Polscy urzędnicy długo blokowali możliwość rejestracji samochodów z kierownicą po prawej stronie, ale ostatecznie przegrali tę batalię. Po wyroku Unijnego Trybunału Sprawiedliwości polski rząd nie miał już innego wyboru, jak dopuścić „angliki” do ruchu.
Co prawda robił to na raty, bo teoretycznie wydziały komunikacji już od czerwca mogły rejestrować samochody z kierownicą po prawej stronie, ale w praktyce kierowcy musieli czekać do 15 sierpnia, kiedy to w życie weszły wytyczne precyzujące zakres koniecznych modyfikacji, jakie trzeba wykonać w aucie z kierownicą po prawej stronie. Bez nich nie można było wykonać pierwszego badania technicznego niezbędnego do rejestracji auta w Polsce.
Zmian jest niewiele
Aktualnie wystarczy przystosować reflektory do ruchu prawostronnego, tylne światło przeciwmgielne umieścić z lewej strony, wymienić lusterka wsteczne na te z wersji kontynentalnej, a zegary (jeśli nie są podwójne) przeskalować na km/h.
Napływ aut z kierownicą po prawej stronie ograniczono do pojazdów z obszaru UE – zalegalizować można wyłącznie samochody zarejestrowane już wcześniej na terytorium któregoś z państw członkowskich UE. Oznacza to, że nie da się zarejestrować auta sprowadzonego z Japonii. Nie zmienia to jednak faktu, że przed polskimi kierowcami otwiera się mało eksplorowany do tej pory rynek używanych aut z Wielkiej Brytanii.
Przeróbka jest tania i prosta
Aktualnie, jeśli zdecydujemy się na używane części, koszt dostosowania „anglika” do obowiązujących przepisów może zamknąć się w kwocie 700-1500 zł (w mało popularnych modelach koszty będą, oczywiście, znacznie większe – dla przykładu: używane lusterko z wbudowaną kamerą do Mercedesa ML, model 164, kosztuje grubo ponad 2000 zł!) zamiast 5000-10 000 zł, które do tej pory trzeba było wydać na przekładkę układu kierowniczego na lewą stronę.
Teraz modyfikacje „anglika” są na tyle proste, że można wykonać je samodzielnie. Tak naprawdę w większości przypadków wystarczy do tego śrubokręt do wymiany reflektorów oraz lusterka wsteczne. Zegary w większości aut z kierownicą po prawej stronie są wyskalowane zarówno w milach, jak i kilometrach – w takim przypadku nie ma konieczności ich wymiany. Kolejne pieniądze można zaoszczędzić, kupując używane części, ale tu uwaga – rynek już teraz zasypany jest częściami z „anglików”, więc nietrudno trafić ponownie na części z tego typu auta.
Jeśli lusterka są symetryczne, trudno je rozpoznać, za to reflektory mają już odpowiednie oznaczenia: na kloszu lub obudowie powinny być strzałki, grot skierowany w prawo (lub brak strzałki) oznacza, że lampa przystosowana jest do ruchu lewostronnego. Szukać trzeba reflektorów ze strzałką skierowaną w lewą stronę lub w obie strony (reflektor symetryczny lub z możliwością przestawienia wiązki światła).
Dwie strony barykady
Dostępność do nowego źródła tanich samochodów z Wielkiej Brytanii u jednych wywołała euforię, a u drugich panikę. Ci pierwsi stają w obronie przepisów unijnych i ich wyższości nad widzimisię polskich urzędników, drudzy odwołują się do kwestii bezpieczeństwa, a raczej jego braku w przypadku zalewu polskich dróg przez auta z kierownicą po „niewłaściwej” stronie.
Mieliśmy okazję przejechać się takimi autami kilkakrotnie i trudno nie zgodzić się z zarzutami przeciwników „anglików”. Rzeczywiście, wyprzedzanie TIR-a takim samochodem na drodze jednojezdniowej to nie lada wyzwanie. Poza względami bezpieczeństwa jazda autem z kierownicą po prawej stronie jest niewygodna. Wystarczy sobie wyobrazić, jak wygląda płacenie na bramkach autostradowych czy zamówienie hamburgera w McDonaldzie.
Co oferuje rynek?
Jeśli jednak te niedogodności nie są przeszkodą, wasz zapał może nieco ostudzić mizerna oferta „anglików” na polskim rynku. W jednym z największych portali ogłoszeniowych na ponad 150 tys. ogłoszeń znajdziecie niespełna 700 aut wyprodukowanych na rynek brytyjski! Cześć z nich jest już po przekładce układu kierowniczego.
