• Znamy liczbę pożarów samochodów elektrycznych, do których doszło na całym świecie od 2010 r. do połowy 2023 r.
  • Wiemy, jak wygląda ryzyko wystąpienia pożaru samochodu na prąd w porównaniu do zagrożenia pożarem w pojeździe spalinowym
  • Szczególnie zaskakująco przedstawia się zagrożenie pożarem elektrycznych rowerów i hulajnóg

EVFireSafe to australijska firma wspierana finansowo przez tamtejszy rząd (konkretnie: przez Ministerstwo Obrony), powołana do badania zagrożeń, jakie wiążą się z pożarami środków transportu zasilanych energią elektryczną. EVFireSafe zbiera i analizuje dane z całego świata, a następnie dzieli się swoją wiedzą z zainteresowanymi instytucjami. Firma chwali się, że do jej badań odwołują się Australazjatycka Rada Agencji Pożarniczych, Krajowa Rada Szefów Straży Pożarnej (Wielka Brytania), Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Przeciwpożarowej (USA) oraz różni producenci pojazdów elektrycznych jak np. Tesla. I właśnie z raportów tej firmy pochodzą – jeśli nie zaznaczono inaczej – dane liczbowe zawarte poniżej.

Dalsza część tekstu pod materiałem wideo:

Nie kupię auta na prąd, bo mi się spali w garażu

Aut na prąd jest mało, za to pożarów dużo – można by pomyśleć, śledząc doniesienia medialne w tych gorszych dla elektromobilności dniach, gdy w krótkim odstępie czasu zapali się jeden albo więcej takich pojazdów. Te same pożary w różnych ujęciach pokazywane są w setkach portali i tysiącach profili w mediach społecznościowych na całym świecie. Jeśli gdzieś w Chinach widowiskowo spłonie Tesla, na pewno się o tym dowiemy.

Jest faktem, iż pożarów aut na prąd jest coraz więcej, bo też samochodów jest coraz więcej. Żeby mieć punkt odniesienia, trzeba jednak wiedzieć, że tylko w 2022 r. na całym świecie sprzedano ok. 10,5 mln samochodów elektrycznych, wliczając w tę liczbę hybrydy Plug-in. W 2023 r., jak się szacuje, nowych samochodów wyposażonych w akumulatory trakcyjne oparte na ogniwach litowo-jonowych sprzeda się na całym świecie nawet 14 mln.

Umieszczenie pełnych elektryków oraz hybryd plug-in w jednej grupie to nie przypadek: oba typy napędów wykorzystują ogniwa litowo-jonowe w swoich akumulatorach trakcyjnych. To właśnie te ogniwa są problemem – ich zaletą jest wysoka gęstość gromadzonej energii oraz zdolność do szybkiego ładowania i rozładowania, natomiast wadą niestabilność, podatność na przegrzanie, możliwość zapłonu w niesprzyjających warunkach.

Co ciekawe, wielu ludzi, będąc pod wrażeniem doniesień o pożarach samochodów elektrycznych, rezygnuje z kupna auta na prąd, nawet jeśli w ich przypadku zakup miałby sens i pieniądze nie są problemem. Uważają, że ryzyko jest za duże. Ci sami ludzie nie mają problemu z kupnem auta z napędem hybrydowym plug-in, choć technologia użyta w ich akumulatorach jest zbliżona bądź identyczna, a pożary tych – choć ekstremalnie rzadkie – występują.

Całkowita liczba pożarów samochodów elektrycznych to...

Teraz uwaga: według EVFireSafe od 2010 r. do końca czerwca 2023 r. na całym świecie naliczono:

  • 393 potwierdzonych pożarów akumulatorów trakcyjnych w samochodach osobowych
  • 21 niepotwierdzonych doniesień ze źródeł godnych zaufania, w trakcie weryfikacji
  • 74 przypadków doniesień ze źródeł niesprawdzonych, plotek, fotografii zamieszczanych w Internecie, itp.

Krótko podsumujmy: około 400 pożarów na kilkadziesiąt milionów pojazdów w ciągu prawie 13 lat.

A oto liczba pożarów pojazdów elektrycznych w pierwszej połowie 2023 r.

Na całym świecie od stycznia do końca czerwca 2023 r. zanotowano:

  • 44 pożary baterii trakcyjnych w samochodach osobowych;
  • w pożarach tych odniosło obrażenia 15 osób;
  • były cztery ofiary śmiertelne;
  • w ciągu sześciu miesięcy tego roku za całym świecie zapaliły się baterie w trzech autobusach na prąd (zero ofiar);
  • w ciągu sześciu miesięcy tego roku za całym świecie zapaliły się dwie ciężarówki elektryczne (brak ofiar).
Spalony autobus (Czechy, 2019 r.) Foto: Shutterstock
Spalony autobus (Czechy, 2019 r.)

