Spokojnie, bez pośpiechu, czyli po szwedzku

Pierwsze kilometry zaskakują - jako jedyna nie mieszczę się w limitach prędkości! 40 km/h to nie 60, 100 km/h to nie 120. Nie jestem kierowcą szalonym, ale tutaj tak się czuję. Biorę oddech, odpuszczam gaz i znajduję sobie miejsce wśród sunących pojazdów.  Zwalniam, chociaż z przyjemnością pędziłabym dalej – dobry asfalt i zakręty zapraszają do zabawy.  Jak Oni to robią? Mają piękne drogi i dobre samochody a zachowują rozsądek? Ten drogowy porządek sprawia, że czuję się tu bardzo bezpiecznie i mogę w pełni czerpać radość z podróży. Jedynie pojawiające się nieraz znaki ostrzegające przed zwierzętami  przypominają, że matka natura jest ponad przepisami i trzeba się z nią liczyć.

Złote skarby i kamienny krąg

Kręte drogi prowadzą między sadami jabłkowymi, za drzewami przebija grant Bałtyku i białe piaski zatoki Hanöbukten. Zwalniam jeszcze bardziej, bo sielski krajobraz wymaga chwili uwagi. Wyprzedza mnie czerwone Ferrari. Oczywiście nadal przepisowo.  Nie przestaję się dziwić. Zatrzymuję się w Kiviks Musteri – rodzinnej przetwórni jabłek. W malowniczej scenerii,  czwarte pokolenie rodziny Akesson zamyka „złoto” Skanii w butelkach, słoikach, kartonach.

Ania Jackowska w Szwecji
Ania Jackowska w Szwecji

Stąd, najpyszniejsze cydry, konfitury, soki jabłkowe, rozjeżdżają się po całym świecie. O tym wszystkim dowiaduję się w „Domu jabłka” –  przedstawiającym historię słynnej jabłkowej rodziny i etapy produkcji jabłkowych smakołyków. Z orzeźwiającą lemoniadą  kładę się na trawie pod niewielką jabłonią -to jeden z 70 gatunków, rosnących w tutejszych sadach.

Ten moment to uczta dla wszystkich zmysłów. Pełen relaks. Pakuję na drogę jabłkowe „prosecco” (bezalkoholowe) i kawałek jabłkowego placka. Odjeżdżając czuję znajomy, lekko wytrawny, szlachetny zapach. Tak może pachnieć tylko najlepszy Calvados! Jadę dalej i upajam się widokiem.  Małe porty, wioski rybackie, niskie domy i ogrody pełne kwiatów. Słońce coraz mocniej grzeje. Kolejny przystanek. Zostawiam Tracera za wydmą i drewnianą ścieżką dochodzę do piaszczystej plaży Sandhammaren.  Kolejny złoty skarb Skanii ciągnie się kilometrami.

Nie ma tłumów, nie ma parawanów. 20 kilometrów dalej zatrzymuję się w Kåseberga. Czuję lekkie zmęczenie - noc na promie, emocje bycia w podróży i nowym miejscu, robią swoje. To jest ten moment, w którym „nie chce mi się”, negocjuje z „muszę wszystko zobaczyć”. Kamienny krąg Ales Stenar – jedną z największych atrakcji regionu bardzo chcę zobaczyć, więc… muszę dać radę. Ales Stenar zachwyca od pierwszego spojrzenia - na zielonej łące zawieszonej gdzieś między morzem a niebem, stoi  59 głazów tworząc kształt łodzi.

Ania Jackowska i podróż do Szwecji
Ania Jackowska i podróż do Szwecji

Tajemnicy tego miejsca, do tej pory nie rozwiązali ani naukowcy, ani słynny komisarz Wallander z pobliskiego Ystad. Dlatego każdy z nas, ma szansę odkryć ten skrywany przez wieki sekret.  Ale kiedy to zrobicie,  zostawcie go dla siebie. Aby nadal, Ales Stenar było tak pięknie tajemnicze. Myślę o tym niezwykłym miejscu kilka godzin później, siedząc w kawiarni w Ystad.  Późnym popołudniem portowe miasteczko jest już trochę senne. Pomalowane na żywe kolory średniowieczne domy, ledwo wystają zza kwitnących róży i malw. Wracając do hotelu, słyszę dźwięk trąbki. To znak, że trębacz-obserwator z wieży kościoła Św. Marii czuwa. Średniowieczna tradycja przetrwała do dzisiaj, dając mieszkańcom Ystad poczucie bezpieczeństwa i spokojny sen. Ja też czuję się bezpieczna.

