Z pomiarami prędkości są same problemy. O ile stwierdzenie, że ktoś jechał za szybko, jest proste, o tyle dokładne wskazanie, jak szybko – już niekoniecznie. Radary rejestrują prędkość wszystkiego, co się rusza w najbliższej okolicy (choćby śmigieł wentylatorów samochodowych), mierniki laserowe wymagają od użytkownika pewnej ręki i snajperskiego oka, zaś wideorejestratory... jak słusznie wytykają posłowie w interpelacji – po prostu nie nadają się do tego celu.

Po pierwsze, mierzą prędkość nie samochodu, który jest celem, lecz pojazdu, w którym są zamontowane.

Po drugie, pomiar prędkości radiowozu, który wykonuje wideorejestrator, co do zasady jest niedokładny z tendencją do zawyżania wyniku. Prymitywne urządzenie, jakim jest wideorejestrator, prędkość bierze nie z systemu GPS ewentualnie nałożonego na prędkość kół, lecz z samych kół radiowozu. Wystarczy, że bieżnik opon zetrze się o 2 mm, a już koło kręci się szybciej; spadnie ciśnienie w kołach i też kręcą się szybciej. Niewiele szybciej? Może i tak, jeśli jednak błąd rzędu 1-2 km/h decyduje o utracie prawa jazdy na 3 miesiące albo o wysokości mandatu rosnącej o 100 zł, to ma to zasadnicze znaczenie.

Po trzecie, dokładność pomiaru wymaga utrzymania stałej odległości radiowozu od ściganego pojazdu. Jeśli pomiar odbywa się z 200 metrów lub więcej, błąd pomiaru wynosi kilkanaście proc. i więcej. Reasumując: wyniki są niedokładne nawet przy najlepszych chęciach obsługi, jeśli zaś policjanci mają ochotę podkręcić wynik, to pole do popisu jest duże.

Czy to znaczy, że wideorejestratory policyjne należy wyrzucić do kosza? Skąd! Każdy radiowóz powinien mieć kamerę i z przodu, i z tyłu. Policyjne kamery nagrywają mnóstwo wykroczeń, które nie budzą wątpliwości: niebezpieczne wyprzedzanie, zawracanie w niedozwolonych miejscach, ignorowanie czerwonych świateł, a w skrajnych przypadkach – także przekraczanie prędkości, choć podawane jedynie „z grubsza”. Do czego nie nadaje się na pewno wideorejestrator? Do tego, do czego jest wykorzystywany najchętniej, czyli do precyzyjnych pomiarów prędkości. Nie jest to bowiem miernik, nawet jeśli Główny Urząd Miar, który coś takiego „klepnął”, ma w tej kwestii inną opinię.

Naszym zdaniem

Dzień, W którym wprowadzono przepis nakazujący zabieranie praw jazdy za przekroczenie prędkości, powinien być ostatnim dniem wykorzystywania wideorejestratorów jako narzędzi do jej mierzenia.