Gdzie i dlaczego dochodzi do pożarów i jak długo pali się auto na prąd

Jeśli chodzi o przyczyny pożarów baterii trakcyjnych w samochodach, to są one zbliżone do powodów pożarów samochodów spalinowych. I – podobnie jak w przypadku aut spalinowych – nie zawsze przyczyna ta jest możliwa do ustalenia. W ok. połowie przypadków albo nie sposób ustalić przyczyny, albo nikt jej nie szuka.

Wśród powodów znanych dominują wypadki, kolizje oraz uderzenia podwoziem w przedmioty leżące na drodze. Przebicie albo zgniecenie obudowy akumulatora prowadzi do zwarć, wydzielania się dużej ilości ciepła, a to z kolei prowadzi do rozprzestrzeniania się pożaru.

Ciekawostka: inaczej pali się bateria rozładowana, a inaczej w pełni naładowana. Większa ilość zgromadzonej energii potencjalnie zwiększa problem.

Dalej: spory procent pożarów wynika z błędów konstrukcyjnych i produkcyjnych, co nie powinno dziwić, gdyż to samo dotyczy samochodów spalinowych. Pamiętacie "plagę" pożarów BMW sprzed kilku lat? Przyczyną był poważny błąd konstrukcyjny, długo zresztą ignorowany przez producenta. Trzeba było wielu pożarów, aby ostatecznie auta narażone na pożar zostały "uziemione" i stopniowo naprawiane na koszt producenta, co było olbrzymią operacją logistyczną.

W kolejności dalsze przyczyny pożarów samochodów elektrycznych to:

  • narażenie na wilgoć/podtopienie;
  • źródło ognia pochodzące z zewnątrz;
  • umyślne podpalenie;
  • błąd warsztatu;
  • przegrzanie.

I jeszcze jedna ciekawostka: całkowity czas gaszenia pożaru akumulatora samochodu trwa od trzech do pięciu godz. Jest tak dlatego, że ogniwa litowo-jonowe w akumulatorach dzielone są na odizolowane pakiety, które rzadko palą się równocześnie, natomiast wysoka temperatura jednego pakietu prowadzi do przegrzania sąsiednich i może powodować pożary "wtórne".

Spalinowy czy elektryczny: jakie samochody palą się częściej?

Nie u nas, ale i tak się dowiesz: pojedyncze pożary elektryków trafiają na nagłówki na całym świecie Foto: canadianPhotographer56 / Shutterstock
Nie u nas, ale i tak się dowiesz: pojedyncze pożary elektryków trafiają na nagłówki na całym świecie

Jeśli ryzyko pożaru ma być argumentem przeciwko samochodom na prąd, to... nie idźcie tą drogą. Nie istnieją wiarygodne dane potwierdzające tezę, iż samochody elektryczne palą się częściej niż spalinowe. Jest raczej odwrotnie – w zależności od źródła dowiadujemy się, że ryzyko zapalenia się samochodu spalinowego jest od 20 do 80 razy wyższe niż ryzyko zapalenia się samochodu elektrycznego. Niewiele krajów tworzy jednak dobre statystyki i je publicznie udostępnia.

Do wyjątków należy Szwecja – w tym kraju zarejestrowanych jest 611 tys. samochodów elektrycznych oraz 4,4 mln samochodów spalinowych. Jeśli chodzi o pożary pojazdów na prąd, w 2022 r. w Szwecji było ich 106, w tym 23 to pożary samochodów (reszta to pożary rowerów, hulajnóg elektrycznych, deskorolek, skuterów, itp.). W tym samym okresie zarejestrowano 3400 pożarów samochodów spalinowych (bez podziału na rodzaj paliwa).

Policzmy: okazuje się, że w 2022 r. w Szwecji zapalił się jeden samochód elektryczny na każde 26 tys. 565 takich pojazdów. W tym samym czasie zapalił się jeden samochód spalinowy na każde 1294 takie pojazdy. To oznacza, że ryzyko pożaru samochodu elektrycznego w Szwecji jest ponad 20 razu mniejsze niż ryzyko pożaru samochodu spalinowego.

