Czy Alex Wurz to bardziej ojciec, właściciel szkoły bezpiecznej jazdy, czy kierowca wyścigowy?

- Ważne, by połączyć wszystkie te sfery życia. Oczywiście, najważniejsza jest rodzina, ponieważ niezależnie od tego, co cię spotka w życiu, w rodzinie zawsze znajdziesz oparcie. Działalność związana z propagowaniem bezpieczeństwa na drodze jest bardzo interesująca. Nie tylko ze względu na fakt, że jest to rodzinny interes (ojciec Aleksa Wurza, Franz, jest autorytetem w kwestiach bezpieczeństwa drogowego i wspiera Aleksa w prowadzeniu szkół Test & Training na całym świecie - przyp. red.), ale łączy dwa bardzo istotne czynniki - biznes i bezpieczeństwo. W mojej opinii, bezpieczeństwo samo w sobie nie jest zbyt wdzięcznym tematem, ale jak pokazuje model naszej działalności, można jednocześnie wnosić wkład w ograniczenie wypadkowości na drogach i czerpać z tego zysk finansowy. Bycie kierowcą rajdowym jest wspaniałe, jednak w przyszłości swoją energię chcę skierować w stronę propagowania idei bezpieczeństwa. Także w Polsce, za pomocą Test i Training Safety Centre, którego jestem współwłaścicielem.

Swoją karierę zaczynałeś od BMX-ów. Teoretycznie powinieneś przesiąść się na motocykl. Ty jednak wybrałeś samochody, dlaczego?

- Mój ojciec był kierowcą rajdowym, ale w czasach mojej młodości w Austrii nie było jeszcze rozwiniętej infrastruktury kartingowej, więc wybrałem BMX-y. Od dzieciństwa zawsze byłem maniakiem sportu i to - jak mawiali moi rodzice - bardzo upartym. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem BMX-a - zapragnąłem mieć swojego. Rodzice postawili mi warunek - szkoła. Przyłożyłem się do lekcji, dostałem swojego pierwszego BMX-a, wystartowałem w pierwszych zawodach i... prawie je wygrałem. Tak to się zaczęło. Jednak dzień, w którym po raz pierwszy zobaczyłem gokarta, był ostatnim, w którym jeździłem BMX-em.

Odkąd w F1 jeździ Kubica, zainteresowanie tym sportem w naszym kraju znacznie wzrosło. Jak oceniasz szanse Roberta na zostanie mistrzem świata F1?

- Robert dzięki swojemu talentowi stoi przed wielką szansą, ale musi ją wykorzystać, gdyż sam talent to za mało, by zostać mistrzem świata. Fanów F1 i Roberta może zainteresować pewna historia. W roku 2006 zespół BMW Sauber zaprosił mnie na testy jako przyszłego kierowcę tego teamu. Rozmowy były bardzo zaawansowane, byłem po słowie z szefami BMW Sauber, jedynym zmartwieniem były moje rozmiary. Niestety, obawy potwierdziły się podczas testów bolidu - okazało się, że nie mieszczę się w siedzeniu. Robert dowiedział się o tym i powiedział: "chłopaki, ja tu będę świetnie pasował", ale wiem, że nawet jemu było tam piekielnie ciasno. Oczywiście, nie twierdzę, że to dzięki mnie Robert zawdzięcza swoje miejsce, ale obaj śmialiśmy się z tej historii, kiedy już było wiadomo, że on będzie jeździł dla BMW Sauber, a ja dla Williamsa.

Ile w F1 zależy od przygotowania samochodu, a ile od talentu kierowcy?

- Ciężko o jednoznaczną odpowiedź. Jedyne, co na pewno mogę powiedzieć, to to, że ani Alonso, ani Hamilton, ani Kubica nie byliby w stanie wygrywać w słabych samochodach, choć oczywiście, z drugiej strony, słaby kierowca nie wygrałby nawet w najlepszym bolidzie. Faktem jest, że F1 przyciąga najlepszych na świecie kierowców i najlepszych na świecie inżynierów. Jest to absolutny szczyt, gdzie powietrze jest tak rozrzedzone, że nie ma czym oddychać. Jednak by tam wjechać, potrzebujesz wygrywającego samochodu.

