Prawo do auta zastępczego na czas naprawy powypadkowej finansowanej z OC sprawcy to nic nowego. Dla większości poszkodowanych była to jednak czysto teoretyczna możliwość. Dotychczas realne szanse na to, że ubezpieczyciel zapłaci za wynajem pojazdu na czas, kiedy rozbity samochód był w warsztacie, mieli tylko właściciele aut używanych do celów zarobkowych.

Jeśli ktoś nie prowadził działalności gospodarczej, a chciał takie odszkodowanie uzyskać, musiał się liczyć z tym, że firma ubezpieczeniowa będzie mnożyła trudności – np. domagała się udokumentowania tego, że samochód jest rzeczywiście niezbędny. Po licznych skargach osób poszkodowanych sprawą zajął się Rzecznik Ubezpieczonych. Jego biuro wystąpiłodo Sądu Najwyższego z prośbą o interpretację przepisów.

Chodziło o odpowiedź na dwa pytania: czy utrata możliwości korzystania z auta przez osobę, która nie prowadzi działalności gospodarczej, stanowi szkodę majątkową (czyli taką, którą pokryć musi ubezpieczenie OC) oraz czy wypłata odszkodowania za wypożyczenie samochodu zastępczego może być uzależniona od tego, czy poszkodowany mógł korzystać z komunikacji publicznej.

17 listopada br. Sąd Najwyższy podjął uchwałę, z której wynika, że w przypadku szkód likwidowanych z OC sprawcy ubezpieczyciele muszą pokrywać celowe i uzasadnione ekonomicznie wydatki na wynajem auta zastępczego – dostępność komunikacji zbiorowej nie ma tu nic do rzeczy.

Firmy ubezpieczeniowe nie będą więc mogły już odmawiać płacenia za auto zastępcze, ale na pewno zrobią wszystko, żeby odszkodowania nie były zbyt wysokie. Jak można przypuszczać, prawnicyubezpieczycieli pracują już nad interpretacją zapisu „celowe i uzasadnione ekonomicznie”.

Zapewne spory między klientami a ubezpieczycielami będą teraz toczyły się o to, na jak długo i jakie auto można wynająć. Ubezpieczyciel nie zapłaci za wynajęcie pojazdu wyższej klasy niż rozbite auto ani za korzystanie z usług wypożyczalni przez kilka tygodni, jeśli uszkodzony podczas wypadku samochód bezczynnie stał na parkingu.