Jeżeli nasze auto wyposażone jest w klimatyzację, dobrze by działała. Każdy, kto jeździłem samochodem z „klimą”, wie jak wspaniały to wynalazek. Odpowiednia temperatura we wnętrzu sprawia, że jadąc w upale jesteśmy mniej zmęczeni, mamy krótszy czas reakcji i potrafimy lepiej skoncentrować się na drodze, by bezpiecznie dotrzeć do celu. Niestety klimatyzacja nie jest bezobsługowa i wymaga od czasu do czasu przeglądu! Jeśli przez kilka lat nie zajmowaliśmy się nią wcale, nie ma się co dziwić, że chłodzi słabiej lub w ogóle. Co gorsza, jazda z niepoprawnie działającą „klimą” staję się uciążliwa: wentylacja działa kiepsko, a podczas deszczu para staję się przyjacielem szyb.
Półśrodki nie działają!
Niektórzy kierowcy z powodzeniem – jak im się tylko wydaje – stosują pewien trik, aby obniżyć temperaturę w samochodzie, gdy „klima” odmawia posłuszeństwa. Na czym on polega? Przełączają obieg powietrza na wewnętrzny, uruchamiają klimatyzację i.... faktycznie, różnica jest odczuwalna. Zimne powietrze nie wydostaje się na zewnątrz, krąży w środku po trochu schładzane. Jest tylko jedno ważne ale – używając „klimy” w taki sposób, oddychamy jednym, zamkniętym w obiegu powietrzem, które zawiera coraz mniej tlenu, a coraz więcej drobnoustrojów, dla których układ wentylacyjny naszego auta to przytulny domek. Na dłuższą metę nie będzie to obojętne dla naszego zdrowia!
Naprawmy klimatyzację
Przede wszystkim należy zacząć od diagnozy problemów, które widoczne są niemal gołym okiem. Poszukajmy na początku filtra kabinowego. Jeśli jest w kiepskim stanie (zapchany, brudny) należy wymienić go na nowy – będzie nas to kosztować kilkadziesiąt złotych i kilkanaście minut pracy.
Podłączmy „klimę” pod „kombajn”
Najlepiej jeśli na stan układu klimatyzacji w naszym aucie rzuci okiem fachowiec z warsztatu specjalizującego się w naprawie tego typu urządzeń. Jeśli naszej „klimie” dolega jedynie niedobór środka chłodniczego (to substancja tak lotna, że nawet z zupełnie sprawnej „klimy” w ciągu roku ulatuje do atmosfery kilka-kilkanaście proc. czynnika), możemy zaryzykować skorzystanie ze standardowej usługi serwisowej w dowolnym warsztacie dysponującym tzw. kombajnem do uzupełniania płynu w klimatyzacji. Takie urządzenia mają swoje zalety: ich działanie jest tak proste, że po krótkim przeszkoleniu może je obsłużyć niemal każdy początkujący mechanik, a ponadto po podłączeniu „kombajnu” do auta dowiemy się przynajmniej, czy układ jest szczelny. Jeśli nie jest, urządzenie powinno wykryć wyciek i wówczas po prostu nie dojdzie do napełniania układu. Zdarza się jednak bardzo często, że klimatyzacja w starszym, kilkunastoletnim aucie, na której sprawność za bardzo nie liczy, po napełnieniu działa idealnie. Warto spróbować. Koszt usługi wcale nie jest wysoki – powinno wystarczyć 150-200 zł.
Specjaliści od klimatyzacji przestrzegają jednak przed korzystaniem wyłącznie z automatycznego uzupełniania czynnika chłodniczego. Takie rozwiązanie nie zawsze gwarantuje zapewnienie właściwego smarowania kompresora, a ponadto w układzie „klimy” są jeszcze inne elementy podlegające okresowej wymianie, np. osuszacz, który należy kontrolować i co 2-3 lata wymieniać. Również po każdym rozszczelnieniu układu zazwyczaj nadaje się on do wymiany.
Jak naprawiać?
