Z drogi. Jeżdżąc po Warszawie, od kilku lat zauważam coraz większą liczbę kierowców, jeżdżących rozsądnie. Przestrzegają ograniczeń prędkości, używają kierunkowskazów, zatrzymują się przed zieloną strzałką, nie hamują w ostatniej chwili. Jeżdżą pewnie i przewidywalnie.

A jeżeli jeszcze nie, to przynajmniej się starają – na tyle, na ile grupa ciągle występujących na drogach pozbawionych elementarnej kultury i umiejętności mistrzów kierownicy im na to pozwala, czyli nie trzeba np. jechać 90 km/h na ograniczeniu do 50 km/h, bo cała kolumna pojazdów na wszystkich pasach ruchu przekracza dozwoloną prędkość.

Wśród kierowców samochodów osobowych wyraźnie coś się wreszcie zmienia. To bardzo cieszy – nawet tych, którzy cierpią na syndrom kompulsywnego wyprzedzania, bo będą mogli wyprzedzać jeszcze więcej aut. Jednak wedle niezawodnej zasady, mówiącej, że każdą lukę na rynku zaraz zagospodaruje ktoś inny, musiała się pojawić prężna grupa, która zamąci w uspokajającym się powoli ruchu miejskim Warszawy i jej okolic. Niestety, wedle moich obserwacji, grupę tę stanowią zawodowi kierowcy wielkich ciężarówek.

Oczywiście, posłużę się kilkoma przykładami. Pierwszy – z mostu na Trasie Siekierkowskiej. Ze względu na regularnie „suszącą” tam policję, jazda odbywa się z prędkością około 80 km/h. Wszyscy jadą obok siebie, nikt nikogo nie wyprzedza – mimo znacznego zagęszczenia ruchu, jest to potencjalnie najmniej kolizyjna konfiguracja pojazdów, jadących w tym samym kierunku po tej samej jezdni.

Ale nie wszystkim to pasuje. Nagle lusterko wsteczne mojego samochodu wypełnia coś wielkości domu. To coś coraz bardziej się przybliża, aby w końcu podjechać do tylnego zderzaka na odległość mniej więcej trzech (!) metrów i gwałtownym ruchem zjechać na lewy pas jezdni. To coś to cysterna z benzyną. Z uprzejmości firmy nie wymienię, ale jeżeli sytuacja powtórzy się na tyle często, żebym stracił cierpliwość, to zacznę to robić, dodając filmy z rejestratora wideo. Jeżeli ktoś pragnie w taki a nie inny sposób przedstawić się szerokiemu światu, dam mu tę możliwość.

Prędkość, jaką rozwinęła ciężarówka po wyprzedzeniu mnie, grubo przekraczała ustawione w tym miejscu ograniczenie. A to oznacza co najmniej dwie rzeczy. Pierwsza, to że nowiutki ciągnik siodłowy miał spacyfikowany fabryczny ogranicznik prędkości. Ekskluzywna marka producenta nie jest więc żadnym gwarantem, że bogaty właściciel ma odpowiednią ilość oleju w głowie.

Druga – za kierownicą siedzi ktoś, kto nigdy nie powinien prowadzić tego rodzaju zestawu po drodze publicznej, bowiem popełnia elementarne, szkolne błędy. Bo kto dojeżdża do samego tyłu wyprzedzanego auta, żeby nagle ostro odbić w lewo i rozpocząć manewr wyprzedzania, kiedy na lewym pasie droga jest wolna, bo przecież nikt nie jedzie pod prąd?

Rozumiem, że kiedy prowadzi się pustą cysternę, to dynamika zestawu zachęca do dynamicznej jazdy, ale od tego kierowca ma zwoje w głowie, żeby takie dziecinne zapędy powściągnąć. Jeżeli tego nie potrafi, niech zajmie się czymś innym, a nie naraża innych na niebezpieczeństwo.

Druga sytuacja – też na moście, tym razem Moście Północnym, albo – jak kto woli – Moście Marii Skłodowskiej-Curie. Jako że bezmyślni warszawscy urbaniści zapomnieli dobudować do tego mostu „ciąg dalszy” po obu brzegach Wisły i w efekcie prowadzi on od stacji metra do skrzyżowania w kształcie litery „T”, to przez większą część dnia most ten jest niemal kompletnie pusty.

