W przykrej sytuacji znaleźli się kierowcy, którzy skorzystali z wyremontowanej drogi między Mrzezinem i Kazimierzem w powiecie puckim. Chociaż została oddana do użytku, drogowcy nie usunęli znaku zakazującego wjazdu. Policjanci to wykorzystali i zaczęli kierowcom wlepiać mandaty, bo – jak tłumaczył naczelnik z puckiej komendy – była to rutynowa kontrola.
Innego zdania są policjanci z Komendy Głównej: uważają, że zamiast karać kierujących, funkcjonariusze powinni skłonić drogowców do szybkiego usunięcia niepotrzebnego już znaku. Niestety, tak się nie stało, a odmowa przyjęcia mandatu niewiele by zmieniła – wina kierowców, którzy nie zastosowali się do znaku zakazu, była ewidentna.
Dużo zamieszania wprowadza także tymczasowe oznakowanie stosowane podczas remontów dróg. Żółte linie na jezdni ścierają się i są słabo widoczne. Łatwo wtedy o wypadek.
Pamiętajmy: w pierwszej kolejności należy stosować się do znaków pionowych, nawet jeśli żółte linie pokazują co innego. Oznakowanie poziome jest bowiem uzupełniające w stosunku do znaków pionowych. Jeśli jednak na jezdni widać linie żółte i białe, to nadrzędne jest oznakowanie tymczasowe (żółte). Jeżeli dojdzie do kolizji i mamy wątpliwości co do naszej winy, należy odmówić przyjęcia mandatu. Trzeba jednak pamiętać, że o odszkodowanie będziemy być może procesować się z zarządcą drogi.
Niestety – pułapki czyhają na kierowców nie tylko na remontowanych odcinkach. O ile znak z 12 tabliczkami mówiącymi, kogo on nie dotyczy, to rzadkość, o tyle szeroki wyjazd z nakazem skrętu w prawo można spotkać bardzo często. Zdarza się, że znak ten jest zasłonięty przez np. stojącą obok ciężarówkę. Wyjazd w lewą stronę powinna wtedy uniemożliwiać linia ciągła. Niestety, drogowcy często nie dbają o to, by była namalowana (widoczna), a policja wykorzystuje to i wlepia mandaty.