Marta, szukając samochodu, trafiła na dosyć ciekawą ofertę sprzedaży Volkswagena Tourana. Zainteresowała ją przede wszystkim atrakcyjna cena auta – nieco ponad 18 tys. zł, podczas gdy średnia cena Touranów w roczniku, który ją interesował, oscylowała w granicach 45-50 tys.

Postanowiła napisać do sprzedającego i dopytać o szczegóły. Właścicielem auta okazał się mieszkaniec Danii, niejaki Antonio Enrique. Zapewnił Martę, że samochód jest w bardzo dobrym stanie, bez historii wypadkowej, usterek czy ukrytych wad.

Samochód kupił w Polsce, będąc na kontrakcie firmowym. Teraz wrócił do kraju i chce pozbyć się auta. Jako że nie ma czasu sam zająć się jego sprzedażą, korzysta przy tym z pomocy portalu ogłoszeniowego.

– Nie jestem w stanie przeprowadzić transakcji osobiście, skontaktowałem się z Allegro, by skorzystać z programu ochrony kupujących. Powiedziano mi, że jest to program specjalnie opracowany dla tego typu transakcji i zapewnia on ochronę zarówno kupującego,  jak i sprzedającego – wyjaśniał w e-mailach.

Sposób "na portal aukcyjny"

Marta o takim programie nigdy nie słyszała. Dopytała więc o szczegóły.

– Musi Pani przesłać pieniądze do portalu. Zostaną one u nich zatrzymane do czasu, gdy otrzyma Pani samochód i go przetestuje. W ten sposób zarówno kupujący, jak i sprzedający są w 100% chronieni podczas przebiegu całej transakcji. Portal zatrzymuje u siebie i ubezpiecza wpłacone przez Panią pieniądze do czasu, gdy upewni się, że zakup Panią satysfakcjonuje. Tak właśnie działa wspomniana usługa – tłumaczył Antonio Enrique.

Marta po przelaniu pieniędzy miała czekać na samochód. Ten rzekomo miał zostać dostarczony w ciągu dwóch-trzech dni roboczych. Wtedy dopiero mogła dokładnie go obejrzeć i zdecydować, czy auto u niej zostanie. Na podjęcie decyzji i dokładne przetestowanie samochodu miała mieć 48 godzin.

– Jeśli zdecyduje się Pani zatrzymać samochód, będzie trzeba upoważnić serwis Allegro do wypłaty należności na moją rzecz. Jeśli samochód będzie różnił się od opisu, będzie miała Pani możliwość odesłania auta na mój koszt i zlecenia wypłaty pełnej kwoty z powrotem na Pani konto – zapewniał sprzedający.

Aby rozpocząć transakcję, Marta miała podać imię i nazwisko, pełny adres zamieszkania oraz przesłać kopię dowodu osobistego. Nie przesłała. Wyczuła oszustwo i nie przekazała danych. I słusznie. Padłaby ofiarą oszusta.

Nie daj się zwieść

O sprawę zapytaliśmy ekspertów z serwisów ogłoszeniowych.

– Nasz portal z przytoczoną sprawą nie ma nic wspólnego, ponieważ nigdy nie jest stroną czy pośrednikiem w transakcjach zawieranych między użytkownikami. Jest to zwykła próba wykorzystania renomy serwisu. Oczywiście konta takich oszustów są blokowane przez naszych administratorów, nie tylko na podstawie zgłoszeń od użytkowników, ale także na podstawie wewnętrznych mechanizmów bezpieczeństwa – mówi Anna Tokarek z Grupy Allegro.

Przypomina jednocześnie, że za pośrednictwem serwisu nie można kupić samochodu. – Zgodnie regulaminem serwisu, celem transakcji w kategorii "Motoryzacja", m.in. właśnie w podkategorii "Samochody" nie jest zawarcie umowy, jakiekolwiek czynności podejmowane przez użytkowników w ramach tych transakcji nie są wiążące, a transakcje te mają charakter wyłącznie ogłoszeniowy – informuje.

Radzi, by o każdym takim przypadku poinformować jak najszybciej obsługę serwisu i nigdy nie wpłacać pieniędzy na podane konta.

– Jeśli jesteśmy adresatem takiego maila, poinformujmy obsługę serwisu jak najszybciej i nie wpłacajmy pieniędzy. Jeżeli już zdarzyło nam się wpłacić pieniądze, to zachowajmy wszystkie dokumenty związane z transakcją, dowód przelewu na konto bankowe, korespondencję itp. Z tymi dokumentami należy udać się do najbliższej jednostki policji w miejscu zamieszkania – mówi.

Polują na dane

Ten sposób oszustwa znany jest portalom ogłoszeniowym, podobnie jak i użytkownikom serwisów. Od podobnych historii roi się też na forach internetowych. Niestety nie wszystkie kończą się tak dobrze, jak ta Marty.

Wielu użytkowników nabiera się na obietnice bezpiecznej transakcji i wpłaca pieniądze na konta oszustów. Ci działają w ten sam sposób. Wystawiają na aukcjach samochody po bardzo atrakcyjnych cenach. W ofercie nie podają numeru telefonu, tylko adres e-mailowy.

Wysyłają wiadomości pisane łamaną polszczyzną, których treść jest zawsze taka sama: podają się za obcokrajowców, którzy wysłani na kontrakt do Polski, nabyli samochody i teraz chcą je zbyć. Każą najpierw wpłacić pieniądze, a dopiero później obiecują dostarczyć auta.

Kto skusił się na atrakcyjną cenę, stracił pieniądze, ale nie tylko. Tacy oszuści polują też na równie cenne dane osobowe. Zastanówmy się dwa razy, nim je podamy.