• Kaucja płacona przy wynajmie luksusowego auta wynosi od 5 do 30 tys. zł, jednak odpowiedzialność wynajmującego może być wyższa
  • Samochody wypożyczane na przejażdżki mają zainstalowane systemy monitoringu chroniące je przed kradzieżą i pozwalające odtworzyć przebieg trasy
  • Zapis parametrów przejazdu może być wykorzystany jako dowód w sądzie, choć dzieje się to w wyjątkowych sytuacjach

Mercedes AMG GT C Roadster z sinikiem V8 Biturbo ma 557 KM mocy, 680 Nm momentu obrotowego i przyspiesza do „setki” w ciągu 3,7 s. W takie auto wzięte z wypożyczalni luksusowych samochodów EscortCars z Oświęcimia wsiadł 21-latek, który zamierzał m.in. wziąć dziewczyną na przejażdżkę.

Luksusowe auta z wypożyczalni - ile to kosztuje?

Teoretycznie każdy może przejechać się samochodem z najwyższej półki – wypożyczalni tego typu samochodów jest niemało. Koszt wynajęcia luksusowego auta waha się od nieco poniżej 1000 zł („najtańsze z najdroższych”) do kilku tys. zł za dobę, przy czym już za ok. 2,5 tys. zł za dobę można wybierać wśród aut o mocy ponad 500 KM. Dochodzi kaucja – od 5 do 30 tys. zł (w przypadku opisywanego Mercedesa AMG GT C Roadster 10 tys. zł). Jest to zabezpieczenie właściciela na wypadek drobnych „obcierek” i uszkodzeń, o jakie bardzo łatwo, a których naprawy są bardzo drogie. Wystarczy na wymianę koła uszkodzonego o krawężnik.

Luksusowe auta z wypożyczalni - bierzesz, odpowiadasz

Mercedes po wypadku Foto: Escortcars/Facebook
Mercedes po wypadku

To, że wielu klientów wypożycza luksusowe samochody, aby „upalać” (są oczywiście tacy, którzy chcą się pokazać albo po prostu delektować się jazdą), nie ulega wątpliwości i właściciele wypożyczalni raczej nie oczekują, iż ich samochody będą jeździć dokładnie zgodnie z obowiązującymi przepisami. Jednak klienci, cokolwiek robią z autem, robią to na własną odpowiedzialność. Przed odebraniem kluczyków podpisują umowę, w której zobowiązują się do przestrzegania przepisów ruchu drogowego, do płacenia swoich mandatów, do dbania o samochód, itp. Umowa określa maksymalną odpowiedzialność kierującego – w „naszym” przypadku 30 tys. zł (choć kaucja płacona przy odbiorze wynosi „tylko” 10 tys. zł). Resztę strat, a przecież kolizja czy wypadek mogą przytrafić się każdemu, ma pokryć autocasco. Z jednym wyjątkiem: ubezpieczyciel może ograniczyć lub odmówić wypłaty odszkodowania w przypadku rażącego niedbalstwa użytkującego pojazd, szkód zrobionych z premedytacją, w przypadku umyślnie popełnionych, rażących naruszeń zasad bezpieczeństwa w ruchu drogowym... Spokojnie: wiadomo, że każda kolizja wiąże się z nieuwagą kierowcy albo przynajmniej niewielkim przekroczeniem dozwolonej prędkości, każdy to wie i z przekroczenia prędkości o 20 km/h nikt nie będzie robił „zagadnienia”. Ale gdy ktoś przekracza o 100 km/h i daje się na tym złapać...

Luksusowe auta z wypożyczalni - środki bezpieczeństwa

Taki samochód jak Mercedes AMG GT C Roadster, nawet lekko używany, może być wart 700-800 tys. zł. Zarówno ubezpieczyciele, jak i zdrowy rozsądek właściciela podpowiadają, że samochód musi być wyposażony w wielostopniowe zabezpieczenia – w tym monitoring GPS. Dopóki nic się nie stanie, nikt w zapisy przejazdów nie zagląda, lepiej się nie denerwować. Niemniej system może zapisywać nie tylko trasę przejazdu, jej czas, prędkość w każdym jej punkcie, lecz także wiele innych parametrów jazdy – nawet obroty silnika i przełożenia, na których samochód w danej chwili jechał. Osobno działa fabryczna „czarna skrzynka”, która pozwala stwierdzić nawet to, kto z osób będących w samochodzie w danym momencie prowadził. Jak to możliwe? Otóż fotele luksusowych aut mają zamontowaną wagę – masa kierowcy jest systemowi potrzebna, by było wiadomo, w którym momencie i z jaką siłą należy uruchomić zabezpieczenia pirotechniczne w razie wypadku. Tak jak nie wiedzą o tym np. początkujący dziennikarze czy blogerzy wypożyczający auta do testu, tak nie wiedział o tym 21-latek – klient wypożyczalni z Oświęcimia.

Rozbił luksusowe auto. Prosi o zwrot kaucji..

