Dubaj to największe miastoZjednoczonych Emiratów Arabskich. Większość z blisko 2 mln mieszkańców to emigranci zarobkowi z Indii, Pakistanu i Filipin. Jeśli zdecydujecie się skorzystać z taksówki, możecie być pewni dwóch rzeczy: przyjedzie po was Toyota (prawie na pewno Camry) oraz za kierownicą będzie obywatel jednej z dwóch pierwszych nacji.
Taksówki są względnie tanie, a mieszkańcy Dubaju korzystają z nich nawet na krótkich dystansach. Kultura samochodu niczym w USA? Tak, ale przyznajemy też, że warunki do użytkowania aut w tym kraju są wręcz wzorowe – świetnie rozwinięta sieć dróg i autostrad, no i bajecznie tanie paliwo (litr kosztuje ok. 1 zł) sprawiają, że samochód stał się nie tylko ogólnodostępnym środkiem transportu do codziennego użytku, lecz także jedną z powszechniejszych rozrywek arabskich szejków. Nic więc dziwnego, że koncerny z całego świata starają się zaistnieć na tutejszym rynku.
Nie bez znaczenia jest też to, że władza w Emiratach nie jest zbyt chciwa i importerzy aut nie płacą prawie żadnych podatków – jedynie 5-procentowe cło wwozowe. Biorąc pod uwagę, że popularne samochody (klasa średnia i SUV-y) są tu na podobnym poziomie cenowym jak w Europie, dochodowość sprzedaży jest znacznie wyższa i firmy intensywnie starają się zwiększać swoją obecność na rynku ZEA. Dla przykładu: w stosunku do 2011 roku liczba salonów Fiata/Chryslera wzrosła o 36 proc.
W tym roku w Emiratach wystartuje Alfa Romeo, która będzie sprzedawana u dilerów obecnego tu od dawna Chryslera. Włosko-amerykański koncern przeżywa na rynkach Bliskiego Wschodu prawdziwy boom – w 2012 roku sprzedał w krajach rejonu Zatoki Perskiej o 49 proc. więcej aut niż w roku poprzednim. Oczywiście, w liczbach bezwzględnych nie są to oszałamiające ilości (33 tys. w 2012 r.), ale dynamika wzrostu jest olbrzymia. Jeśli sprawdzą się założenia menedżerów, to w tym roku koncern sprzeda tu o 50 proc. więcej pojazdów niż w 2012 r.!
Kto według Fiata ma być grupą docelową Alfy w krajach bliskowschodnich? W pierwszej kolejności firma stawia na licznych w ZEA dobrze zarabiających Europejczyków, dla których kojarzące się z taksówkami i olbrzymimi Land Cruiserami V8 Toyoty nie są image’owo zachęcającym wyborem. Poza tym szefowie Alfy liczą na to, że wrażliwi na piękno rdzenni mieszkańcy Dubaju i okolic także zainteresują się egzotyczną w tej szerokości geograficznej marką.
Ze względu na specyfikę rynku w Emiratach będą oferowane wyłącznie najmocniejsze wersje benzynowe MiTo i Giulietty (olej napędowy to w ZEA paliwo wstydu, używane tylko w ciężarówkach i dostawczakach), wyposażone w dwusprzęgłowe skrzynie TCT. Zużycie paliwa i emisja CO2 nie mają tu znaczenia, przede wszystkim liczy się radość z jazdy. Można tylko pozazdrościć, że są jeszcze na świecie takie kraje...
Właściwie to motoryzacja w Dubaju ma tylko jednego wroga, a przez wzgląd na wielość jego postaci należałoby powiedzieć: wrogów – fotoradary. Na przecinającej Dubaj 12-pasmowej autostradzie Sheikh-Zayid (z ograniczeniem prędkości do 120 km/h) jest ich kilkadziesiąt. I choć są ustawione na „strzały” powyżej 140 km/h, wieczorem widać, że mają co robić. No cóż, prędkość to hobby dla bogatych...