Każdy lub prawie każdy, kto interesuje się motoryzacją i wyścigami, próbował swoich sił za kierownicą cyfrowego samochodu. To świetna zabawa i możliwość zrealizowania w pewnym stopniu swojej pasji, której z różnych powodów nie można oddać się w świecie realnym. Okazuje się jednak, że ścigając się na wirtualnych torach, jesteśmy znacznie bliżej prawdziwego sportu niż się nam wydaje. Odkładając bowiem na bok gry typowo rozrywkowe i zręcznościowe, współczesne symulatory są tak bardzo realne, że jeżdżąc wyłącznie wirtualnie, można nauczyć się naprawdę dobrze radzić sobie za kierownicą. Wirtualne wyścigi otworzyły już zresztą drzwi do kariery symulatorowym kierowcom. Jest to więc świetny, znacznie tańszy niż prawdziwe ściganie się, ale niemal w niczym mu nie ustępujący sposób na poprawienie swoich umiejętności za kierownicą, realizację swojej pasji, a przede wszystkim na świetną, bardzo realistyczną zabawę.

Już w 2008 r. Lucas Ordonez, najszybszy gracz w Hiszpanii po zaledwie kilku dniach treningu na prawdziwym torze (wcześniej ścigał się wyłącznie wirtualnie) zdeklasował swoich rywali i w kolejnym sezonie pojawił się się za kierownicą samochodu wyścigowego klasy GT4 w FIA GT Cup. Zaledwie dwa lata później stanął na podium w 24-godzinnym wyścigu Le Mans w klasie LMP2. Innym świetnym (może nawet lepszym) przykładem na to, jak dopracowane są współczesne symulatory wyścigowe i co z ich pomocą można osiągnąć, jest Fin Gregger Huttu. Wygrywający w wirtualnym świecie z profesjonalnymi kierowcami z motorsportu, stanął przed okazją spróbowania swoich sił za kierownicą prawdziwego samochodu. Już pierwszego dnia prób zachwycił swoimi umiejętnościami - był niewiele wolniejszy od ścigających się latami kierowców wyścigowych, a podczas jednego z okrążeń wręcz zdeklasował rywali. Zaskoczenie obserwujących go osób, profesjonalnie związanych z motorsportem, było tym większe, że Gregger ani nigdy nie miał prawa jazdy, ani nigdy nie prowadził żadnego, nawet najzwyklejszego samochodu. Całe swoje doświadczenie wyniósł z symulatorów. Był precyzyjny do tego stopnia, że na jednym z zakrętów toru, na którym sprawdzano jego umiejętności, w odpowiednim miejscu udało mu się pojechać za pierwszym podejściem na nieco odpuszczonym gazie, co udaje się tam zazwyczaj osobom dobrze znającym ten obiekt. Tym razem jednak kierowca tor znał wyłącznie z symulacji, a poradził sobie na tym fragmencie dokładnie tak, jakby jeździł tam naprawdę, co świadczy tylko o tym, jak precyzyjne i w stu procentach odwzorowujące rzeczywistość są współczesne gry wyścigowe.

F1 2019 Foto: Codemasters
F1 2019

Świetne odwzorowanie w symulatorach prawdziwych torów wyścigowych potwierdza wielu profesjonalnych kierowców, którzy znają na nich dosłownie każdy centymetr asfaltu. Nic dziwnego, że są dokładnymi, cyfrowymi kopiami realnych obiektów, bo powstają w wyniku ich precyzyjnego skanowania. W wirtualnych modelach wiernie oddany jest każdy, nawet najmniejszy detal prawdziwych obiektów, i to z dokładnością co do milimetra. Podobnie jest z samochodami czy bolidami Formuły 1, którymi można się w nich ścigać. Nie są to bowiem modele tylko je przypominające, ale ich cyfrowe wersje, które powstają na bazie faktycznych danych uzyskanych od np. zespołów F1 i wykorzystujące dane telemetryczne, aby wiernie odwzorować zachowanie bolidów na każdym z torów, na których potem wirtualnie będą się ścigać. Stopień wierności oddania właściwości prawdziwych maszyn odbiega od oryginału tylko na tyle, na ile nie pozwala tajność niektórych danych. Symulacje, takie jak choćby najnowsza F1 2019, są bowiem tak wierne, że jeśli umieszczono by w nich wszystkie dane na temat na przykład bolidu, to mogłyby być one wykorzystane przez konkurencyjne zespoły. Za realizacją takich projektów nie stoją wyłącznie graficy czy koderzy, lecz także osoby profesjonalnie związane z wyścigami. Na ich barkach spoczywa zadbanie o to, aby symulatory były jak najbardziej realistyczne - od ogólnej fizyki jazdy po detale, takie jak praca zawieszenia w zależności od nawierzchni toru czy system nagrzewania się opon podczas jazdy w zależności od warunków atmosferycznych.

