzedać na aukcji za 9 tys. zł. Jeśli koszty naprawy przekroczą 70 proc. wartości auta z dnia szkody (w tym wypadku 10,5 tys. zł), to ubezpieczyciel orzeknie tzw. szkodę całkowitą. Wówczas od wartości auta z dnia szkody (15 tys. zł) odejmie wartość pozostałości (9 tys. zł) i wypłaci 6 tys. zł odszkodowania. Brakujące 9 tys. zł klient może otrzymać ze sprzedaży wraku np. na aukcji.

Zgodnie z warunkami umowy, klient zawsze może naprawiać auto (tzw. szkoda częściowa), gdy koszty nie przekroczą granicy opłacalności kosztów naprawy. Standardowo jest to 70 proc. wartości auta z dnia szkody (czyli w naszym przykładzie 10,5 tys. zł). Jak łatwo policzyć, jeśli koszty naprawy wyniosą np. 10 tys. zł, to koszt likwidacji metodą szkody częściowej będzie o 4 tys. zł wyższy, niż przy szkodzie całkowitej. Dlatego ubezpieczycielom tak zależy na orzekaniu szkód całkowitych.

Kluczem jest sposób szacowania kosztów naprawy

Jak wyjaśnia Rzecznik Finansowy, jedna ze stosowanych obecnie umów przewiduje stosowanie korekty przy wycenie cen części. Np. dla ośmioletnich pojazdów stosuje się tzw. współczynnik korygujący w wysokości 55 proc. względem cen nowych części dystrybuowanych przez oficjalnych producentów lub importerów pojazdu. Natomiast dla potrzeb ustalenia, czy zachodzi szkoda całkowita ubezpieczyciel stosuje najwyższe parametry, tj. ceny nowych części dystrybuowanych przez oficjalnych producentów lub importerów pojazdu. Jaki to miało skutek finansowy?

To wyjaśnia podany przez RF przykład. Załóżmy, że najwyższe możliwe koszty części zamiennych to 10 tys. zł. Bez postulowanych przez Rzecznika zmian, na potrzeby szacowania szkody całkowitej ubezpieczyciel uwzględnia za każdym razem koszty części na poziomie 10 tys. zł. Upowszechnienie się postulowanych przez Rzecznika zmian będzie korzystne dla klientów. Wobec tych decydujących się na wariant kosztorysowy ubezpieczenia (z uwzględnieniem 55 proc. wskaźnika korygującego) będzie to wartość 4500 zł. Widać więc, że jeśli klient zdecyduje się na tańszy wariant ubezpieczenia, ubezpieczycielowi trudniej będzie orzec szkodę całkowitą.