Malmö

Malowniczą drogą nr.9, miejscami niemal schodzącą do morza, dojeżdżam do Smygehuk - najbardziej na południe wysuniętego miejsca Szwecji. Niewielka mżawka weryfikuje ilość podróżnych. W tej chwili nie ma ich zbyt wielu. Jeżeli są, to ubrani w kalosze, sztormiaki – pogodzeni z tym, że nie zawsze świeci słońce. Ale zadowoleni.

Ja też powoli zaczynam się z tym godzić, a  nawet zaczynam lubić tą szwedzką chimeryczność klimatu.  Kilku biegaczy rozpoczyna trening, dzieci ze szkółki żeglarskiej przygotowują się do wypłynięcia w morze. Czasem zatrzyma się jakiś samochód, ktoś wychodzi, robi zdjęcie i jedzie dalej.  A dla mnie  jest coś niezwykłego w tym niewielkim punkcie na krańcu i zatrzymuję się tu na dłużej. Mały port, latarnia morska, galerie sztuki, restauracja. Na niewielkim wzgórzu stoi naturalnych rozmiarów rzeźba kobiety z rozwianymi włosami.

To  Birgit Holmquist - babcia słynnej hollywoodzkiej aktorki Umy Thurman. Staję obok niej i patrzę w tym samym co ona kierunku. I wychodzi słońce. No polach golfowych położonych nad samym morzem pojawiają się gracze. Dojeżdżam do Osady Wikingów Foteviken. Wioskę zbudowano w miejscu, w którym w 1134 roku odbyła się wielka bitwa. Muzeum na świeżym powietrzu to pouczająca lekcja historii, w której każdy może uczestniczyć.

Zamieniam motocyklowy strój na sukienkę z epoki i zasłuchana w historie średniowiecznych wojowników, idę za swoim przewodnikiem, który wprowadza mnie w życie wioski i jej mieszkańców. Spacerujemy między namiotami, zaglądamy do domów. Wioska tętni życiem. Przenoszę się na chwilę w inny świat, blisko ludzi i blisko natury. Bez smartfonów, komputerów, pośpiechu. Miła odmiana. Dla tymczasowych mieszkańców Foteviken, czas się zatrzymał.  Ja muszę jechać dalej.

"Kobieta na motocyklu" w Szwecji
"Kobieta na motocyklu" w Szwecji

Malmöeksperyment -  blisko natury. Tłumaczy mi to wszystko Thomas - "opowiadacz" historii i legend. Słucham. Tak jak słuchają dorośli i dzieci. I wcale nie spieszy mi się aby wracać do rzeczywistości internetu, smartfonow, pośpiechu. Chociaż brakowałoby mi w tym świecie Tracera;)zamieniając motocykl na kajak, zmieniam perspektywę, z której będę przyglądać się Skanii.  Wypływam w morze. Most nad cieśniną Sund, łączący Szwecję i Danię, odbija światło popołudniowego słońca.  To najdłuższy na świecie most pomiędzy dwoma państwami: ze szwedzkiego Malmö, można wjechać wprost do duńskiej Kopenhagi.

Zmieniam kierunek i płynę wprost na strzelistą sylwetkę „Turning Torso” – najwyższego drapacza chmur w Skandynawii.  Zaszczytne pierwsze miejsce zawdzięcza 190 metrom, a światową sławę 90 stopniowemu skrętowi od podstawy do ostatniej kondygnacji. Wpływam do Portu Zachodniego i mam go niemal na wyciągniecie wiosła! Zagaduję wędkarzy, obserwuję ludzi siedzących w modnych restauracjach. I sama mam ochotę chwilę odpocząć w jakimś przyjemnym miejscu.

