Xmax 400 to skuter o sportowym zacięciu. Agresywny, wręcz drapieżny wygląd od razu rzuca się w oczy. Fanom sportowych, nowoczesnych pojazdów jednoślad na pewno od razu przypadnie do gustu.
Pewne elementy stylistyczne trochę jednak rozpraszały nas podczas jazdy. Poniżej lusterek plastiki formują coś w rodzaju „uszek”, które odwracają uwagę kierowcy podczas jazdy – a przynajmniej przez początkowych pierwszych kilka dni jazdy na skuterze. Odruchowo szukamy w nich… lusterek. Pewnie po jakimś czasie można się do tego zabiegu designerów przyzwyczaić, chociaż podczas naszego okresu testowego cały czas na te „uszka” zwracaliśmy uwagę.
Gdy patrzymy na przód Xmaksa, szczególną uwagę zwracają przednie lampy o drapieżnym „spojrzeniu”. Dwoje „oczu” wyżej to światła mijania; poniżej, pośrodku, umieszczono mniejszy, trzeci reflektor świateł drogowych. Wszystkie lampy wykonano w całości w technologii LED.
To pierwsza zmiana w stosunku do poprzedniej wersji Yamahy Xmax. W nocy światło ma naturalny, biały kolor (tzw. zimny biały; wpada nawet lekko w niebieski). Niestety światła nie są zbyt mocne i rozświetlają tylko niewielkie pasmo drogi przed kierowcą. Co gorsza, światła drogowe („długie”) umieszczono chyba tylko dla dekoracji, bo po włączeniu ich… prawie nic się nie zmienia. Na środku przed nami pojawia się tylko jaśniejszy punkt. Efekt pokazujemy na filmie poniżej. Nowy Xmax nie nadaje się zbytnio do szybkiej jazdy w nocy, bo kierowca po prostu nie będzie się czuł bezpiecznie, a widoczności nie poprawi nawet światłami drogowymi.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideoLiftingowi poddano także tylną lampę, chociaż ta w poprzedniej edycji też już była LED-owa. Trudno nam ocenić, czy bardzo podoba nam się wersja 2018, czy wcześniejsza.
Co ciekawe, chociaż lampy z przodu i tyłu wykonano w technologii LED, to kierunkowskazy wciąż wykorzystują stare, poczciwe żarówki (pozdrawiamy ich miłośnika, miłościwie nam panującego prezydenta!). Szczerze mówiąc nie mamy pojęcia, co kierowało inżynierami, że nie zastosowali także LED-ów do kierunkowskazów. Wyglądałyby znacznie bardziej nowocześnie, a przy okazji zużywałyby mniej prądu i byłyby trwalsze.
Prócz reflektorów LED nowinką w Xmaksie jest też system bezkluczykowy (w jednośladach to wciąż rzadko spotykane rozwiązanie). Podobnie jak w przypadku podobnych systemów w samochodach, kluczyk trzymamy cały czas w kieszeni spodni i dopiero gdy znajdziemy się w odległości około metra od skutera (a więc gdy np. usiądziemy na jego kanapie), blokady antykradzieżowe są dezaktywowane i pojazd można uruchomić. Chwilę zajmuje nauka blokowania kierownicy (wymaga przekręcenia kierownicy i przytrzymania przez kilka sekund przycisku Start/Stop), albo otwierania schowka pod siedzeniem lub klapki wlewu paliwa, ale po dwóch, trzech próbach okazuje się, że to rozwiązanie znacznie wygodniejsze niż siłowanie się z kluczykiem i próba znalezienia jego odpowiedniej pozycji, w której blokada kierownicy lub schowka w końcu „zaskakuje”.
Jak przystało na „czterysetkę”, Xmax jest dużym, wygodnym skuterem, ale jednocześnie nie tak przysadzistym, jak jego „starszy” brat, czyli model Tmax 530. Co ciekawe, identycznie wygląda Yamaha Xmax 125, który też udostępniono nam na krótkie testy. Komfort podróży jest identyczny, tylko sto dwudziestka piątka jest po prostu mniej zrywna (za to można na niej jeździć z prawem jazdy kategorii B - model 400 wymaga już kat. A).
Duża kanapa sprawia, że na skuterze komfortowo mogą podróżować dwie osoby. Jednocześnie dzięki optymalnym proporcjom Xmaksem bardzo wygodnie lawiruje się po ulicach miasta, zwłaszcza między samochodami stojącymi w korku (na Xmaksie jest to nieporównywalnie łatwiejsze niż na zdecydowanej większości motocykli).
Skuter ma świetne zawieszenie – jest sztywne, a jednocześnie bardzo sprawnie radzi sobie z wybieraniem nierówności. Pewnie czuliśmy się nawet jadąc drogami szutrowymi czy dziurawymi ulicami (idealnym przykładem jest zlokalizowana tuż koło lotniska ulica Kinetyczna w Warszawie, prawdziwy zabójca zawieszeń w skuterach czy samochodach) czy drogami typowymi dla podwarszawskiego Piaseczna. Na pewno duży wpływ na komfort jazdy ma też duże, 15-calowe koło z przodu (koło tylne jest mniejsze, 13-calowe).
Yamaha Xmax 400 to skuter bardzo żwawy. 400-centymetrowy silnik generuje moc aż 24,5 kW (33 KM) i 36 Nm momentu obrotowego – to wystarczy, by ruszając spod świateł zostawić w tyle większość typowych aut osobowych. Prędkość maksymalna to okolice 160 km/h; nie weryfikowaliśmy tej wartości, najszybciej jechaliśmy na testowanym przez nas skuterze 140 km/h. Xmax 400 ma fabrycznie zamontowaną szybę (jej wysokość nie jest regulowana), która – choć dość niska - całkiem dobrze chroni przed wiatrem, zwłaszcza gdy lekko się zgarbimy.
