Gdzie mogę nabić klimę swojego nowego Hyundaia i30 – pytam szefa pionu technicznego jednej z firm dostarczających komponenty układów klimatyzacji producentom samochodów i na rynek części zamiennych. Na razie nie ma tematu – ucina mój rozmówca – idź do Hyundaia, niech ci nabiją! – Jest z tym jakiś problem? – dopytuję.
Odkąd Mercedes wycofał się z projektu, nie ma o czym mówić – wyjaśnia. – Jak dołączy do niego Volkswagen, będzie pozamiatane. My mamy maszyny do obsługi tej klimatyzacji, ale nie mamy czynnika. Jak ktoś chce, to maszynę sprzedamy, ale czynnik niech sobie załatwia sam.
Temat powszechnego stosowania czterofluoropropenu (chemiczna nazwa czynnika R1234yf) stanął pod wielkim znakiem zapytania, gdy niemiecki producent luksusowych samochodów ujawnił oficjalnie to, o czym specjaliści wiedzieli od dawna: jest to środek palny i po podgrzaniu silnie toksyczny, w małych dawkach silnie rakotwórczy; w większych jest to śmiertelna trucizna.
Dopóki nie ma on kontaktu ze źródłem ognia bądź z wysoką temperaturą, jest bezpieczny. Gdy zaczyna się palić, powstający gaz – fluorowodór – rozpuszcza szkło, przenika przez skórę, reaguje z tkankami. Osobom narażonym na kontakt z nim nie daje szans na przeżycie.
Skąd ten szatański pomysł?
Pomysł stosowania R1234yf w europejskich klimatyzacjach aut wylobbowały dwie wielkie firmy mające patenty na technologie wytwarzania tego związku: Honeywell i DuPont. Zalety tej substancji to niski potencjał tworzenia efektu cieplarnianego – tylko 4 jednostki GWP (Global Warming Potential), podczas gdy stosowany obecnie czynnik R134a ma 1300 jednostek GWP.
Począwszy od 2011 roku w nowych modelach aut teoretycznie można stosować tylko takie czynniki, których współczynnik GWP nie przekracza 150. Z powodu problemów z dostępnością nowego czynnika datę obowiązkowego stosowania R1234yf przesunięto jednak na styczeń 2013 roku. Już teraz wiadomo, że do nowej dyrektywy nie zastosował się Mercedes, ryzykując starcie z Komisją Europejską.
Ciekawe, że jeszcze w 2006 roku Honeywell testował czynnik „Fluid H” będący mieszaniną obecnego R1234yf oraz środka gaśniczego. Wówczas twierdzono, że stosowanie tych środków osobno nie wchodzi w grę. Gdy jednak okazało się, że środek gaśniczy przyspiesza powstawanie dziury ozonowej, zdecydowano się wprowadzić czysty R1234yf, a jego łatwopalność nagle przestała być problemem.
Azjaci w czołówce
Pierwsze firmy, które zdecydowały się na masowe zastosowanie nowego czynnika, to koncerny azjatyckie. Czy to przypadek? Otóż właśnie tym firmom niezwykle zależy na ekspansji na rynku europejskim i „łyknęły” one nowy obowiązek bez szemrania. Przyszło im to tym łatwiej, że producenci nowego czynnikaprzekonywali, iż opowieści o zagrożeniach są mocno przesadzone.
Tymczasem Mercedes wykonał własne testy zderzeniowe, z których wynika, że... zawartość rozszczelnionej klimy rzeczywiście może się zapalić podczas wypadku. Aby do tego doszło, wystarczy wyciek gazu w pobliżu źródła wysokiej temperatury. W razie kolizji jest to jak najbardziej możliwe – samochód ma pod maską turbosprężarkę, kolektor wydechowy, a im bardziej upakowany jest przedział silnikowy (jak np. w Mercedesie klasy B), tym ryzyko większe.
Zresztą na zdrowy rozum: pożary aut zdarzają się z różnych powodów. Co będzie, jeśli samochód zacznie się palić od zwykłego zwarcia w instalacji, po chwili rozszczelni się klimatyzacja poddana wysokiej temperaturze, a wokół będą ludzie? A co stanie się, jeśli do pożaru dojdzie w tunelu wypełnionym samochodami wyposażonymi w „ekologiczne” klimatyzacje? Katastrofa!