Na odpoczynek i relaks w Malmö najlepiej nadaje się… 100 letnia łaźnia Ribersborgs Kallbadhus. Wizyta w niej, to codzienny rytuał wielu mieszkańców Malmö. Przeszklone sauny wychodzą na otwarte morze.  Widok granatowej wody uspakaja. Kiedy jest już bardzo gorąco, tak jak inni, w stroju Ewy wskakuję prosto do lodowatego Bałtyku! Motocykl, kajak, kąpiel w morzu, bliżej natury już być nie mogę. Podoba mi się. Dzień kończę wyciągniętym z kufra, lekko wstrząśniętym jabłkowym „prosecco” z Kiviks Musteri . Na zdrowie! Skål!  Za podróż, za przyczepność dróg Skanii.

Czarna katedra, koniec świata i Tracer w garażu

15 km jazdy motocyklem od Malmö leży Lund - niewielkie, ale pełne energii miasto uniwersyteckie. I to 15 minut warto pokonać aby w Lund się zatrzymać. Mimo pochmurnego dnia, jest tu bardzo kolorowo i chociaż rok studencki już się skończył, w mieście nadal króluje młodość. Kwitną kwiaty na przydomowych klombach, brukowanymi uliczkami przemykają rowery. W te najładniejsze zakątki Lund nie można wjechać motocyklem, ale to dobry pretekst żeby z niego zejść .

Chcąc poznać urok tego miasta trzeba po nim pospacerować. I koniecznie zrobić przerwę na „fika” – małą przyjemność, czyli kawę, którą w Szwecji pije się przy każdej okazji. Kawiarnie, bary pełne młodych ludzi. Nowe i  stare świetnie się tu dogadują.  Nowoczesna architektura z zabytkami, młody duch  z tradycją. Tą międzypokoleniową przyjaźń najlepiej podziwiać w Kulturen – niezwykłym skansenie w środku miasta. Zebrano w nim domy z całej Szwecji, pokazując ich różnorodność w zależności od czasu z którego pochodzą i przeznaczenia.

Anna Jackowska
Anna Jackowska

Ścieżkami skansenu przechodzę z jednej epoki do drugiej- spaceruję między średniowieczem a XX wiekiem. Raz jestem na salonach, raz w wiejskiej chacie. To szybki sposób na poznanie kultury różnych regionów Szwecji, bez obawy na zapłacenie mandatu za przekroczenie prędkości. Na koniec zostawiam sobie „czarną perłę” miasta, średniowieczną katedrę –najlepszy przykład stylu romańskiego w Skandynawii, uznaną za jeden z siedmiu cudów tego kraju. „Chłopcy z Lund”, dwie, 55 metrowe wieże czujnie spoglądają na miasto i jego mieszkańców. Zegar astronomiczny z 1420 roku przypomina o upływie czasu ale i trwałości rzeczy wielkich i wyjątkowych. Wybija 15. Słychać muzykę, która na chwilę przerywa panującą we wnętrzu absolutną ciszę. Po kilku minutach wychodzę na gwarną ulicę.  I w drogę!

Na północ Skanii ! Pogoda robi się coraz bardziej kapryśna, krajobraz coraz bardziej dramatyczny. Pasują do siebie idealnie. Wjeżdżam na półwysep Kullen. Kręta droga wspina się niemal na szczyt ogromnej skały na której znajduje się Rezerwat Przyrody Kullaberg.  Poszarpane, klifowe wybrzeże, groźne skały i najwyżej w Szwecji położona latarnia morska. Niewielki budynek skrywa w sobie niezwykłą moc – największą soczewkę szwedzkiego wybrzeża. To miejsce szczególnie niebezpieczne. Przede mną morze Bałtyckie spotyka się z Północnym a zdradliwe prądy i skały od wieków są zagrożeniem dla żeglarzy.

Deszcz który lekko siąpił, zamienia się w ulewę. Na burzę w takim miejscu powinno się sprzedawać bilety jak na teatralny spektakl. Biegiem wracam do starej latarni. Słucham deszczu, słucham niebywałych historii, oglądam archiwalne zdjęcia. W takich momentach kawa smakuje najlepiej a cynamonowo kardamonowe  ciastko kanelbullar to prawdziwa delicja.   I już wiem, że to jest moje miejsce w Skanii. Chociaż mapy mówią co innego, to według moich miar, właśnie tu jest najdalej,  bo  blisko końca Świata. Na pewno tego skańskiego.