Klimatyzacja to jeden z układów auta, którego nie powinno się naprawiać za pomocą używanych elementów. Części „klimy” (podobnie jak elementy układu chłodzenia silnika) jeśli są nieużywane, dość szybko korodują. Szansa, że uda się odbudować klimatyzację na bazie używanych elementów albo że możemy kupić sobie cały układ od innego samochodu i zamontować w naszym, który nigdy nie był wyposażony w klimatyzację, jest bardzo niewielka! W tym drugim przypadku pojawiają się i inne problemy: sterownik silnika może nie być przygotowany na dodatkowe obciążenie powodowane przez działanie klimatyzacji, prawdopodobnie pojawią się problemy z podłączeniem samego urządzenia i jego sterowania. Jeśli więc chcemy mieć samochód z klimatyzacją, kupmy taki, który ma ją zamontowaną fabrycznie!
Klimatyzacja starego typu do kosza?
Mogą wystąpić problemy z serwisowaniem klimatyzacji dostosowanej do czynnika chłodniczego starego typu (R22), czyli freonu. Jest on uznany za szkodliwy dla środowiska i obecnie warsztaty zajmujące się klimatyzacją – przynajmniej teoretycznie – nie mają prawa go kupować. W zamian wymyślono ekologiczny czynnik, który ma zastępować freon (R22), jednak ze względu na jego dużą lotność w praktyce sprawdza się on słabo.
Nie poddawajmy się tak szybko! Jakkolwiek teoretycznie R22 nie ma już w obrocie, to jednak wiele warsztatów w odpowiednim momencie legalnie zaopatrzyło się w duże zapasy freonu i teraz po prostu je wyprzedaje. Co nie znaczy, że gdy przez telefon zaczniemy dopytywać się, czy nabiją nam starą klimatyzację freonem, każdy od razu zaproponuje taką usługę. Lepiej, jeśli bez komentarza pojedziemy do warsztatu i zamówimy napełnienie układu. Oczywiście, do warsztatu szybkiej obsługi nie mamy nawet po co jechać! A jak rozpoznać, czy klimatyzacja wymaga czynnika starego czy nowego typu? Po prostu szukajmy napisu (naklejki) z symbolem R22 lub R134a. Ten drugi symbol oznacza, że klimatyzacja przystosowana jest do czynnika chłodniczego normalnie występującego w sprzedaży, czyli R134a.
Nieopłacalna przeróbka
Oczywiście starą klimatyzację da się dostosować do napełniania współcześnie używanym środkiem chłodniczym. Wymaga to jednak wymiany wszystkich uszczelnień i gumowych elementów. Za taką usługę i niezbędne części zapłacimy 2 tys. zł lub nawet więcej. Jest to więc inwestycja – biorąc po uwagę, że dotyczy samochodów wyprodukowanych w pierwszej połowie lat 90. lub nawet dawniej – całkowicie nieopłacalna. Już lepiej – tak długo jak to możliwe – korzystać z warsztatów, które mają jeszcze zapas freonu. Może to nieekologiczne, ale na pewno tańsze rozwiązanie.
Tak należy robić:
1. Nawet zimą, nie rzadziej niż co drugi tydzień, uruchamiaj klimatyzację. Oczywiście, nie po to, aby chłodzić, ale aby przesmarować urządzenie i wymieszać substancje krążące w układzie
2. Używaj klimatyzacji z umiarem, schładzając wnętrze do temperatury najwyżej o 8-10 st. C niższej niż panująca na zewnątrz
3. Jeśli słyszysz dziwne dźwięki dochodzące spod maski po włączeniu klimatyzacji, jedź do warsztatu. Im dłużej zwlekasz, tym więcej zapłacisz
Tak nie należy robić:
1. Nie pozwól klimatyzacji na bezczynność dłużej niż przez dwa tygodnie
2. Używając auta w upale, nie ustawiaj temperatury we wnętrzu na minimalną – po wyjściu z auta przeżyjesz szok termiczny. W ten sposób bardzo łatwo o przeziębienie!
