Choć druga generacja Mini Countrymana na pierwszy rzut oka przypomina poprzednią, to jednak zaprojektowano ją na nowej platformie. Auto jest dłuższe o 20 cm, szersze o 3 cm i ma o 7,5 cm większy rozstaw osi. Zmiana wymiarów zaowocowała większą przestronnością. Dodatkowo dzięki możliwości wzdłużnego przesuwania tylnej kanapy, pochylania jej oparć lub składania w stosunku 40:20:40 wnętrze łatwiej dopasować do bieżących potrzeb. Tylną klapę można też zdalnie otwierać i zamykać, a ciekawą opcją jest tzw. Picnic Bench, czyli rozkładana z bagażnika „ławka” dla dwóch osób.
Na pokładzie nie zabrakło oczywiście nowoczesnych gadżetów. Są to m.in. system Mini Connected z rozbudowaną funkcją asystenta mobilności, łącznością z internetem, serwisami społecznościowymi i usługami w cyfrowej chmurze, nawigacja Mini Professional czy Mini Country Timer, rejestrujący umiejętności kierowcy podczas jazdy w terenie lub na zaśnieżonych drogach.
Nowa paleta jednostek napędowych obejmie w początkowym okresie sprzedaży dwa silniki benzynowe: 3-cylindrowe 1.5/136 KM i 4-cylindrowe 2.0/192 KM oraz dwa diesle 2.0 R4 w wariantach 150 i 190 KM. Wszystkie z napędem na przód lub na 4 koła ALL4. Po raz pierwszy w ofercie pojawi się też hybryda typu plug-in z 3-cylindrowym silnikiem 1.5/136 KM, napędzającym przednie koła, i motorem elektrycznym, którego 88 KM będzie trafiać na oś tylną. Łączna moc układu to 224 KM, a auto w trybie elektrycznym ma mieć zasięg do 40 km i umożliwi jazdę z prędkością nawet 125 km/h.
Ceny i dokładną specyfikację powinniśmy poznać na początku przyszłego roku.
Naszym zdaniem
MINI stawia na nowoczesne rozwiązania, elektroniczne gadżety i większą funkcjonalność. To powinno spodobać się młodym klientom. W końcu to oni stanowią główną grupę nabywców marki. Z niecierpliwością czekam na jazdy testowe, żeby przekonać się, czy jeździ lepiej od poprzednika.