W większości przypadków możemy nie tylko przeczytać opisy oferowanych aut, lecz także obejrzeć je na zdjęciach. I to za darmo! Pech, jeśli najładniejszy samochód w korzystnej cenie sprzedawca oferuje np. pod Poznaniem, a my mieszkamy w Warszawie. A może dla zaoszczędzenia kilku tysięcy złotych lub kupna wyjątkowo ładnego egzemplarza warto wybrać się w podróż? Sprawdźmy. Załóżmy, że chcemy kupić kilkuletniego Volkswagena Passata z oszczędnym silnikiem wysokoprężnym. Kolor obojętny. Ważne: auto ma być sprawne i bezwypadkowe. Oczywiście ślady lakierowania błotnika czy drzwi po drobnym otarciu nie dyskwalifikują go. Pierwsze auto, które oglądaliśmy we wsi pod Poznaniem, specjalnie dla nas wystawiono z komisu. Przyjechało na niemieckich tablicach wyjazdowych. Właściciel najchętniej sprzedałby auto "na Niemca", ale stwierdził, że może je wcześniej zarejestrować na siebie. Uprzedził, że to podnosi koszty. Dodał, że teraz akcyza jest niższa, można wpisywać normalne kwoty ine trzeba ryzykować. Auto okazało się dość zaniedbane, ale dzięki temu widać było jego rzeczywisty stan. Przebieg potwierdzała książka przeglądów, w Niemczech auto miało jednego właściciela. Jazda próbna wykazała dobry stan techniczny zawieszenia i układu kierowniczego - słabych punktów tego modelu. Skorodowana tylna klapa (po naprawie) to niewielka wada.Gorzej wyglądał drugi samochód sprzedawany w okolicach Wrześni. Auto "bezwypadkowe" stojące przed bramą blacharza? Dziwne. Podejrzenia się sprawdziły.Właściciel udał zdziwienie, gdy za pomocą miernika grubości lakieru udowodniliśmy, że malowany był cały lewy bok auta. Sam przyznał się tylko do malowania prawego błotnika. Pod maską "akwarium" - silnik był niedawno myty. To już wolimy brudny silnik, bo wtedy widać źródła wycieków!W układzie kierowniczym stwierdziliśmy duże luzy. Uczciwość sprzedawcy przetestowaliśmy dzień później: inna osoba zadzwoniła z pytaniem o naprawy blacharskie. A odpowiedź? "Nic nie widać".Jeden zły, drugi dobryPo lewej: Passat z 1998 r. 1.9 TDi za 19 tys. zł. Auto miało być bezwypadkowe. Poinformowaliśmy sprzedawcę: lakierowany był prawy przedni błotnik i cały lewy bok auta. Stwierdziliśmy zużycie przekładni kierowniczej. Następnego dnia przez telefon zapytaliśmy o auto jeszcze raz. Usłyszeliśmy: "tylko prawy błotnik był malowany". Sprzedawca na dwóję!Po prawej: Passat z 1998 r. 1.9 TDi za 20 tys. zł. Sprowadzony, niezarejestrowany. Właściciel godzi się zarejestrować auto na siebie przed sprzedażą. Nadwozie: źle pomalowana, skorodowana tylna klapa, ale więcej wad nie ma. Jazda próbna potwierdziła dobry stan zawieszenia. Tapicerka w przeciętnym stanie, ale stan licznika raczej prawdziwy. Książka serwisowa. Ocena: 4+.Bądźmy ostrożni- Nie podpisuj umowy kupna pod nieobecność właściciela (np. obywatela Niemiec). Żądaj, aby sprzedawca (pośrednik) zarejestrował najpierw auto na siebie. - Auto używane nie ma przebiegu, tylko stan licznika!- Jeśli jedziesz daleko, aby obejrzeć auto, umów się z kilkoma sprzedawcami w okolicy.- Patrz na auto jak na całość - pojedyncze elementy, np. kierownicę, sprzedawcy często wymieniają.- Jeśli nie masz wprawy w ocenie stanu technicznego aut, pojedź z samochodem do serwisu.- Nie oglądaj samochodu sam - warto mieć przy sobie osobę, która ocenia pojazd "chłodnym okiem". Sprawdzajcie i auto, i dokumenty.Adam jamiołkowski,"Auto Świat"
Niełatwo jest o dobrego Passata
Jeśli szukamy popularnego auta z drugiej ręki, nie wychodząc z domu znajdziemy tysiące ogłoszeń. Wystarczy nam dostęp do internetu.