W brytyjskim rankingu na najlepszego kierowcę 2008 roku, aż pięciu kierowców F1 było przed pięciokrotnym mistrzem świata w rajdach - Sebastianem Loebem. Czy uważasz to za sprawiedliwe?

- Nic nie jest sprawiedliwe, a sport jest idealnym miejscem, by tego doświadczyć.

Jaka chwila z Twojej kariery najbardziej zapadła ci w pamięć?

- Za każdym razem, kiedy myślę o wyścigach, widzę inne obrazy. Nie trzymam w pamięci wspomnień zbyt długo, wolę koncentrować się na chwili obecnej i na przyszłości. Tak naprawdę do przeszłości wracam tylko wtedy, kiedy muszę podjąć decyzję, a przeżyte doświadczenia mogą mi w tym pomóc.

Jesteś prezesem jednej z najlepszych szkół bezpiecznej jazdy w Europie. Większość instruktorów to byli kierowcy rajdowi bądź wyścigowi. Czy ludzie jeżdżący 200 km na godzinę są wiarygodni, przekonując, że im wolniej, tym bezpieczniej?

- Kierowcy rajdowi doświadczają przeżyć na krawędzi fizycznych możliwości samochodu, ale w bezpiecznym środowisku. Nazywam wyścigi bezpiecznym środowiskiem, ponieważ zarówno samochód, jak i tor są o wiele bezpieczniejsze niż drogi publiczne. Ze względu na to, że kierowcy znają możliwości i granice, potrafią świetnie to przekazać. Nie zmienia to faktu, że wszyscy instruktorzy TTSC mają za sobą szkolenia spełniające najwyższe w świecie standardy. Jestem dumny, że instruktorzy TTSC są wzorem w tym biznesie.

Współczesne samochody są naszpikowane systemami wspomagającymi kierowców. Samochód zaczyna myśleć za kierowcę i coraz częściej działać za niego. Czy uważasz, że to krok w dobrą stronę?

- Wszystko, co wpływa na redukcję wypadkowości, jest mile widziane i niezwykle ważne. Historia systemów bezpieczeństwa sięga początków motoryzacji, jednak wciąż jest jeszcze sporo wyzwań na tym polu. Największy margines bezpieczeństwa jest po stronie kierowcy. To on ma kontrolę. Nawet najlepszy system nie jest w stanie naprawić fundamentalnych błędów kierowcy. Dlatego zawsze powtarzam: edukacja jest najważniejszym punktem w zmniejszeniu wypadkowości na drogach. Kierowca nigdy nie powinien polegać na innym systemie bezpieczeństwa niż własna edukacja i przewidywanie niebezpiecznych sytuacji.

Według Ciebie, bezpieczny kierowca to...

- ...taki, który nie powoduje wypadków i nie naraża innych. A wszystkim młodym wilkom chciałbym uświadomić, że samochód nie jest testerem na ilość testosteronu. To głupota ryzykować życiem własnym i innych. To wcale nie jest cool.

Jakie samochody stoją w Twoim garażu?

- Mam Peugeota Teepee (minibus) i Hondę FRV. Traktuję te auta jako transport od punktu A do punktu B. Większe emocje wzbudzają we mnie motocykle. I, oczywiście, amerykańskie muscle cary po modyfikacjach. Posiadam Forda 34 T-bucked w pełnym tuningu typu Hot-Rod, 52 Mercury Led Slid i Dodge Charger 72 Custom Muscle Car.

Rozmawiali Tomasz Siwiński i Krzysztof Dwornik

Alex Wurz ma 35 lat. Urodził się w Waidhofen Thaya w Austrii. Obecnie mieszka w Monaco z żoną Julią. Mają trzech synów: Feliksa, Charliego i Oscara. Jego hobby to kitesurfing, wspinaczka, rowery górskie. W F1 zadebiutował w 1997 roku w Kanadzie. Łącznie zaliczył 69 występów, dwa razy stając na podium. Obecnie wraz z ojcem Franzem prowadzi szkołę bezpiecznej jazdy Test & Training.