W niemal wszystkich współczesnych Land Roverach (poza najbardziej terenowym Defenderem i podstawowymi wersjami Freelandera i Discovery) spotkamy system Terrain Response. Na konsoli centralnej montowane jest obrotowe pokrętło, a obok kilka symboli: śnieg/błoto i koleiny/piasek/głazy. Freelander ma uboższy system – spośród 4 programów terenowych zniknęły „głazy”. Funkcja ta wymaga użycia reduktora i pneumatyki, których przecież nie ma w tym modelu. Sceptycy zadają teraz pytanie: nastawiamy pokrętło np. na piasek i… co? No właśnie, co się zmienia, żeby pomóc w jeździe po piasku?
Współczesna elektronika stosowana w samochodach jest tak rozwinięta, że bez jej nadzoru nie stanie się praktycznie nic. Komputer steruje pracą silnika, działaniem skrzyni biegów, blokadą dyferencjału, pracą podwozia. To naprawdę spore pole do popisu dla programistów. Pomyślmy: skuteczne pokonanie przeszkody wymaga od kierowcy określonego działania: stosownego do sytuacji wyboru biegu, nacisku na pedał gazu itp. A przecież do tych czynności możemy zaprząc elektronikę! Zaletą systemu Land Rovera jest to, że w sposób kompleksowy „ogarnia” całe wyposażenie mechaniczne oraz że daje możliwość wyboru nawierzchni. Bo przecież zupełnie inaczej trzeba sterować skrzynią biegów w piasku, a inaczej w błocie. Oczywiście, jeśli samochód nie ma któregoś z wymienionych w tabeli elementu (np. automatycznej skrzyni biegów) ten zakres pomocy odpada.
W jakich warunkach system sprawdzi się najlepiej? Został stworzony do seryjnego samochodu i normalnej eksploatacji, dlatego może nie działać właściwie, np. gdy założymy opony typowo terenowe (M/T). W takich warunkach lepiej poprzestać na programie podstawowym. A co się stanie, gdy nie wyłączymy systemu przed wyjazdem na asfalt? Właściwie nic, po prostu samochód może inaczej reagować na wciskanie pedału gazu, w sposób zauważalny „przestawić” system zmiany biegów. W czasie jazdy po oblodzonym lub zaśnieżonym asfalcie można użyć programu „śnieg”, podnoszącego bezpieczeństwo.
Warto też pamiętać o jeszcze jednym. Terrain Response nie eliminuje kierowcy. To prowadzący w dalszym ciągu decyduje o torze jazdy, prędkości itp. Elektronika ma tylko wspomagać go w drobiazgach. Poza tym w rękach kierowcy pozostaje sterowanie reduktorem (poza programem „głazy”, który inaczej się nie włączy), HDC czy ewentualnym podniesieniem auta. Jest więc jeszcze miejsce na przygodę.
Nie znamy bardziej rozwiniętego systemu elektronicznego wspomagania pracy kierowcy. Np. Tiguan oferuje układ asystujący przy podjazdach i zjazdach oraz dający „precyzyjne sterowanie pedałem gazu”. Ale w każdym terenie będzie to czynił w taki sam sposób.