Żarówki należą do najczęściej kupowanych części zamiennych. I także do tych, które mają największy wpływ na bezpieczeństwo ruchu – wszak zagrożenie trzeba najpierw dojrzeć, dopiero potem można je ominąć... I właśnie dlatego od wielu już lat sprawdzamy, które produkty świecą dobrze, a od których lepiej – dla bezpieczeństwa swojego i innych – trzymać się z daleka.
Zawsze dbamy też o to, żeby wybrać sprawdzonych partnerów (w tym wypadku – Dekrę), dysponujących jak najnowocześniejszym sprzętem badawczym i odpowiednio wyposażonym laboratorium. Bo, powtórzmy to wyraźnie, chodzi przede wszystkim o bezpieczeństwo. Jak rozkłada się snop światła? Czy żarówka nie oślepia kierowców nadjeżdżających z przeciwka? Żeby to stwierdzić, bada się natężenie światła w kluczowych punktach pomiarowych, oznaczonych np. 75R (w tym wypadku chodzi o punkt umieszczony 75 m przed autem przy prawej krawędzi jezdni). Z kolei punkt 50L będzie położony 50 m przed autem po lewej stronie itd.
Kluczowy w tym wypadku okazuje się punkt B50L, w którym oznaczamy parametr niezwykle istotny ze względu na bezpieczeństwo – olśnienie (w tym wypadku "B", od ang. blinding i niem. Blendung). Punkt B50L symuluje punkt, w którym normalnie skupia się wzrok kierowcy samochodu nadjeżdżającego z naprzeciwka. I nawet gdy jakaś żarówka trzyma inne parametry, a polegnie w tym punkcie, to nie możemy uznać jej za godną polecenia.
Reflektor Valeo z Volkswagena T6
Tym razem Żarówki H7 badaliśmy w wyjętym z Volkswagena T6 reflektorze marki Valeo. To ważne, by każdy z testowanych produktów miał równe szanse – każdy jest więc montowany w jednej i tej samej lampie. Czemu akurat T6? Otóż dlatego, że "wielkopowierzchniowy" reflektor potrafi uwidocznić wszystkie mocne, a przede wszystkim – słabe punkty danej żarówki. I tak np. dowiedzieliśmy się, że zamocowana w tej lampie żarówka Osram Night Breaker przekracza dopuszczalne natężenie w punkcie B50L o całe 64 proc.! W związku z tym otrzymała od nas w odpowiedniej kategorii 0 punktów.
À propos wydajności: wielu producentów obiecuje na pudełku, że dana żarówka daje np. plus 30, 90, a nawet – 150 proc. światła. W praktyce okazuje się, że wcale tak nie musi być, a jedne, co naprawdę jest pewne, to wysoka cena danego produktu. Przynajmniej w porównaniu z konwencjonalnymi żarówkami...
Warto w tym miejscu podkreślić, że właśnie w przypadku strumienia świetlnego producenci żarówek często ocierają się o dopuszczalną przepisami granicę 1500 lumenów (lm). Dobra wiadomość jest taka, że barierę przekroczył jedynie zestaw ledowy, a ten i tak nie jest dopuszczony do użytku na drogach publicznych. Ciekawostka: nawet gdyby ktoś chciał używać testowanego przez nas zestawu, np. na zamkniętym terenie, to i tak nieźle by się zdziwił, bo światło emitowane przez ten sprzęt po prostu... znika. Nie ma go ani przed autem, ani obok, poza tym po montażu tej "żarówki" nie udało nam się do końca zamknąć lampy. A to oznacza szybkie brudzenie się wnętrza reflektora. Gwoli sprawiedliwości przyznamy jednak, że są na rynku i takie zestawy, które – choć nadal nielegalne! – świecą w pełni bezpiecznie. I często znacznie lepiej od H7...
Jak czytać wyniki z galerii?
Ocena łączna na poziomie 30 pkt oznacza, że żarówka jako tako się nadaje, natomiast wszystkie produkty z mniejszą liczbą punktów trudno uznać za przydatne. Ale uwaga: to, że np. produkt Gread Superwhite dostał aż 29 punktów, wynika głównie z tego, że ta żarówka nie oślepi kierowców nadjeżdżających z przeciwka – nie może jednak być inaczej, skoro... sama niemal wcale nie świeci (!). Kto dał tej żarówce homologację?
Naszym zdaniem
Na szczycie produkty GE, Philipsa i Osram. Ale wyraźnie... widać, że wcale nie trzeba płacić dużych pieniędzy, bo większość najdroższych produktów zajęła miejsca w środku stawki. Przypominamy też, że oświetlenie ledowe przeznaczone do reflektorów z żarówkami H7 jest nielegalne i można w ten sposób stracić dowód rejestracyjny. A że "żarówki" tego typu potrafią mieć niezłe parametry, to już inna sprawa...