• ­Policja nie ma obowiązku udostępnienia alkomatu osobie, która o to prosi
  • Funkcjonariusz ma obowiązek zbadać trzeźwość kierowcy, który „po prośbie” przejechał na komendę samochodem, którym kierował
  • Jeśli kierowca ma we krwi zabronione stężenie alkoholu, podlega odpowiedzialności karnej
  • Trzeźwość można zbadać samodzielnie za pomocą podręcznego alkomatu, ale tylko droższe modele dają wiarygodne wyniki. Osoby biegłe w rachunkach i mające dobrą pamięć mogą swoją trzeźwość... obliczyć

Policja nigdy nie musiała udostępniać alkomatu tym, co chcieli sobie dmuchnąć, by np. za godzinę wsiąść za kierownicę, ale też zwykle nie był to jakiś problem – czego jak czego, ale jednorazowych ustników do badania trzeźwości policji nie brakuje. Owszem, to pewien wysiłek – czasem dyżurny musi dopiero uruchomić alkomat, ten musi się rozgrzać, co trwa do kilku minut, ale to wszystko.

Tego typu „usługi dla ludności” mają znakomity walor prewencyjny – kierowca, który ma wątpliwości, czy powinien jechać, jeśli się dowie, że ma jeszcze we krwi np. pół promila alkoholu, po prostu nigdzie nie pojedzie – nie spowoduje zagrożenia i nie będzie niepotrzebnie ryzykował zatargów z organami ścigania. Warto wiedzieć przy tym, że poranna zawartość alkoholu we krwi nie jest powiązana z samopoczuciem – można się czuć doskonale i być formalnie pijanym; można mieć strasznego kaca i zerową zawartość alkoholu we krwi!