W kategorii motocykli najlepszy czas przejazdu 14. etapu Rajdu Dakar z Kayes do Tambacounda, liczącego łącznie 630 km, w tym 529 km. odcinka specjalnego uzyskał Brazylijczyk De Azevedo (KTM), który pokonął trasę w czasie 5 godz. 10 min. 56 sek. Ze stratą zaledwie 2 sek. do prowadzącego był Francuz Fretigne (Yamaha), tuż za nim ze stratą 23 sek. do Brazylijczyka, na mecie odcinka zjawił się Blais (KTM).

W klasyfikacji geberalnej, Marek Dąbrowski ma 11, a Jacek Czachor 12 lokatę. Zawodnicy twierdzą, że większość kart została już w tegorocznym Dakarze rozdana. Czołówka pilnuje się więc wzajemnie i uważa, aby w samej końcówce nie stracić dotychczasowego dorobku. Przykre niespodzianki mogą jednak spłatać motocykle czy samochody, a o ludzkie błędy też nie trudno, gdy we znaki daje się potworne zmęczenie organizmu. Jacek Czachor i Marek Dąbrowski robią wszystko, aby ich nie popełnić. Dzisiejszy etap reprezentanci Orlen Team rozegrali po mistrzowsku od strony taktycznej.

"W tej fazie rajdu jest mało prawdopodobne, aby udało nam się jeszcze awansować. Musimy jednak utrzymać jedenastą oraz dwunastą pozycję i tym samym potwierdzić, że Orlen Team już na stałe trafił do czołówki Dakaru. Przed dzisiejszym etapem trochę obawiałem się Francuza Casteau, nad którym miałem nie za dużą przewagę i dlatego postanowiliśmy z Markiem pojechać taktycznie trasę odcinka specjalnego. Jechaliśmy praktycznie razem, chociaż to Marek jechał z tyłu i mnie ubezpieczał. W tych warunkach, przy tym potwornym kurzu i bardzo złej widoczności Francuz miał niewielkie szanse na wyprzedzenie Marka, a tym bardziej zbliżenie się do mnie. W efekcie byłem szybszy od Francuza przeszło cztery minuty i powiększyłem nad nim przewagę do blisko dwunastu minut. Stało się tak również dzięki Markowi" - stwierdził na mecie odcinka Jacek Czachor.

"Od strony warunków na trasie to była powtórka wczorajszego etapu. Staraliśmy się jechać cały czas razem i zrealizowaliśmy nasz plan, dzięki któremu Jacek umocnił się na dwunastym miejscu. Najciekawszym fragmentem dzisiejszego OS-u był przejazd przez rzekę o szerokości bodaj stu metrów. Poziom wody wynosił mniej niż jeden metr, ale prąd był bardzo wartki i musieliśmy pchać nasze motocykle, bowiem nie dało się przejechać. Poza tym musieliśmy bardzo uważać, aby nie zamoczyć instalacji elektrycznej i nie zgasić silnika. Rajd w tym roku jest bardzo ciężki i po dwóch tygodniach wysiłku i braku snu jesteśmy już trochę zmęczeni." - dodał Marek Dąbrowski, drugi z reprezentantów Orlen Team