Nie ma problemu, tzn. jest poważny problem
Na razie producent nowego czynnika dostarcza go fabrykom aut na pierwszy montaż, natomiast na wolnym rynku kupno R1234yf graniczy z cudem. Jest on ekstremalnie drogi, hurtownicy i pośrednicy boją się inwestować w niepewny biznes.
Niektóre warsztaty wyspecjalizowane w naprawach samochodowych klimatyzacji od dłuższego czasu interesują się kupnem nowego czynnika i stacji napełniania, jednak towar, który teoretycznie występuje w ofercie, w praktyce jest niedostępny. Nie ma czynnika, nie ma przyłączy.
Wiadomo tylko, że docelowa cena rynkowa R1234yf jest (a raczej ma być) od 7 do 10 razy wyższa od ceny dotychczas stosowanego gazu! Gorzej mają autoryzowane serwisy tych marek, w których nowy czynnik już występuje (tylko w niektórych modelach): Hyundaia, Kii, Toyoty, Subaru, Mazdy. Jeśli przyjedzie klient z uszkodzoną klimą, trzeba ją naprawić. Nabicie jej starym czynnikiem nie wchodzi w grę, procedur zastępczych brak.
Katarzyna Kaszubkiewicz z Hyundaia (nowy czynnik zastosowano w najnowszej wersji modelu i30): Generalnie wszystkie punkty serwisowe Hyundaia są przygotowane do obsługi klientów w tym zakresie – za pomocą własnego urządzenia lub stacji mobilnej, która w razie potrzeby dojeżdża do klienta.
Dzwonimy więc do serwisu w Warszawie: Dzień dobry, mam prawie nowego Hyundaia i30 po wypadku, jest naprawiony, trzeba tylko nabić klimatyzację nowym czynnikiem. Da się to u was zrobić? Nie, nie da rady, na razie nie mamy czym, ale jest tu obok taki serwis specjalistyczny, z którym współpracujemy. Może tam pan zapyta? Dostajemy numer telefonu, dzwonimy. Tak, nie ma sprawy, może pan przyjechać. To kosztuje ok. 200 zł. Zaraz, czy aby na pewno? Chodzi o nowy czynnik R1234yf. Jaki? R134a – nie ma problemu! Nie, R1234yf – nowy czynnik, całkiem nowy! A, to proszę poczekać, sprawdzę. Niestety, nie mamy.
Kolejny autoryzowany serwis Hyundaia w Warszawie: Tak, nabicie klimatyzacji w pańskim aucie jest możliwe, kosztuje 199 zł. Tłumaczymy, że to ten nowy czynnik, nie R134a, tylko R1234yf! To przełączę pana do doradcy technicznego. Doradca techniczny również dowiaduje się dopiero teraz, przez telefon, że jest jakiś nowy czynnik. Nie może pomóc. Doradza, aby zadzwonić do dużego serwisu przy Trasie Toruńskiej.
Dzwonimy. Po standardowym wstępie „to jest jakiś nowy czynnik?” umawiamy się, że oddzwoni do nas doradca techniczny. Oddzwania po godzinie: Niestety, być może pod koniec marca będziemy mieli maszynę i czynnik, na razie jednak nie mamy i nie znamy konkretnej daty, nie możemy pomóc. Przynajmniej uczciwa odpowiedź.
Monika Krzesak, Kia (klimatyzacje z R1234yf zastosowano w najnowszych modelach cee’d oraz Sorento): Nowy czynnik jest dostępny. Na chwilę obecną wyposażenie pozwalające serwisować nową klimatyzację odebrało 7 serwisów w Polsce.
Na liście, którą dostajemy, są dwa warsztaty w Poznaniu, dwa w Warszawie, po jednym w Zabrzu, Opolu i Rzeszowie. Dzwonimy do Carserwisuw Warszawie, chcemy nabić rozszczelnioną klimę w Kii cee’d. Tak, możemy to zrobić. Za ile? W tle słyszymy, że pracownik serwisu dziwi się, że to aż tyle kosztuje.
Wraca: Koszt usługi to 1300-1400 zł. 100 g czynnika kosztuje 128 zł, do kompaktowego auta potrzeba 600-700 g, reszta to koszt usługi. Przed przyjazdem proszę nas uprzedzić.
