Jazda na torze przez 24 godziny lubi płatać niespodzianki. Także było i tym razem. Ta niecodzienna próba, której celem było pobicie rekordu Polski ustanowionego przed prawie 50 laty. Motocykl WFM 125 został przygotowany przez wielkiego fana tej marki, byłego mistrza Polski, Włodzimierza Gąsiorka. Do udziału w tej próbie namówił uczniów warszawskich szkół, rownież zapalonych miłośników motocykli.
Gdy rozpoczynali w sobotę rano na torze warszawskiej FSO jeszcze widać było wiele wątpliowści. Czy wytrzymają zawodnicy, a przede wszystkim czy wytrzyma motocykl. Już chwilę po starcie nieoczekiwanie zawiodła prądnica. Później pojawiły się jeszcze kolejne, ale już stosunkowo niewielkie problemy. Przebita opona, zamoczony moduł elektryczny oraz uszkodzony przewód paliwowy, to jak na 24 godziny nieprzerwanej jazdy to rzecyzwiście niewiele.
Najbardziej obawiano się aury, a deszcz w nocy padał kilkakrotnie Kierowcy musieli jechać bardziej ostrożnie na śliskim torze.
Rano pojawili się pierwsi kibice, którzy podobnie jak i uczestnicy wierzyli w to udane przedsięwzięcie. Wśród nich także Marek Wachowski, który 8. pażdziernika 1959 roku ustanowił na tym samym torze dotychczasowy rekord, jadąc skuterem OSA 150.
- Raduje się dusza, gdy człowiek widzi młodych ludzi, ktorzy z taka pasją dążą do celu. Cieszę się, że po tylu latach postanowiono nawiązać do naszego rekordu. - powiedział Marek Wachowski
No i stało się! Punktualnie o godzinie 9.00 linię mety motocyklem WFM 125 przekroczył ostatni zawodnik. Po 24 godzinach, pokonaniu 900 okrążeń toru, każde o długości 2 200 metrów, co po przeliczeniu dało wynik 82,5 km/godz. i oczywiście jest nowym rekordem Polski. Dla przypomnienie rekord prędkości z 1959 roku wynosił 62,3 km/h.
Najbardziej oblegany był na mecie pomysłodawca przedsiewzięcia, Włodzimierz Gąsiorek, który powiedział:- Cieszę się, że jesteśmy na mecie. Nie miałem ani chwili wątpliwości, że ta próba nam się powiedzie.
Przy okazji warto wymienić wszystkich bohaterów tej 24 godzinnej próby: Rafał Rossa, Kamil Pabich, Dariusz Krasuski - mechanik, Mikołaj Bylicki, Ignacy Kraciuk, Karol Frindt i Filip Hryniewiecki.
A co na to bohaterowie, którzy zasiadali za kierownica motocykla WFM 125.
Rafał Rossa: Jechałem dla własnej satysfakcji. Wierzyłem, że się uda.
Dariusz Krasuski: Na poczatku miałem trochę wątpliwości, ale od 3 rano już wierzyłem, że dotrzemy do mety w rekordowym czasie.
Michał Bylicki: Z natury jestem optymistą, chociaż trochę zwątpiłem w momencie awarii prądnicy.
Ignacy Kraciuk: Zwątpiłem trochę po awarii modułu elektrycznego. W nocy było zimno, padał deszcz.
Brawa dla młodych bohaterów!