Z powodu rosnących cen paliw, 58 proc. kierowców jeżdżących prywatnymi samochodami przyznało, że w okresie ostatnich 12 miesięcy ograniczyło jazdę samochodem. Co dwudziesty (5 proc.) przesiadł się na komunikację miejską, a co trzeci (36 proc.) nie zareagował na wzrost cen paliw i zamierza jeździć samochodem tak długo jak będzie go na to stać.

O reakcję na rosnące ceny paliw pytaliśmy również w ubiegłym roku - w kwietniu 53 proc. respondentów przyznało, że rzadziej jeździ autem, a 4 proc. zadeklarowało, że pomyśli o ograniczeniu lub rezygnacji z samochodu jeśli ceny wzrosną o kolejne 10 proc. Gdy pytanie powtórzyliśmy w styczniu tego roku (w międzyczasie paliwa podrożały o ok. 10 proc.) na ograniczenie jazdy samochodem wskazało już 55 proc. badanych. W porównaniu z kwietniem odsetek osób, które zamierzają jeździć samochodem bez względu na cenę paliwa spadł z 16 proc. do 13 proc.

Jak wynika z ankiety, silny wzrost cen paliw zmienił nawyki znacznej części polskich kierowców i zmusił ich do refleksji. Dla części jeżdżenie autem do pracy może już być mniej atrakcyjne niż jazda transportem publicznym, nawet jeśli do rachunku włączymy komfort i czas podróży. Średnio na przesiadkę do komunikacji miejskiej zdecydowało się 6 proc. kierowców jeżdżących prywatnymi samochodami. Zauważyliśmy duże zróżnicowanie między miastami, które badaliśmy - najwyższy odsetek osób, które z powodu cen paliw przesiadły się do transportu publicznego był w Warszawie, gdzie wyniósł aż 15 proc., oraz Krakowie (13 proc.). Dla porównania w Szczecinie i Katowicach na taki ruch zdecydowało się 5 proc. kierowców. Łódź i Wrocław osiągnęły 7-8 proc. a Trójmiasto 11 proc. Uchwycone przez nas różnice pokryły się z odczuciami organizatorów transportu i przewoźników, z którymi rozmawialiśmy.