W 1988 r. dostała w prezencie ślubnym od swojego męża nowiutkiego Cadillaca Eldorado. Dziś, po 25 latach, Cadillac Violetty Villas trafił na sprzedaż – został wystawiony w popularnym serwisie ogłoszeniowym. Pod maską 4,5-litrowy silnik V8 i... instalacja gazowa!
Samochody należące do gwiazd – żyjących lub, jak naszym przypadku, niestety zmarłych – zawsze cieszyły się powodzeniem wśród kolekcjonerów. Nawet auto tak nijakie jak Cadillac Eldorado 10. generacji, który w niczym już nie przypomina swego o 10 lat starszego, rozpasanego poprzednika z pięciometrowym nadwoziem i 8,2-litrowym monstrum pod maską, nie mówiąc już o barokowych krążownikach z końca lat 50. XX w.
Cóż, Amerykanie rozpoczęli downsizing, kiedy w Europie jeszcze nikomu się o takim trendzie nie śniło. Co by jednak nie mówić, eks-samochód Violetty Villas ma wszystkie atrybuty pojazdu zbudowanego po tamtej stronie Atlantyku – silnik z ośmioma cylindrami w układzie V, automatyczną skrzynię biegów, tapicerkę siedzeń z pikowanej skóry oraz winylowy dach. Instalacja gazowa to jednak typowo polski akcent.
Instalację LPG trudno wypatrzeć, ale jest. "Sercem" układu jest w tym przypadku reduktor SE-81 produkcji Landi Renzo
Nie wiadomo niestety, na jakim etapie życia samochód przeszedł na autogazową dietę. Informacje o samym systemie zasilania silnika LPG również są skąpe, jednak widać, że jest to dosyć proste rozwiązanie (układ podciśnieniowy), ponieważ silnik Caddy'ego (nie mylić z Volkswagenem) "karmiony" jest za pośrednictwem dwupunktowego wtrysku benzyny. Auto, choć kupione w Stanach, ma polskie tablice i polski dowód rejestracyjny, a na potwierdzenie autentyczności wystawiono odpowiedni dokument.
Trzeba przyznać, że stan Eldorado nie jest idealny (zwłaszcza wnętrze domaga się gruntownego odświeżenia). Ogłoszenie zniknęło tak szybko, jak się pojawiło i teraz możemy się już tylko domyślać: czy Cadillac Violetty Villas ozdobi prywatną kolekcję czy też zostanie – po przejściu wszystkich niezbędnych prac renowacyjnych – wystawiony na widok publiczny w którymś z polskich muzeów motoryzacji? Kibicujemy tej drugiej opcji!