To nie powinno w sumie dziwić: samochód spalinowy wozi w sobie łatwopalną ciecz (wiele palnych cieczy i gazów), ma instalację elektryczną – wystarczy iskra albo przegrzanie jakiegoś elementu... Pożary samochodów spalinowych nie są może częste, ale zdarzają się i na nikim prawie nie robią wrażenia – no, chyba że pożar ma drastyczne skutki albo oburzające opinię publiczną przyczyny jak np. pożar Kii, która wraz z rodziną spłonęła na autostradzie po wypadku z udziałem BMW. Pożary elektryków budzą natomiast sensację – czy dlatego, że są tak rzadko spotykane? To może prowadzić do błędnych wniosków.

Pożar BMW 520d – ta marka miała jeden z większych problemów "pożarowych" ostatnich lat Foto: Auto Świat
Pożar BMW 520d – ta marka miała jeden z większych problemów "pożarowych" ostatnich lat

Prędzej spali ci się hulajnoga w domu niż samochód w garażu

Statystyki są bezlitosne: o ile trzeba mieć absolutnie wyjątkowego pecha, aby ucierpieć w pożarze samochodu elektrycznego, to już zagrożenie wynikające z używania małych elektrycznych środków transportu wydaje się bardziej realne i potwierdza to większość dostępnych danych.

Według EVFireSafe tylko w pierwszej połowie tego roku zarejestrowano na świecie ponad 500 pożarów elektrycznych rowerów, hulajnóg, deskorolek, itp. W pożarach tych zginęło co najmniej 36 osób, 138 zostało rannych. Fachowcy tłumaczą to gorszą jakością baterii, wykorzystywaniem w takich pojazdach znacznie prostszych zabezpieczeń, większym narażeniem na uszkodzenia mechaniczne oraz intensywnym użytkowaniem. I – co najważniejsze – użytkownicy hulajnóg oraz rowerów sami je naprawiają, tuningują, zdejmują zabezpieczenia, korzystają z zastępczych ładowarek.

Wróćmy zresztą na chwilę do Szwecji i do oficjalnie prezentowanych rządowych statystyk:

  • w 2022 r., na 106 pożarów pojazdów elektrycznych, tylko 23 dotyczyły samochodów;
  • najwięcej spaliło się elektrycznych hulajnóg – 38;
  • spaliło się 20 rowerów elektrycznych;
  • pozostałe przypadki dotyczą innych pojazdów, m.in. deskorolek, monocykli itp.;
  • podane liczby dotyczą wyłącznie pożarów wymagających interwencji służb ratowniczych.

Ciekawostka: pożar hulajnogi elektrycznej czy roweru trwa od pięciu do piętnastu min., jednak z racji tego, iż pojazdy ładowane są wewnątrz domów, straty i zagrożenie są wysokie. Jeśli chodzi o samochody elektryczne, do ok. 25 proc. pożarów (z całkowitej ich liczny ok. 400) miało miejsce w garażach podziemnych albo w innych zamkniętych przestrzeniach.

Pożar samochodu na prąd: w czym problem?

Profesjonalne służby radzą sobie z pożarami samochodów elektrycznych coraz lepiej, wstępne opanowanie płomieni to w wielu wypadkach kwestia minut. Problemem jest jednak konieczność długotrwałego chłodzenia baterii i ryzyko, że dojdzie do wznowienia pożaru. Stąd jednym ze sposobów radzenia sobie z takimi sytuacjami jest umieszczanie świeżo ugaszonych aut w specjalnych kontenerach z wodą. Do przewożenia spalonych (ale niekoniecznie "dopalonych") samochodów służą też specjalne ognioodporne pokrowce, choć niewątpliwie najtańszą metodą jest pozostawienie pojazdu na jakiś czas pod dozorem i w miejscu, gdzie ewentualna "powtórka z pożaru" nikomu nie zagrozi. W polskich warunkach transport auta po pożarze jest szczególnym problemem: dla zwykłej pomocy drogowej stanowi ryzyko, a firm, które profesjonalnie przewożą nadpalone wraki, brakuje.

Tymczasem producenci aut coraz lepiej przygotowują samochody do gaszenia, gdyby – w bardzo mało prawdopodobnym przypadku – jednak doszło do pożaru. Np. fragmenty obudów wykonane są z materiałów roztapiających się pod wpływem ciepła – przez powstałe otwory można wprowadzić ciecz, która skutecznie chłodzi całą konstrukcję. Oczywiście nie ma gwarancji, że – gdyby była taka potrzeba – w pobliżu pojawi się odpowiednio przygotowana ekipa strażacka. Wciąż pożary elektryków to jednak rzadkość, mało który strażak ma doświadczenie zdobyte "w boju".

Na koniec dobra wiadomość: nie są dotąd znane przypadki, aby pasażerowie samochodu elektrycznego ulegli porażeniu prądem i dotyczy to także pojazdów podtopionych.