W kwestii kupna samochodu taki irracjonalny strach to problem socjotechniczny. Wiąże się on z faktem, że często nie mamy wystarczającej gotówki na kupno wymarzonych czterech kółek. Bank wychodzi nam naprzeciw oferując leasing. Tej ofercie postawimy import auta z USA i sprawdzimy jak wygląda to w rzeczywistości. To godni siebie przeciwnicy. Żaden z nich jednak nie wygrywa – koniec końców to klient zbiera wady i zalety wybranego systemu. 

Mit kontra dowód.

 Leasing nie jest złym rozwiązaniem – to trzeba jasno powiedzieć. Dla kogoś, kto operuje dużymi kwotami, prowadzi działalność jest to jedno z lepszych rozwiązań na rynku finansowania samochodów. Jednak jeśli szukamy oszczędności i oczekujemy, że auto które kupimy będzie takie, jakie chcemy by było, import z rynku amerykańskiego będzie idealnym rozwiązaniem. Pozwala na szereg oszczędności, a w przypadku, gdy pracujemy z uczciwym importerem, minimalizuje koszty i ewentualne kłopoty.

 Foto: USA-AUTO-ONLINE.com Polska Sp. z o.o

Nie taki diabeł straszny...

Sprowadzanie auta z rynku amerykańskiego to trochę inny kaliber niż w wypadku samochodu z popularnych kierunków europejskich jak Niemcy, Szwajcaria, czy Belgia. Przede wszystkim, samochód musi pokonać Atlantyk na pokładzie statku, który przypłynie do jednego z portów w Europie. Po drugie, i jest to element, o którym banki mówią nieustannie a niespecjalnie w niego wierzymy – konieczne jest zaufanie do importera. To absolutny obowiązek, ponieważ rynek obfituje w firmy, które bardzo chcą zarobić a klientowi wmówią wszystko. Importer dźwiga dużo większy ciężar odpowiedzialności od przeciętnego banku.

Sprowadzenie auta osobowego z USA wiąże się z opłatą cła w wysokości 10%, podatku VAT 21%, w przypadku odprawy celnej w Holandii lub VAT 23% przy odprawie celnej w Polsce oraz podatku akcyzowego. Akcyza jest uzależniona od pojemności silnika i wynosi odpowiednio 3.1% dla pojazdów z silnikiem do 2.0l i 18.6% dla samochodów z silnikiem powyżej 2.0l. To suche, nie podlegające zmianom liczby i mając takie dane jesteśmy w stanie precyzyjnie wyliczyć wartość samochodu. Gdzie go zatem szukać?

 Najlepszym miejscem są portale aukcyjne. Samochody amerykańskie (tudzież z rynku amerykańskiego) mają zasadniczo gruntownie spisaną historię, włącznie z każdym uszkodzeniem. Często niewielkie stłuczki w obliczu amerykańskiego prawa dyskwalifikują relatywnie nowy samochód do poruszania się po ulicach i zostaje on wystawiony na aukcji. Takie auta to większość amerykańskiego rynku wtórnego ale nie jedyna – możemy znaleźć samochody które są normalnie użytkowane i wystawione jako samochód używany. Tu znów musimy zaufać importerowi. Jak go sprawdzić?

 Foto: USA-AUTO-ONLINE.com Polska Sp. z o.o

A jak go malują?

Ważne jest czy firma sprowadzająca samochody z USA ma tam siedzibę i magazyn. Wiele firm wysyła auta z różnych portów, co sugeruje że korzysta z podwykonawców by obniżyć końcową kwotę, często o kilkaset dolarów ale przez to – nie ma całkowitej kontroli nad transportowanym autem. Baza w Stanach to podstawa. Druga ważna rzecz – czy dany importer ma przejrzysty i klarowny kalkulator kosztów na swojej stronie? Dobry przykład znajdziemy choćby tu – KALKULATOR . Przy każdej ofercie kalkulator uruchamia się automatycznie pozwalając na rzeczową ocenę własnych kosztów. Strona jest przejrzysta, każda oferta ma podany VIN pojazdu, wyraźnie i jasno – to pozwala już sprawdzić dokładnie historię samochodu, a te na amerykańskim rynku muszą mieć ją kompletną – jej brak jest przestępstwem federalnym ściganym z urzędu. Do kompletu powinniśmy sprawdzić, czy dana firma jest obecna w CEIDG i KRS.

Kolejne pytanie - czy dana firma ma siedzibę w Polsce? To ważne, ponieważ daje poczucie bezpieczeństwa – a to nasze pieniądze. Skoro o nich mowa, to czy możemy zapłacić za samochód przy odbiorze? Firma z linku powyżej oferuje taką możliwość za nieco zwiększoną prowizję, więc jeśli znajdziemy zaufanego importera – kasa zostaje u nas, a nie u handlarza.

(Nie)stosowane siódme przykazanie

Oszukać klienta jest dość łatwo. Generalnie uczciwy importer wykorzystuje wszystkie swoje środki i możliwości, by zweryfikować dany pojazd i dostarczyć go nam w jasno ukształtowanej cenie i stanie. Niektórzy jednak próbują na tym zarobić więcej niż wymaga tego elementarne poczucie uczciwości i wzajemnego szacunku.

Przykład – importer sprowadzał luksusowe auta, demontował je w garażu, sprzedawał jako uszkodzone współpracując z rzeczoznawcą i dzięki temu manewrowi uiszczał o wiele niższą akcyzę. Mniejsza wartość pojazdu, celowe jej zaniżanie to więcej pieniędzy w kieszeni „importera” i teoretycznie jego „klienta”. Warto jednak pamiętać, że jest to zwykłe przestępstwo, za którego skutki zapłaci także każdy klient takiej firmy.