Za bezpieczeństwo skuterzysty odpowiada zestaw elektronicznych systemów, takich jak obowiązkowy obecnie we wszystkich skuterach ABS, ale także TCS (Traction Control System). Na przednim kole zamontowano dwie duże tarcze hamulcowe (o średnicy 267 mm); z tyłu znalazła się pojedyncza tarcza (też 267 mm). Podczas jazd testowych nie mieliśmy żadnej groźnej sytuacji na drodze, więc żaden z tych systemów nie musiał wkraczać do akcji, ale dobrze jest mieć świadomość, że w razie potrzeby mamy takie rozwiązania gotowe na to, by w sytuacji awaryjnej zredukować ryzyko wypadku lub wywrotki.
Podczas jazdy miejskiej średnie spalanie w trakcie naszych testów wyniosło około 4,4 l/100 km. Pozwala to przejechać około 250-300 km na pełnym baku paliwa, którego pojemność to 13 litrów
Kanapa w Xmax 400 jest dwupoziomowa. Pasażer siedzi nieco wyżej. Kanapa wykonana jest z trzech rodzajów materiałów, „skóropodobny” i zamszowy, z dodatkowymi, metalowymi wstawkami z logo Yamaha. Wygląda to bardzo efektownie, a jednocześnie kanapa jest wygodna i ergonomiczna, zarówno dla kierowcy, jak i pasażera.
Kierowca ma do dyspozycji podesty poziome i ukośne – niestety te ostatnie umieszczone są trochę za blisko, więc wyżsi kierowcy nie będą mogli wygodnie rozprostować nóg, tak jak jest to możliwe w przypadku większej Yamahy Tmax czy chociażby na recenzowanym przez nas Kymco Xciting 400i. Posiadacze Xmaksa muszą się pogodzić z tym, że nogi zawsze będą mieć ugięte w kolanach, nawet jeśli stopy umieszczą na podestach ukośnych.
Pod kanapą znajduje się potężny schowek, w którym bez problemów schować można dwa kaski (nawet integralne), a między nimi zmieści się jeszcze plecak! Tak pojemny schowek to ogromna zaleta nowego Xmaksa, bo praktycznie zbędne będzie dokupywanie dodatkowego kufra (chociaż wciąż można go zamontować, jeśli właściciel pojazdu będzie potrzebował jeszcze większej przestrzeni bagażowej - trzeba wtedy jednak dokupić akcesoryjny bagażnik pod kufer).
Pod kierownicą znalazły się jeszcze dwa dodatkowe, mniejsze schowki, na drobiazgi takie jak portfel, rękawice czy klucze do domu. Lewy schowek jest zamykany na kluczyk, prawy można otworzyć w dowolnym momencie (także gdy skuter jest wyłączony i zaparkowany), więc lepiej nie chować tam nic cennego. W lewym schowku znalazło się dodatkowo gniazdo zapalniczki 12 V, więc można z tego gniazda podładować np. smartfona (ładowarkę wtykaną do gniazda zapalniczki trzeba jednak dokupić sobie samodzielnie).
Yamaha Xmax 400 to jeden z ciekawszych skuterów z silnikiem 400 cm³, które testowaliśmy. Wygodny, zrywny, łatwy w prowadzeniu i manewrowaniu, w dodatku o bardzo atrakcyjnym (przynajmniej naszym zdaniem) wyglądzie. W zasadzie jedynym istotnym problemem jest mało skuteczne oświetlenie z przodu – reflektory LED Xmaksa, choć bardzo nowoczesne, mają mały zasięg, a światła drogowe praktycznie nic nie zmieniają. Co ciekawe, mieliśmy też okazję testować najnowszą wersję Yamahy Tmax 530, również z reflektorami LED, i tam ten problem nie występuje. Xmax na pewno wymusi wolniejszą i ostrożniejszą jazdę w nocy, ale już za dnia, przy dobrej widoczności, można odkręcić manetkę i cieszyć się dużą dynamiką skutera.
Yamaha Xmax 400 nie jest niestety skuterem tanim. W podstawowej wersji kosztuje 29,9 tys. złotych. Cena ta może się jeszcze znacząco zwiększyć, bo Yamaha oferuje ponad 30 różnych dodatków do tego modelu, jak sportowa szyba (400 zł), tylny bagażnik pod kufer (740 zł), wydech Akrapovič (3495 zł), podgrzewane manetki (730 zł) czy oparcie dla pasażera (280 zł). Przy odrobinie zaparcia można nawet cenę skutera z akcesoriami podbić w okolice 40 tys. złotych ;)
Xmax 400 dostępny jest w trzech kolorach, niebieskim (Phantom Blue - testowany przez nas) i dwóch odmianach szarego (Sonic Grey i Blazing Grey). Nie ma w tej palecie czarnego ani białego. Można zamówić co prawda specjalną wersję Xmax 400 Iron Max, która jest niemal czarna (producent nazwał tę odmianę kolorystyczną „Sword Grey”), ale odmiana ta jest prawie o dwa tysiące złotych droższa (kosztuje już 31,7 tys. zł). Prócz ciemnego koloru dostajemy też trochę inne siedzisko, skórzane elementy na schowkach pod kierownicą i aluminiowe podnóżki.