- Kamera systemu przypomina tanie wideorejestratory samochodowe, ale to zupełnie inny poziom techniki i zastosowanych rozwiązań
- Sprzęt musi zamontować wykwalifikowany instalator
- Kosztuje ok. 4000 zł! Czy warto?
Piesi na drodze, gwałtowne hamowanie poprzedzającego auta, najechanie na linię oddzielającą pasy ruchu, przekroczenie dozwolonej prędkości – w nowoczesnych autach takie sytuacje z reguły wywołują alarm mający pobudzić kierowcę do odpowiedniej reakcji, a coraz częściej też powodują samodzielną interwencję pojazdu, np. automatyczne hamowanie lub korektę toru jazdy.
A co ze starszymi autami i modelami, którym ktoś takiego wyposażenia poskąpił? Nic straconego – takie braki można uzupełnić, choć tanio raczej nie będzie. Mobileye 630 Pro – tak nazywa się urządzenie, którego funkcjonalność ma być zbliżona do tego, co oferują fabrycznie stosowane systemy asystujące. Brzmi to w tym przypadku dość wiarygodnie, bo Mobileye należy do wiodących dostawców systemów asystujących na pierwszy montaż, m.in. do Audi, BMW, Forda, Volvo czy VW. Zła wiadomość: nie mamy tu do czynienia z urządzeniem, które wystarczy np. samemu przyczepić do szyby i korzystać – sprzęt musi zamontować wykwalifikowany instalator. Trzeba również przełknąć gorzką pigułkę w postaci ceny: ok. 4000 zł! Co dostajemy w zamian?
Mobileye to system ostrzegawczy – nie można w jego przypadku liczyć na to, że samochód zareaguje za nas. Hamować, kręcić kierownicą, włączać kierunkowskazy trzeba samodzielnie. Po zamontowaniu system należy jeszcze odpowiednio skonfigurować, jednak możliwości zmiany ustawień nie ma przesadnie dużo – użytkownik może wybrać m.in. to, przy jakiej odległości od przeszkody i przy jakim przekroczeniu prędkości rozlegnie się alarm. Da się także wyregulować jasność wyświetlacza oraz głośność komunikatów. Trzeba przyznać, że system jest tak pomyślany, że doskonale wkomponowuje się we wnętrze samochodu.
Po montażu czas wyjechać na ulicę. Pierwsze wrażenie: Mobileye działa na nerwy, i to bardzo! Ostrzeżenia pojawiają się nawet w takich sytuacjach, których kierowca może wcale nie uznać za szczególnie niebezpieczne. Ale tak właśnie ma być! Tu chodzi o wychowanie kierującego. Jeśli ktoś jeździ naprawdę ostrożnie i przewidująco, zachowuje bezpieczny odstęp, nie zostawia hamowania na ostatni moment, a przed zmianą pasa grzecznie włącza kierunkowskaz, to może liczyć na nagrodę w postaci... spokoju i braku denerwujących ostrzeżeń! Żeby być uczciwymi – nie chodzi tu o fałszywe alarmy, system po prostu jest dosyć wrażliwy i woli dmuchać na zimne. Trzeba przyznać, że szczególnie przydatny i rzeczywiście poprawiający bezpieczeństwo wydaje się układ ostrzegający przed najechaniem na przeszkodę. Donośny sygnał może „obudzić” kierowcę, który się zagapił albo na przykład zamiast patrzeć na drogę zajął się smartfonem.
Z racji relatywnie wysokiej ceny system ten zapewne nie będzie hitem sprzedażowym na prywatnym rynku, a szkoda. Jak dotychczas w Polsce z systemów Mobileye korzystają głównie operatorzy flot, którzy zlecają ich montaż w samochodach służbowych – pozytywny wpływ na bezpieczeństwo ma być na tyle duży, że uzasadnia niemały wydatek.
Przed tymi zagrożeniami ostrzega system:
- strzeganie przed kolizją z przodu (system ma ostrzegać kierowcę o możliwej kolizji z wyprzedzeniem sięgającym 2,7 s. To wartość, która powinna pozwolić na rozpoczęcie skutecznego hamowania awaryjnego);
- monitoring odstępu (to jedna z bardziej „wychowawczych” funkcji systemu: odstęp od poprzedzającego auta jest podawany nie w metrach, lecz w sekundach potrzebnych do pokonania dystansu między pojazdami);
- asystent Pasa ruchu (system obserwuje drogę – jeśli elektronika odnotuje, że auto najeżdża na linie bez uprzedniego włączenia kierunkowskazu (informacja o tym jest pobierana z szyny CAN), włączy się ostrzeżenie);
- ostrzeganie przed kolizją z pieszym (dzięki technologii analizy obrazu system identyfikuje pieszych i rowerzystów znajdujących się na drodze przed autem. Niestety, rozwiązanie to działa skutecznie tylko w świetle dziennym);
- rozpoznawanie znaków (system rozpoznaje standardowe znaki drogowe i ostrzega np. o tym, że kierowca jedzie szybciej, niż pozwalają na to ograniczenia. Informację o prędkości Mobileye pobiera z szyny CAN samochodu).
Jak przebiega montaż?
Mobileye nie nadaje się do youngtimerów i oldtimerów, bo do jego poprawnego działania niezbędne są informacje pobierane przez system z magistrali CAN samochodu. Chodzi tu m.in. o dane o aktualnej prędkości, włączeniu kierunkowskazów, świateł, hamowaniu. Montaż zaczyna się od przyklejenia modułu kamery do wewnętrznej strony przedniej szyby. Ważne: wszystkie przewody są ukryte i nie rozpraszają kierowcy ani nie psują wyglądu wnętrza samochodu. Kolejnym etapem jest wpięcie specjalnego modułu do szyny CAN, za pośrednictwem którego system otrzymuje precyzyjne informacje o statusie pojazdu. Zasilanie jest pobierane wprost ze skrzynki bezpieczników.
Przy kierownicy lub w fotelu kierowcy umieszczony jest moduł wibracyjny, po lewej stronie kierownicy fachowiec przytwierdza wyświetlacz systemu (pełni jednocześnie funkcję panelu sterowania). Kalibracja Mobileye odbywa się online, z wykorzystaniem tablicy kalibracyjnej i oprogramowania, które pozwala dopasować urządzenie do fabrycznej elektroniki samochodu oraz do pozycji kamery w konkretnym pojeździe. W naszym aucie montaż trwał ok. 3 godzin.
Naszym zdaniem
Blisko. 4000 zł, i to za system, który przynajmniej na początku jest dla kierowcy uciążliwy – to nie brzmi jak recepta na rynkowy przebój. Nie zmienia to faktu, że Mobileye działa i – jeśli go nie wyłączymy – nie tylko ostrzega, lecz także uczy bezpiecznej jazdy.