Moje czy Banku?

Chcemy kupić nowy samochód, prosto z salonu i widzimy się po kilku latach jego użytkowania. Oto Ford Mondeo w wersji Titanium. To stosunkowo nowe i popularne auto na polskich drogach. Sukces rynkowy zawdzięcza dobremu wykonaniu, świetnej sylwetce i osiągach. Wersja silnikowa – 1.5 EcoBoost. Wyposażenie – adaptacyjny tempomat, adaptacyjne zawieszenie, kolumna kierownicy z pamięcią ustawień, wbudowany autoalarm i parę innych dodatków. Kiedy podliczymy wszystkie koszty, bazowa cena mocno urosła i za auto w salonie trzeba zapłacić 145 tysięcy złotych. Załóżmy, że mamy tylko 30% tej kwoty na pierwszą wpłatę i bierzemy samochód w leasingu na trzy lata. Oto jak wyglądają koszty – oczywiście mogą się one różnić, ale rachunki z grubsza będą przedstawiać się następująco:

Kwota leasingu Opłata wstępna Rata miesięczna Kwota wykupu (1%) Suma opłat
3 lata 145 000,00 zł 43 500,00 zł 35x 3107zł 1 450,00 zł 153 690,00 zł
4 lata 145 000,00 zł 43 500,00 zł 47x 2377zł 1 450,00 zł 156 688,00 zł

Powyższe dane ogólnie określają wartości, od których będą mniejsze lub większe odstępstwa. Niezależnie od długości raty miesięczne nie należą do niskich. Przez cały ten okres właścicielem auta jest nie klient, ale bank, który udziela nam leasingu. Mamy zatem określone warunki użytkowania samochodu i jego serwisowania. Często są to koszty, których w pierwszym momencie nie widać, np. limit kilometrów czy obowiązkowy coroczny serwis, które dane miesięczne raty będą diametralnie zwiększać.

Nie jesteśmy przekonani? Oto kolejne zestawienie, na przykładzie tego samego samochodu. Oto ceny używanych Mondeo w bogatych wersjach wyposażenia po upływie określonego czasu. Podane wartości to średnie ceny na polskim rynku wtórnym i nie obejmują aut sprowadzanych z USA.

Titanium 1.5 EcoBoost, 160KM, 2015 107 tys.km Titanium 2.0TDCI 180KM, 2016, 180 tys. km Titanium 2.0 EcoBlue, 240KM, 2017, 12 tys. km Titanium 1.5 EcoBoost 160KM, 2018, 33 500 km
59 900,00 zł 70 900,00 zł 86 900,00 zł 94 000,00 zł

Jednak moje!

A oto wprowadzenie godnego rywala dla leasingu. W wypadku czteroletniego auta uwidacznia się największa wada leasingu – ogromna strata wartości auta. Fizycznie płacimy bowiem ciągle za to samo nowe auto. W wypadku czteroletniego okresu leasingu różnica w cenie wynosi prawie sto tysięcy złotych. Przy czym wynik najstarszego Titanium nie jest niczym oszałamiającym – auto jeździło średnio tylko 75 km dziennie. No dobrze, a kredyt przy takiej samej wpłacie własnej? Rata miesięczna na cztery lata to ponad 2400 zł, a całkowita kwota do spłaty to minimum 158 tysięcy złotych. Strata względem czteroletniego samochodu jest ogromna. Co zatem robić? Sprowadzić!

Wróćmy jednak na przyzwoity poziom transakcji, gdzie klient traktowany jest uczciwie. Znajdujemy dla przykładu, na aukcji w USA interesujące nas Mondeo (czyli Fusion, po 2017 r.). Zawsze aktualne oferty znajdziemy pod linkiem tutaj (Wyszukaj najnowsze oferty )

Korzystając z kalkulatora, który jest dostępny pod każdą ofertą, zróbmy szybką symulację:

Przyjmijmy, że nasza cena max. to $7,000, wpisujemy w miejscu „Cena auta”.

Według kalkulatora zapłacimy za nie ok. $12,000, w tym $2,150 to koszty stałe / importowe zależne choćby od lokalizacji danego pojazdu w USA.

Dwuletni samochód może być nieuszkodzony, normalnie użytkowany i należycie serwisowany. Wersja ma napęd All Drive na wszystkie koła, tempomat i dwulitrowy silnik, skóra w standardzie, niekiedy silnik hybrydowy, niezwykle oszczędny.

Kurs NBP na dzień 21 października, 2019 r. - za jednego dolara płacimy 3zł 83 grosze.

Zaokrąglając cenę do czterech złotych i mnożąc przez 12,000 otrzymamy 48,000 zł. Auta lekko uszkodzone będą relatywnie o 20% – 30% tańsze! Całość operacji jest czystsza, bardziej klarowna dla klienta i na pewno warta naszego zaangażowania. Dokładne wyliczenia i dedykowane symulacje można otrzymać bezpośrednio od niezależnego portalu USA-AUTO-ONLINE.COM, który w Polsce ma swoje przedstawicielstwo.

Podsumowując, proces demitologizacji sprowadzania amerykańskich samochodów powinien rozpocząć się wraz z chwilą, gdy pierwszy polski kierowca w importowanym aucie minie przysłowiowego „Janusza”, któremu Passat TDI z Niemiec odmówił posłuszeństwa, bo uwierzył w mity, a nie fakty. Leasing jest dla wszystkich – ale auta w większości tylko dla kierowców. Jeśli przy tym możemy oszczędzić – to nie należy się bać importu z USA.