Próbujesz zaparkować na ciasnym, nieznanym ci parkingu. W pewnej chwili czujniki zamontowane w twoim samochodzie podnoszą takie larum, jakby zaraz miało zdarzyć się coś niewyobrażalnie okropnego. Do tego jeszcze ten migający na czerwono ekran i pomarańczowe wykrzykniki... Zlany zimnym potem wysiadasz, żeby sprawdzić, jak mało brakowało do tragedii, a tu niespodzianka – miejsca jest wciąż całkiem dużo, dobry kierowca poradziłby sobie bez problemu... Czujniki parkowania to bez wątpienia bardzo przydatne rozwiązanie. Powstaje jednak pytanie: dlaczego niektórzy producenci konfigurują je tak, żeby podnosiły czerwony alarm nawet w sytuacji, gdy do przeszkody zostało jeszcze mnóstwo miejsca? Albo gdy obok naszego pojazdu w korku przemyka skuterzysta?

Jasne, bezpieczeństwo jest najważniejsze, ale chyba warto też zachować rozsądek. Nie jesteśmy przecież w USA, gdzie ludzie są gotowi iść do sądu, gdy z powodu źle skalibrowanego czujnika parkowania uszkodzą swój samochód! Na przykładzie 20 nowych aut sprawdzamy więc, ile prawdy mówią fabrycznie montowane czujniki parkowania. Im więcej miejsca marnuje dany system, tym potencjalnie dłużej będzie trwał manewr i tym dłużej na zajęcie czy też zwolnienie danego miejsca będą musieli zaczekać inni uczestnicy ruchu. Mierzymy też głośność brzęczyka, bo w niektórych modelach potrafi on być wręcz wybitnie natarczywy.