Jeszcze parę lat temu przednie partie terenówek zdobione były wymyślnymi konstrukcjami rurowymi i chronione masywnymi, metalowymi zderzakami, które już przez swój ciężar wymagały wzmocnienia zawieszenia.
Samochody rejestrowane po raz pierwszy po 20 października 2007 r. podlegają jednak restrykcyjnym przepisom unijnym – wolno zamontować tylko orurowanie spełniające ostre kryteria (Dyrektywa 78/2009/EC), potwierdzone certyfikatem. Miejsce przysłowiowego kowala zajęły warsztaty dysponujące odpowiednim zapleczem.
Warsztaty to jednak określenie zdecydowanie na wyrost, bo polskich producentów orurowań z homologacją nie trzeba liczyć nawet na palcach jednej ręki – Steeler jest monopolistą. Sprzedaje także akcesoria do pikapów, więc dla nas to idealny serwis. Przednia „rurka” to standardowy produkt, którego montaż zajmuje około godzinę.
Łączny koszt operacji: 2200 zł. Główny pałąk jest gięty (bez spawania). Orurowanie z homologacją jest dyskretne i nadaje autu nietypowy charakter. Może też przydać się przy drobnych stłuczkach, jednak miejmy też świadomość, że nieco pogarsza się kąt najazdu (ale bez paniki – to tylko dwie wzdłużne rury).
Zdecydowaliśmy się też na rury progowe. Niestety, nie są one montowane do ramy, ale do progów (do nadwozia) – z wykorzystaniem oryginalnych otworów montażowych, przewidzianych przez producentów. Nie mogą przez to przenieść zbyt dużego obciążenia. Dodatkowo poprosiliśmy o modyfikację standardowego produktu: w miejscach mocowań pod spodem pojawiły się specjalne „łapy”, których można użyć do podstawienie podnośnika hi-lift.