Artur Wasilewski, Toyota (R1234yf stosuje w modelu GT86, w przeszłości krótko w Lexusie GS i Priusie Plug-in oraz Plus): W związku z niepewną przyszłością czynnika R1234yf Toyota Motor Poland tymczasowo nie zdecydowała się na wyposażenie wszystkich swoich autoryzowanych stacji w urządzenia do obsługi klimatyzacji napełnionej powyższym czynnikiem. W przypadku konieczności obsługi układu klimatyzacji wypełnionej R1234yf będziemy korzystali ze wsparcia specjalistycznych firm oferujących profesjonalny sprzęt przeznaczony do serwisowania układów klimatyzacyjnych.
To chyba najsensowniejsze rozwiązanie: wprowadzenie nowych klimatyzacji już kosztowało producentów aut miliony euro, a wyposażanie warsztatów to kolejne wydatki. Teraz taniej jest w razie potrzeby nawet zawieźć auto na lawecie do konkurencji, która ma odpowiedni sprzęt, i zapłacić za usługę.
Audi i BMW wysiadają?
Tymczasem ze zorganizowanej przez SAE grupy eksperckiej badającej możliwość masowego stosowania R1234yf wycofały się Audi i BMW. Ich zdaniem przyjęte kryteria badań nie dają pewności, że nowy czynnik jest w pełni bezpieczny. Koncern VW rozważa stosowanie w klimatyzacjach dwutlenku węgla, który ma indeks GWP 1 i w żadnym wypadku nie jest toksyczny.
Jednak z dwutlenkiem węgla jest inny problem: aby działał jako gaz w klimatyzacji, trzeba go solidnie sprężyć, więc komponenty systemu muszą być mocne i masywne, czyli tym samym droższe niż dzisiaj. Producent nowego czynnika R1234yf dziwi się całemu zamieszaniu i dowodzi, że czynnik jest całkowicie bezpieczny, auta nie zapalają się od niego, a poza tym stary czynnik też jest palny.
Jeśli nie wiadomo, o co chodzi...
Za ratowanie klimatu zapłacą wszyscy nabywcy i użytkownicy aut z „ekologicznymi” klimatyzacjami. Wiadomo też, kto na tym zarobi: w pierwszej kolejności Honeywell i DuPont. Kilogram czynnika R1234yf kosztuje ok. 800 zł (w aucie mieści się 0,35-1 kg tej substancji) i raczej nie stanieje.
Do tego dochodzi marża warsztatu – nawet drugie tyle. Zapłacimy! Ponieważ obsługa wymaga zastosowania nowych urządzeń i zwiększonych środków ostrożności, sama usługa też stanie się odpowiednio droga.
Zapłacimy! Ten, kto dziś kupuje auto wyposażone w klimatyzację z R1234yf, nie może mieć pewności, czy i za ile naprawi ją za 3 lata. Może się okazać, że nabicie klimy będzie wyjątkowo drogą i ekskluzywną usługą. Stać nas, zapłacimy!
Świńska próba
Na wydziale chemii uniwersytetu w Monachium przeprowadzono eksperyment: świńskie łby z ubojni poddano działaniu fluorowodoru – substancji, która wydziela się przy spalaniu czynnika R1234yf. Na każdy łeb zużyto łącznie 10 gramów fluorowodoru. Naukowcy twierdzą, że przy spaleniu 600 gramów chłodziwa wydzieli się więcej tego gazu.
Po 30 minutach od 30-sekundowego kontaktu z gazem świńskie łby sczerniały, co oznacza, że trucizna przeniknęła przez skórę i reaguje z tkankami pod nią. Żywe stworzenia byłyby poszkodowane bardziej. Szczególnie groźne jest to, że fluorowodór przenika przez skórę bezboleśnie.
Nowe samochody, stara klima. Jak to możliwe?
Zapewne dziwicie się, że większość nowych aut wciąż wyposażona jest w klimatyzację z wycofywanym przez UE czynnikiem R134a. To proste: po pierwsze, aktualne przepisy dotyczą aut homologowanych po dacie wprowadzenia nowych wymagań, a kolejne egzemplarze, choćby produkowano je jeszcze przez wiele lat, mogą być wytwarzane na starych zasadach.
Po drugie, nowe modele, trafiające do salonów dziś, mogą mieć homologacje np. sprzed roku czy kilku lat. Samochód, który klientowi wydaje się nowym modelem, często homologowany jest jako kolejna z wersji auta homologowanego nawet kilka lat temu, mimo że nie przypomina pierwowzoru. Nie jest to formalnie nowy model, więc nie musi spełniać aktualnych wymagań. Tak można się bawić, dopóki urzędy europejskie nie powiedzą „dość”.