3. Jeśli zależy Ci na oszczędzaniu paliwa, nie używaj klimatyzacji ustawionej na pełną wydajność przy jednocześnie uchylonych oknach czy szyberdachu
Elementy układu klimatyzacji:
Filtr kabinowy - W zależności od tego, w jakich warunkach jeździmy naszym autem, powinniśmy wymieniać filtr kabinowy (filtrujący powietrze, które trafia z zewnątrz do kabiny samochodu) co kilka-kilkanaście miesięcy. Objawy zużycia filtra to: słaba wydajność nawiewów, przykry zapach wydobywający się z kratek wentylacyjnych i parowanie wnętrza, jeśli w samochodzie pojawi się komplet pasażerów. Kupując nowy filtr kabinowy, mamy często wybór: możemy kupić zwykły, przeciwpyłkowy lub węglowy, eliminujący przykre zapachy z zewnątrz. Jeśli możemy wybrać tę drugą opcję, warto to zrobić. Jazda za starym Jelczem będzie o wiele mniej uciążliwa!
Kompresor - Ulega uszkodzeniu samoistnie lub z powodu pracy „na sucho”. Płyn chłodniczy w układzie klimatyzacji powinien zawierać dodatek oleju smarującego kompresor. Jeżeli klimatyzacji nie używamy przez dłuższy czas (np. zimą), płyn i olej znajdujące się w układzie rozwarstwiają się. Wówczas może dojść do usterki kompresora, którego wymiana może kosztować nawet kilka tys. zł. Warto wiedzieć, że wiele urządzeń przeznaczonych do automatycznej obsługi układu klimatyzacji uzupełnia czynnik chłodniczy, ale nie dodaje oleju. W samochodach, które przez wiele lat nie widziały fachowca od klimatyzacji, z powodu braku oleju w układzie kompresor narażony jest na usterkę.
Czy dobrze chłodzi? - Nie masz pewności czy klimatyzacja w Twoim aucie pracuje z pełną wydajnością? Możesz to sprawdzić sam. Potrzebny do tego będzie multimetr z sondą do mierzenia temperatury. Takie urządzenie możemy kupić już za kilkadziesiąt zł. Po włożeniu sondy do nawiewu przy klimatyzacji ustawionej na maksymalne chłodzenie temperatura wskazana przez multimetr powinna zawierać się w przedziale 7-12˚C. W przypadku większości aut nie powinna być ani znacząco niższa, ani wyższa. Jeżeli klimatyzacja nie chłodzi wystarczająco wydajnie, trzeba koniecznie znaleźć przyczynę. Powodem może być niedobór czynnika lub np. zanieczyszczona chłodnica.
Czysta chłodnica - Tak samo jak chłodnica silnika zanieczyszczona np. przez setki zasuszonych resztek owadów wbitych pomiędzy jej „żeberka” nie zapewnia właściwego chłodzenia silnika, również brudna chłodnica klimatyzacji obniża skuteczność działania całego układu. Chłodnicę da się oczyścić – najlepiej za pomocą myjki ciśnieniowej. Należy to jednak robić bardzo ostrożnie – zbyt silny strumień wody może ją uszkodzić. Jeżeli auto brało udział w stłuczce i jest ryzyko, że uderzona lub przesunięta została chłodnica „klimy”, należy koniecznie sprawdzić w warsztacie sprawność układu. Jazda z rozszczelnioną klimatyzacją grozi jej trwałym uszkodzeniem.
Grzyby w wentylacji - jeszcze żadna firma produkująca układy klimatyzacji nie rozwiązała tego problemu raz na zawsze: z czasem w układzie wentylacyjnym pojawiają się grzyby i drobnoustroje powodujące, że z nawiewów wydobywa się zapach zgnilizny. Co gorsza, nie jest to obojętne dla zdrowia. We własnym zakresie można z tym walczyć, stosując co jakiś czas preparaty do odkażania układu. Niektóre są mniej, inne bardziej skomplikowane w obsłudze (wymagają przynajmniej umiejętności ustalenia miejsca, którym układ zasysa powietrze).