Jednym słowem – nie ma w czym wybierać! Z drugiej jednak strony, auta te są średnio o połowę tańsze od takich samych modeli z kierownicą po lewej. Postanowiliśmy sami sprawdzić, jak z bliska wyglądają te legendarne okazje. Relację z oględzin trzech wybranych przez nas aut znajdziecie na wcześniejszych stronach.
Pierwsze obserwacje? Samochodom nie służy wyspiarski, wilgotny klimat. Co prawda oglądaliśmy auta ponad 10-letnie (o młodsze „angliki” trudno w Polsce), ale w porównaniu z ich odpowiednikami z Europy kontynentalnej są one znacznie bardziej skorodowane. Jeden ze sprzedawców tłumaczył to lenistwem wyspiarzy, którzy odśnieżają auta, posypując je solą.
Nasza wyprawa w poszukiwaniu okazji pokazuje też, że chętni do zakupu ładnego i zadbanego „anglika” muszą poważnie rozważyć wyprawę za kanał La Manche. Ofert na brytyjskich portalach, takich jak Autotrader.com.uk czy Gumtree.com nie brakuje. Znajdziecie tam auta za 100 i kilkanaście tysięcy funtów. Zanim jednak zdecydujecie się na sprowadzenie samochodu, policzcie opłacalność takiej operacji, tym bardziej że transport auta z Wielkiej Brytanii jest dwu-, a nawet trzykrotnie droższy niż np. z Niemiec.
Ile kosztuje ubezpieczenie auta sprowadzonego z kierownicą po prawej stronie?
Przeciwnicy rejestracji samochodów z kierownicą po prawej stronie straszyli nabywców wyższymi o 200-300 proc. cenami polis OC. Wielu ubezpieczycieli stosuje potężne zwyżki dla tego typu aut, jednak bez problemu znajdziecie też firmy, które traktują „angliki” tak samo jak auta w wersji kontynentalnej. Poniżej prezentujemy symulację multiagencji CUK prezentującą koszty ubezpieczenia Vauxhalla Insignii Hatchback 1.8 z 2008 r. dla 40-letniego mężczyzny mieszkającego w Warszawie z 10-letnim bezszkodowym stażem za kierownicą.
Ubezpieczyciel | Kierownica po stronie lewej | Kierownica po stronie prawej |
Gothaer | 629 | 1887 |
Uniqa | 661 | 1983 |
Compensa | 772 | 1535 |
Warta | 654 | 654 |
Import „anglika”: formalności i koszty
Kalkulację kosztów sprowadzenia auta z Wielkiej Brytanii warto zacząć od wyliczenia ceny transportu auta do Polski. Z racji dużej odległości, stawki lawet są dwu-, a nawet trzykrotnie wyższe niż w przypadku importu pojazdu z Niemiec czy Francji. Ceny są tu mocno zróżnicowane. Najtańsze oferty startują od 260 funtów (1450 zł), ale lepiej przygotować się na 350-450 funtów (ok. 2100-2650 zł), szczególnie jeśli wasza miejscowość nie znajduje się na regularnej trasie przewoźnika – ceny wtedy ustalane są indywidualnie i, niestety, są już znacznie wyższe.
Kolejnym punktem na liście kosztów jest akcyza. Jej wysokość zależy od ceny pojazdu i pojemności silnika. Najwięcej zapłacą właściciele samochodów o pojemności powyżej 2000 cm3, w tym przypadku podatek wynosi 18,6 proc. wartości pojazdu. Za pojazdy z silnikami o niższej pojemności odprowadza się 3,1 proc. ich wartości.
Jeśli zdecydujecie się na import auta jeszcze w tym roku, zapłacicie 500 zł opłaty recyklingowej – od nowego roku prywatni importerzy będą z niej zwolnieni.
Do urzędu trzeba zgłosić się z przetłumaczonymi dokumentami – koszt usługi to ok. 100 zł.
Przed wizytą w okręgowej stacji diagnostycznej należy dostosować auto do wymogów nowych przepisów, czyli przystosować światła i lusterka wsteczne do ruchu prawostronnego i przeskalować prędkościomierz. Koszty zależą głównie od popularności danego modelu i dostępności części, ale trzeba zarezerwować na to 700-1500 zł.
Przerobiony „anglik” musi przejść jeszcze badanie techniczne (98 zł).
Koszt pierwszej w kraju rejestracji to 256 zł.