Symulatory, takie jak F1 pozwalają oczywiście usiąść za kierownicą cyfrowych wersji prawdziwych bolidów. W najnowszej wersji 2019 w ręce graczy oddano wszystkie oficjalne zespoły, kierowców (w tym Mercedes-AMG Petronas Motorsport z Lewisem Hamiltonem za kierownicą i RoKiT Williams Racing z Robertem Kubicą) i wszystkie 21 torów z tegorocznego sezonu Formuły 1 oraz włączono do gry także cyfrową wersję ubiegłorocznego sezonu ligi F2 (tegoroczna edycja dostępna będzie jeszcze w tym roku jako bezpłatna aktualizacja). Co więcej, poza aktualnymi bolidami wiernie odwzorowano także wyścigowe klasyki - do 18 obecnych już w serii F1 maszyn w tym roku dołączą kolejne 4 - Ferrari F1-90, McLaren MP4/5B z sezonu 1990 oraz Ferrari F10 i McLaren MP4-25 z sezonu 2010. Fani F1 będą mogli więc spróbować własnych sił w legendarnej rywalizacji pomiędzy Ayrtonem Senną a Alainem Prostem. Wszystkie nowe bolidy będą dostępne w wersji Legends Edition, zaś dostęp do pojazdów z 2010 otrzymają gracze wybierający Anniversary Edition.

F1 2019 Foto: Codemasters
F1 2019

Podkreślają to kierowcy wyścigowi, tacy jak choćby Scott Mansell, który spróbował swoich sił w symulatorze, na cyfrowej wersji toru, który bardzo dobrze zna. Był zdumiony, że cyfrowa wersja samochodu, którym na co dzień się ścigał, reaguje dokładnie tak samo jak prawdziwy - zachowuje taką samą dynamikę i identycznie wchodzi się nim w zakręty. Uznał on także symulator za świetny trening przed monitorem, zwłaszcza jeśli chodzi o długotrwałe utrzymanie skupienia na prowadzeniu, które bardzo trudno jest na początku swojej drogi wyścigowej utrzymać (na prawdziwym torze) dłużej niż 15-20 minut. Tymczasem świetnie się je ćwiczy właśnie w symulatorach.

Symulatory wykorzystywane są przez profesjonalnych kierowców i zespoły wyścigowe nie od dziś. Na co dzień korzystają one z ich ogromnych możliwości. Są one z oczywistych względów bardziej zaawansowane niż gry komputerowe, które każdy z nas może kupić w sklepie czy na platformach cyfrowej dystrybucji, ale dotyczy to głównie zastosowanego w nich sprzętu (np. kokpitu prawdziwego bolidu F1, dokładnie takiej samej kierownicy, fotel czy pedałów), a nie wierności modelu jazdy. Co ciekawe w niektórych kwestiach (np. oprawy graficznej) nawet nie zbliżają się do poziomu najnowszych symulatorów, takich jak F1 2019. W przypadku takich właśnie tytułów warto jednak pamiętać, aby nie oceniać ich zbyt pochopnie, bo pełnię swoich możliwości są one w stanie pokazać, kiedy korzysta się z nich na odpowiednim sprzęcie. Zwykły pad nie jest bowiem w stanie oddać całego ładunku realizmu w nich zawartego.

F1 2019 Foto: Codemasters
F1 2019

Pełnię doznań (co nie znaczy oczywiście, że grając na padzie, nie będziemy się dobrze bawić - wręcz przeciwnie) zapewnić nam one mogą dopiero w połączeniu z co najmniej dobrej jakości zestawem kierownica plus pedały, a najlepiej także z gamingowym fotelem. Dopiero wtedy gra (tak, to wciąż gra - niesamowicie realistyczna, ale wciąż gra) będzie mogła sprawić, że poczujemy każdą nierówność toru, każde szarpnięcie towarzyszące zmianie biegów czy przeciążenie towarzyszące hamowaniu.

Tak, z pewnością współczesne symulatory to już znacznie więcej niż tylko zabawa, choć oczywiście walorów czysto rozrywkowych odmówić im nie można, bo ściganie się to świetna zabawa - czy to wirtualna, czy realna. Zawierają jednak w sobie tak ogromny ładunek realizmu i tak wiernie oddają rzeczywistość, że korzystając z dobrego oprogramowania, dobrej kierownicy i fotel, można się poczuć jak na prawdziwym torze w prawdziwym bolidzie.