Nowy supersamochód, którego nazwa nawiązuje do klasycznego Ferrari 250 GT Berlinetta, został wyposażony w 6,3-litrowy motor V12, który oddaje kierowcy we władanie moc 740 KM oraz 690 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Z 80 proc. tej drugiej wartości można skorzystać już od 2500 obr./min.

Silnik auta to ta sama jednostka, która napędza Ferrari FF, ale inżynierowie wzmocnili go dodatkowe 80 KM i 70 Nm. Tak przygotowany samochód na sprint do setki potrzebuje 3,1 s, a rozpędzenie go od 0 do 200 km/h zajmuje tylko 8,5 s.

Ferrari F12 Berlinetta (Genewa 2012) Foto: Onet
Ferrari F12 Berlinetta (Genewa 2012)

Samochód bazuje na całkowicie nowej ramie przestrzennej, do której produkcji wykorzystano 12 różnych rodzajów aluminium. Za stylistykę nadwozia odpowiadają specjaliści z Ferrari Styling Center i studia Pininfarina.

Fascynująca jest wojna V-dwunastek między Ferrari a Lamborghini. Gdy wydawało się, że Lambo na długo zasiadło na tronie ze swoim 700-konnym wolnossącym V12 Aventadora, rok później, gdy Aventador wchodzi do produkcji, Ferrari przebija je o 30 KM.

Jeszcze 3 lata temu wydawało się, że Veyron ze swoimi 16 cylindrami, 4 sprężarkami i 1001 KM pozostanie na zawsze poza zasięgiem włoskich supersamochodów, które konsekwentnie trwają przy (jak najbardziej słusznej!) zasadzie napędzania swych aut silnikami wolnossącymi - dziś różnica w mocy zmniejsza się do 25%. Co więcej, w przeciwieństwie do Veyrona są to prawdziwe samochody "do jeżdżenia" a nie "do wożenia się". Bez problemu wyobrażam sobie je na wąskim Grossglocknerze dostarczające przyjemności z ambitnej jazdy, czego nie mogę powiedzieć o Bugatti.

Samo F12 Berlinetta jest przepiękne, aż zapiera mi dech. Jest zdecydowanie bardziej eleganckie niż skrajnie awangardowy Aventador. Szczególnie przypadł mi do gustu tył z tym załamaniem pod światłami i ogólnie jego zgrabność. Podoba mi się także płynne przejście linii przodu i tyłu, ewidentnie zainspirowane najładniejszym samochodem świata - Alfa Romeo 8C.