Od dawna nie jeździłem 3-kołowym pojazdem. Ostatni raz było to zapewne... w przedszkolu, a wehikułem był kolorowy rowerek – marzenie każdego 3-latka. Rozpierała mnie duma, kiedy wreszcie św. Mikołaj wysłuchał moich próśb i taki pojazd zaparkował w przedpokoju. Lecz był także i strach – pierwsza wywrotka na zbyt dynamicznym zakręcie okazała się bolesną lekcją fizyki, zakończoną w szpitalu z powodu kontuzji dłoni. Jest to jedno z moich najwcześniejszych wspomnień, które szybko wróciło, gdy usiadłem za kierownicą 3 Wheelera.
W towarzystwie Morgana 4/4 (który rozpoczął 4-kołową epokę firmy) wyruszamy na lokalne drogi wokół Great Malvern w zachodniej Anglii. To miejsce jest siedliskiem marki i wydaje się najbardziej odpowiednie do tego, by poznać klimat aut, które od lat powstają na drewnianym szkielecie i są składane ręcznie. Nie znajdziemy w nich ani ESP, ani ABS-u ani nawet układu wspomagania hamulców.
Jest za to 2-cylindrowy, widlasty silnik umieszczony przed przednią osią, ryczący na cały głos swoimi 2 litrami pojemności. Pochodzi z renomowanej amerykańskiej kuźni jednostek motocyklowych S&S i przekazuje moc za pomocą skrzyni biegów (z Mazdy MX-5) i paska klinowego na tylne koło.
Jazda dostarcza niezwykłych doznań. Układ kierowniczy informuje nas o każdej nierówności asfaltu, a wibrujący lewarek skrzyni biegów – o eksplozjach w silniku. Dreszczyk emocji wywołuje też rura wydechowa umieszczona tuż pod ręką kierowcy. Nie ma jednak czasu, by się zbytnio przejmować ryzykiem poparzenia – auto w 4,5 s przyspiesza do „setki”.
Jest o wiele szybsze i łatwiej się prowadzi niż jego przedwojenny pierwowzór – gaz i hamulce obsługujemy pedałami zamiast manetkami.
Morgan 4/4 to inny pojazd, bardziej nadający się do przyjemnej niedzielnej przejażdżki. Ma nieco gorszą dynamikę niż 3-kołowy pocisk, jednak wciąż pozwalającą na zostawienie w tyle niejednego hot-hatcha. To bardziej znajoma i znośna twarz Morgana – ma przynajmniej przednią szybę, której brakuje w 3 Wheelerze. I wcale nie mniej charakteru.
Galeria zdjęć
Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że najnowsze dzieło tej marki to swoisty powrót do korzeni mający... 3 koła.
Umieszczony na wierzchu amerykański silnik motocyklowy S&S to już prawie perwersja. Pytania o bezpieczeństwo są nie na miejscu.
Jedynie tablice rejestracyjne zdradzają rok wykonania tej fotografii.
Silnik benz. 2-cyl. Poj. skok. 1950 cm3. Moc maks. 85 kW (115 KM) przy 5000 obr./min, maks. mom. obr. 190 Nm przy 3000 obr./min. Napęd na koło tylne. Śr. spalanie: brak danych. Prędk. maks. 185 km/h. 0-100 km/h w 4,5 s. Cena (w Niemczech): 39 800 euro
W kabinie 3 Wheelera można przytulić pasażerkę. Drzwi nie przewidziano
Drewniany szkielet karoserii to 102-letnia tradycja firmy
Przycisk uruchamiający silnik 3 Wheelera nawiązuje do rozwiązań z myśliwców
Matthew Humphries – to on nadał kształt nowemu Morganowi 3 Wheelerowi
Pedały wystające z podłogi mają odsłonięty mechanizm i są regulowane na długość
Pod dzieloną wzdłużnie maską tkwi 1,6-litrowy silnik Forda z lat 90. XX w.
Nawet Morgan musi iść z duchem czasu – zagłówków kiedyś nie było