Leje. Deszcz i błoto bryzgają prosto w twarz, mocno brudzi się też lewa ręka kierowcy. Jazda Caterhamem w dobrych warunkach pogodowych to duża przygoda, choć i w deszczowe dni może być wielką przyjemnością, ale tylko dla twardzieli.
Galeria zdjęć
Jeżeli irytują was elektroniczne udogodnienia, to Caterham jest dla was. Całkowicie pozbawiony komfortu, a także radia, poduszek powietrznych i dachu Seven 165 teleportuje każdego fana emocjonującej jazdy do lat 50. XX w.
Robi to w znakomitym stylu i w zupełności wystarcza mu do tego moc 80 KM.
Przy masie auta zaledwie 500 kg 3-cylindrowy turbobenzyniak z Suzuki zapewnia taki sam stosunek mocy do masy niż w Golfie GTI. I ogrom niefiltrowanych wrażeń z jazdy.
Jeżeli na ulicy przejedziecie niedopałek papierosa, będziecie w stanie dokładnie wyczuć, czy był on z filtrem, czy bez – tak twarde jest zawieszenie Caterhama.
Jeśli spadnie nagle deszcz, można w kokpicie rozłożyć plandekę z dziurą dla kierowcy. Tyle że nawet ten patent nie gwarantuje, że stopy pozostaną suche.
Maksymalna prędkość 160 km/h nikogo nie rozczaruje – gdy siedzi się tuż nad asfaltem w delikatnej aluminiowej puszce i ściska maleńką kierownicę Momo, ostatnią rzeczą, jakiej się pragnie, jest: jechać jeszcze szybciej.
W Caterhamie po prostu zbyt tolerancyjnie podchodzą do takich kwestii, jak spasowanie blach czy izolacja. Tu chodzi o to, by kierowca czuł dokładnie to samo, co samochód.
Droga hamowania ze 100 km/h wynosi 56 m. Zwykłe auta zatrzymują się o 20 m wcześniej.
Japońskie serce. Trzycylindrowy silnik konstrukcji Suzuki ma tylko 0,6 l pojemności. Świetnie brzmi i zużywa 5,1 l/100 km.
Ile samochodu jest nam tak naprawdę potrzebne do szczęścia? Caterham udowadnia, że bardzo mało. To po prostu szybszy i większy gokart, którym można poruszać się po ulicy. Naszym zdaniem mógłby być tylko trochę tańszy – cenowo to już prawie poziom Toyoty GT86...
Brzmienie silnika. Trzycylindrowy motor o pojemności 0,6 l kręci się do 8 tys. obrotów i brzmi jak wściekły!