Ania Jackowska i Szwecja na motocyklu
Ania Jackowska i Szwecja na motocyklu

Po Kullaberg jeszcze mocniejsze uderzenie! W rytmie rock’n’ rolla i dźwięków motocyklowych silników. Deszcz nadal zacina, dlatego kiedy ciężka brama, parterowego budynku podnosi się, trochę zaskoczona wjeżdżam motocyklem do środka i parkuję między stolikami. Nie jestem pierwsza!  Obok dwa Harley Davidsony. „Garaż” w  Höganäs to raj dla każdego motocyklisty.   Good Stuff for Good People – tłumaczy mi właściciel. Miejsce dla tych, którzy wiedzą o co w tym motocyklowym życiu chodzi, są głodni, popsuł im się motocykl, lub po prostu chcą pogadać z bratnią duszą. Przy barze, motocyklach, przed dalszą drogą. Duch Easy Ridera patrzy tu na mnie z góry.

Nawet bardzo grzeczne dziewczynki w takim miejscu powinny pozwolić sobie na odrobinę szaleństwa! Dlatego jak prawdziwa twardzielka zjadam gigantycznego hamburgera. Garage Bar w Höganäs to obowiązkowy przystanek dla wszystkich. Niegrzecznych, grzecznych, z rockandrollową i anielską duszą.

Czas wracać do domu...
Czas wracać do domu...

Z bram piekieł wjeżdżam w romantyczne ogrody Sofiero.  XIX wieczny zamek, letnia rezydencja ówczesnego króla Szwecji Oskara II i jego małżonki Zofii, ogrody, które właśnie teraz – na przełomie maja i czerwca, kwitną najpiękniej, uznane zostały za najpiękniejszy królewski park Europy.  Sekretne przejścia, ścieżki wśród kwiatów i zieleni prowadzące w nieznane. Ogród przyjemności, Jar rododendronów, Ścieżka róż, Ogród zapachów królowej Ingrid - stąpając po królewskich alejach, nawet w ciężkiej deszczówce i mokrych butach czuję się  jak księżniczka. Na ostatnią noc zatrzymuję się w Helisngborgu.

Mam słabość do portowych miast i opowieści marynarzy. Panoramę portu położonego przy najwęższym przesmyku cieśniny Sund  podziwiam spod wieży Kärnan. Wielojęzyczny gwar restauracji na placu Stortorget u stóp dostojnego ratusza, światła promów przybijających do brzegu. Mam wrażenie, że każdy jest tu w jakiejś podróży. Ja też, chociaż zdaję sobie sprawę, że moja podróż po Skanii dobiega końca.

Życzenie na drzewie

- Chciałabym tu wrócić – życzenie, zapisuję na małej kartce i przywiązuję do drzewa. Podobnych karteczek, rozwieszonych na kilku drzewach są tysiące. To rzeźba Yoko Ono – „Drzewo życzeń” w najbardziej niezwykłej w Szwecji galerii sztuki w pięknym, ogromnym lesie. Artyści z całego świata stworzyli niezwykłą przestrzeń, poruszającą wyobraźnię i dorosłych i dzieci. Wspinam się po kolorowych klockach, bujam na wielkiej huśtawce zawieszonej na drzewie, wygrzewam się w promieniach słońca...namalowanych między drzewami.

Chodzę po lesie, szukając zaskoczeń.  Zanurzam się w naturze, zanurzam się w marzeniach. I wracam dopisać jeszcze jedno życzenie.  W Wanås przypominam sobie, że w marzeniach i życzeniach nie ma żadnych ograniczeń. Ostatnia szwedzka kawa, ciepła zupa przed dalszą drogą. Proste, świeże smaki. Magnetyczna natura ma tu niezwykle mocne przyciąganie.

Partnerem wyjazdu jest Yamaha Motor Polska (https://www.yamaha-motor.eu/pl/index.aspx)