Do wypadku doszło w nocy z wtorku na środę 27 maja – niedługo później właściciel Mercedesa został obudzony telefonami z dwóch niezależnie działających firm ochroniarskich, które zgłaszały problem z działaniem systemów GPS w aucie. Właściciel udał się na miejsce wskazane przez systemy i zobaczył swoje auto – rozbite, stojące w warsztacie. Klient, który teoretycznie powinien od razu zgłosić wypadek, zgłosił się po południu. Przyszedł z żądaniem... zwrotu kaucji. Twierdził, że do wypadku doszło z powodu zużytych opon, choć właściciel ma protokół z przekazania samochodu, na którym podana jest wysokość bieżnika opon (6,5 mm) oraz brak uwag klienta. Szczerze? Nad tego rodzaju autem przy 160 km/h na rondzie, na mokrej nawierzchni nawet doświadczony kierowca mógłby nie zapanować, niezależnie od stanu opon. Przemysław Czebotar, właściciel wypożyczalni, twierdzi, że jego klient nie widzi winy po swojej stronie. Co innego jednak wynika z zapisu GPS.

Mercedes wypadł z drogi. Prędkość w chwili przejazdu przez rondo – 158 km/h Foto: Escortcars/Facebook
Mercedes wypadł z drogi. Prędkość w chwili przejazdu przez rondo – 158 km/h

Przekroczenia o grubo powyżej 100 km/h

Z monitoringu GPS wynika, że w czasie nocnej przejażdżki kierowca przekraczał dozwoloną prędkość prawie o 140 km/h. Zarejestrowanych przekroczeń uzbierało się tyle, że wystarczyłoby to w zupełności, aby zatrzymać prawo jazdy albo wręcz cofnąć kierowcy uprawnienia. Gorzej, że mając wiedzę o przebiegu jazdy, ubezpieczyciel może odmówić wypłaty odszkodowania lub je zmniejszyć. Czy dałoby się tego uniknąć, gdyby kierowca przyszedł do wypożyczalni, grzecznie przeprosił, zrezygnował z kaucji i dopłacił 20 tys. zł do górnej granicy odpowiedzialności klienta za „zwykłe” szkody wynikającej z umowy? Czy dałoby się ukryć „okoliczności towarzyszące”? Może tak, ale pewności nie ma. W sytuacji, gdy ubezpieczyciel ma do zapłaty kilkaset tys. zł odszkodowania, z reguły wysyła do oględzin auta fachowców nie tylko potrafiących szacować straty, lecz także tych, które odczytują dane sterownika pojazdu (tzw. crash data) pozwalające odtworzyć ostatnie chwile przed wypadkiem. Gdy samochód jedzie prawie 160 km/h tak, gdzie wolno jechać 50 km/h... otwiera się pole do negocjacji na temat wysokości odszkodowania.

Uwierzcie: prawie zawsze, gdy bierzecie firmowy samochód udostępniany różnym, często przypadkowym osobom, jego właściciel może sprawdzić, co się dzieje. Nie mów, że stoisz w korku za rogiem i dlatego się spóźniasz, jeśli do celu masz jeszcze 100 km – to sprawdza się aplikacją zainstalowaną na smartfonie w ciągu minuty. Nie mów, że nie zadziałało wadliwe ESP, jeśli je wyłączyłeś, doprowadzając do wypadku – kłamstwo nie przejdzie, bo właściciel może to sprawdzić. Nie mów, że jechałeś 60 km/h, gdy na liczniku było 3 razy więcej...

Czy często zdarzają się tego typu sytuacje, że klient rozbija samochód podczas szaleńczej jazdy i wypiera się odpowiedzialności? Przemysław Czebotar, właściciel; EscortCars, twierdzi, że jego taka przygoda spotkała po raz pierwszy.

Dlaczego na mandacie się nie skończy?

Policjanci, wystawiając mandat za spowodowanie kolizji (nikt, o dziwo, poza infrastrukturą drogi i pojazdem, nie ucierpiał), nie mieli oczywiście wiedzy na temat szerszych okoliczności zdarzenia. Poprzestali więc na mandacie. Właściciel wypożyczalni, zmuszony do obrony swoich interesów, postanowił donieść policji o licznych wykroczeniach swojego klienta zarejestrowanych przez monitoring GPS. Sprawa trafi więc zapewne do sądu (21-latek twierdzi, że GPS kłamie), gdzie stanie kwestia odpowiedzialności za liczne, drastyczne przekroczenia prędkości, co może się skończyć na zakazie prowadzenia pojazdów albo (przynajmniej) obowiązkiem poddania się badaniom psychologicznym oraz konieczności zdania egzaminu sprawdzającego. Nawet w przypadku sprawy zakwalifikowanej jako wykroczenie sąd może wymierzyć zakaz prowadzenia pojazdów na 3 lata – to maksymalna taka kara przewidziana przez Kodeks Wykroczeń. Z punktu widzenia właściciela samochodu nie chodzi oczywiście o karę, ale o stwierdzenie winy. To otwiera drogę do skutecznego (skuteczniejszego) dochodzenia odszkodowania na drodze cywilnej.

Pozostaje zatem kwestia odpowiedzialności finansowej, a jej wysokość (w odniesieniu do klienta wypożyczalni) zależy w dużej mierze od wyniku oględzin samochodu i postawy ubezpieczyciela. Maksymalnie do zapłaty będzie ok. pół miliona zł.

Bo to jest tak, że szybkie auto wypożyczyć jest łatwo, ale warto mieć z tyłu głowy, że jak się przegnie... Jedno koło kosztuje kilka tys. zł i więcej, a poważniejszy wypadek... Wtedy nawet osoba, którą stać na wynajem luksusowego samochodu i na kaucję, może nagle okazać się niewypłacalna.

Oprócz pieniędzy może pojawić się kwestia odpowiedzialności karnej, o czym niejeden nierozsądny amator szybkich aut już się przekonał.