Maraton wygrała ekipa Wertgrund, w składzie której jechał Jörg Hardt z Porsche Carrera Cup. W ciągu doby pokonali oni 3249 okrążeń toru wKartcenter Cologne. Na drugim miejscu i 7 okrążeń za liderami zawody kończył team Dark Dog z gwiazdami DTM i FIA GT (Dirk Müller, BerndSchneider, Daniel La Rosa i Alexandros Margaritis). Jako trzeci linię mety minęli kierowcy Haus-Unkelbach.com, z 11 okrążeniami straty. Zespół młodych kartingowców, w którym Damian był jedyną gwiazdą motorsportu, stracił 54 „kółka” do triumfatorów.

Zarówno zawodnicy Griesemann-Gruppe.de, jak i innych teamów, nie ustrzegli się błędów (m. in. zbyt mało paliwa na pokładzie czy zbyt lekki kart) oraz przewinień, za które musieli ponieść karę. W najgorszym przypadku trzeba było odstać aż 3 minuty w boksach (czyli około 6 okrążeń)!

Jednym z problemów w „naszej” ekipie było niedobranie zawodników pod względem budowy ciała. Wzrost kierowców wahał się w przedziale 170-200 cm, a waga od 60 do 110 kg. Sprawiło to, że ustawienie gokarta musiało być bardzo kompromisowe. Damian jako VIP nie mógł spędzić zbyt dużo czasu za kierownicą, więc zdecydowaną większość pracy wykonali młodzieńcy z kartingu.

Gdy Polak zasiadał w pojeździe, prowadził się on nerwowo i był bardzo niestabilny. Pomimo tego, Damian udowodnił że wciąż pamięta jak szybko jeździ się gokartami, za każdym razem odrabiając mnóstwo czasu do liderów oraz ustanawiając 4 najszybsze okrążenie 375-metrowego toru w Kolonii.

- Zabawa była przednia - powiedział Damian Sawicki. Wszyscy jechali na sto procent i chcieli wygrać. Nikt nie żartował i dawał z siebie wszystko. Zawody bardzo mi się spodobały i już wiem, że wrócę tu za rok aby poprawić wynik. Start w Kolonii był moim pierwszym kontaktem z gokartem po 7 latach. Wykręciłem najlepszy czas pojedynczego okrążenia naszego zespołu – 25.76 sekundy. Był to zarazem czwarty czas w wyścigu a do pierwszego zabrakło mi tylko 0.1 sekundy. Pierwszy raz za kółkiem usiadłem po godz. 17 w sobotę, gdyż zmieniliśmy trochę strategię teamu. Przy okazji zdecydowaliśmy się na zmianę ciśnienia w oponach, aby kart lepiej się prowadził. Udało mi się wtedy awansować aż na 5 miejsce z 11 pola, z którego rozpoczynaliśmy wyścig. Potem jechałem przed północą, o 2 w nocy, 4 nad ranem i ostatni raz o 9. To był ogromny wysiłek, gdyż właściwie nocna jazda spoczywała tylko na moich barkach. Na zakończenie zawodów bardzo miło było usłyszeć od organizatorów, że chętnie widzieliby polski zespół w przyszłorocznej imprezie. Trzeba teraz popracować nad tym pomysłem i spróbować wystawić team składający się zpolskich kierowców.