, kiedy na Żeraniu rozpoczynano produkcję Warszawy M20. Zajmowałem się silnikami, początkowo poprawialiśmy stary - dolnozaworowy, a później opracowaliśmy nową konstrukcję górnozaworową o lepszych osiągach. Wtedy, w latach 50. praca konstruktora wyglądała zupełnie inaczej niż dziś. I nie tylko dlatego, że nie było komputerów. Konstruktor (czy to silnika, czy innych podzespołów) musiał opracować wszystko od podstaw. Dziś ma gotowe elementy, np. tłoki, korbowody, wałki rozrządu... Może je wziąć z półki i zastosować do swojego projektu. Druga różnica: nikt z zewnątrz nie narzucał warunków, jakie spełniać musi silnik czy całe auto. Nie było wtedy mowy o ekologii, toksyczności spalin, nikt nie słyszał o strefach zgniotu itp. - Przygotowanie nowego modelu trwało wtedy kilka lat. Jak to się odbywało?- Przygotowanie nowego modelu samochodu zajmowało około 5 lat. Dziś, gdy większość prac obliczeniowych pozwalają wykonać szybko programy komputerowe, brzmi to jak bajka, ale tak było kiedyś. I pracowaliśmy przez 5 lat na pełnych obrotach. Dlaczego tak długo? Bo wszelkie obliczenia trzeba było robić "na piechotę", przy pomocy suwaka logarytmicznego (kto dziś wie, co to jest i jak się nim posługiwać?). Długo trwało przygotowanie prototypów, prób na nich, poprawionych prototypów, nowych prób... Dziś te etapy można "przeskoczyć". Dzięki wydajnym komputerom i specjalnym programom obliczeniowym nie musimy wykonywać wielu prototypów, modeli, a np. próby wytrzymałościowe, zderzeniowe itp. robi się wirtualnie, w komputerach. - Zajmował się Pan silnikiem. Czy przewidział Pan, że gaźnik zostanie zastąpiony wtryskiem paliwa?- Wtrysk paliwa znany był już przed wojną, ale konstruktorzy nie umieli poradzić sobie z precyzyjnym odmierzaniem dawki paliwa. Umożliwiła to dopiero elektronika, sterowanie komputerowe. Muszę przyznać, że w latach 50. i 60. nie przypuszczałem, że stanie się to możliwe, nastawiałem się na doskonalenie gaźnika. Dopiero w latach 70. stało się możliwe zastosowanie wtrysku.- Czy konstrukcje samochodów, które powstawały np. w latach 50., obliczane były z większym zapasem?- Tak. Wynikało to między innymi z niedoskonałości obliczeń. Poza tym było wielu konstruktorów, nazwałbym ich intuicyjnymi, którzy mieli wyczucie pewnych proporcji, kształtów. Często projektowali naprzód "na oko", dopiero później sprawdzali to obliczeniami. Inna była też koncepcja budowy nadwozia. Nikt nie słyszał o strefach zgniotu, bezpieczeństwo miała zapewniać sztywna konstrukcja pojazdu, grube blachy nadwozia (nawet 1,5 milimetra), mocne zderzaki. Dziś można wszystko precyzyjnie policzyć, a nawet przeprowadzić symulowane crash-testy na ekranie komputera. Tylko pozazdrościć. Trzeba jednak pamiętać, że teraz konstruktor ma narzuconych wiele wymogów, jakie musi uwzględnić. W latach 50. konstruktorzy mieli więcej swobody. Proszę spojrzeć, jak wyglądały wtedy np. Cadillaki: skrzydła, fantazyjne światła, wielkie chromowane zderzaki...
Jak było dawniej?
- Panie doktorze, jest Pan związany z motoryzacją od kilkudziesięciu lat, obserwował Pan, jakie zmiany w niej zachodzą. Proszę powiedzieć, co okazało się najbardziej zaskakujące, czego Pan nie przewidział?- Swoją przygodę z motoryzacją zaczynałem w latach 50.