Przecieram oczy ze zdziwienia, widząc – w godzinach szczytu – wolne pasy, a na nich zaledwie kilka samochodów, w dodatku jadących z przepisową prędkością. Ale widocznie kierowcy ciężarówek mają własny kodeks drogowy, bo najczęściej wyprzedzającymi na tym moście pojazdami są z jakiegoś powodu właśnie ciężarówki. Jadą przynajmniej o 20-30 km/h szybciej od „głównego nurtu” pojazdów. Widocznie takie rozwiązanie jest dla nich opłacalne i nawet ewentualny mandat za przekroczenie prędkości byłby niezbyt odczuwalny – o co tu chodzi?

Bo mówimy tu o ciężarówkach z pobliskich placów budowy, wożących piasek, które raczej nie muszą przejechać całej Polski wszerz i zmieścić się w przepisowym maksymalnym czasie pracy jednego kierowcy. Jeżeli są to zawodowi kierowcy, to czy nie jest im wstyd, że robią z siebie na drodze idiotów, pokazując, jak bardzo nie potrafią prowadzić pojazdu po drodze publicznej? A może to są jakieś zawody w wożeniu piachu na czas?

Temat podsumuję cytatem z policyjnych archiwaliów – oto komunikat sprzed dwóch lat. „Policjanci z Wydziału Ruchu Drogowego zatrzymali podczas służby dwóch kierowców, którzy przekroczyli prędkość, prowadząc ciężarówkę. Obydwaj kierujący otrzymali za popełnione wykroczenia mandaty, a na ich konta wpłynęły też punkty karne.

Policjanci stołecznego Wydziału Ruchu Drogowego kontrolowali podczas patrolowania warszawskich ulic prędkość kierowców za pomocą wideorejestratora. Na ulicy Prymasa Tysiąclecia ich uwagę zwrócił szybko jadący ciągnik siodłowy z naczepą. Kierujący ciężarowym Daf-em przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość o ponad 45 km/h. W tym przypadku interwencja skończyła się nałożeniem mandatu w wysokości 400 zł oraz dopisaniem do konta kierowcy 8 punktów karnych.

Podobna sytuacja miała miejsce na Wybrzeżu Gdyńskim, gdzie została zatrzymana kolejna zbyt szybko jadąca ciężarówka - tym razem tzw. "gruszka". Po jej zatrzymaniu kierowca otrzymał mandat karny w wysokości 200 zł oraz 6 punktów karnych.”

Wiecie, z jaką prędkością wolno w Polsce jechać ciężarówką?

Albo jak wygląda awaryjne hamowanie jadącego 120 km/h ciągnika siodłowego z naczepą na zakręcie?

I co się stanie kiedy TIR-a postawi w poprzek autostrady?

WAŻNE Uzupełnienie

Ponieważ hejterzy okazali się tym razem wyjątkowo aktywni i tyle pomyj dawno nie wylano na tym portalu, to potencjalny czytelnik może łatwo odebrać powyższy artykuł jako bzdury pisane z nudów lub z musu przez przypadkowego dyletanta. Załóżmy na moment, że tak właśnie było i nasmarowałem jakieś wyimaginowane brednie. TIR-y jeżdżą zgodnie z przepisami i wszystkie mają uczciwie działające ograniczniki prędkości, bez żadnych magnesów, zworek, emulatorów sensora, bypass-ów itp. Tylko teraz to ja się zapytam: w takim razie, co to jest:

I jeszcze to:

Wiecie, z czego ten kierowca potężnej ciężarówki tak się śmieje?

Może ktoś z tak kulturalnie komentujących rozpozna na filmach także swoje osiągnięcia drogowe? Bo na filmach widać rzeczywistość, a nie moje zdigitalizowane marzenia senne. Dodatkowo, wyraz "cysterny" zmieniłem na "ciągnika siodłowego z naczepą", bo najwyraźniej na nazwę pojazdu z paliwem niektórzy reagowali alergicznie.

Ponieważ czasy mamy takie, że dla niektórych bardziej sugestywne są tzw. dowody społecznościowe niż to, co napiszą na portalu lub w gazecie, to przytoczę jeszcze cytaty z komentarzy na YT:

"Magnes kolego to znaczy że w trakcie kiedy bijemy kilometry, nasze tacho czyta to jako pauzę. Co za tym idzie tracimy prędkość obroty i przebieg. Ale blokada prędkości to jest zupełnie inna sprawa i nie magnes ją załatwia, tylko zwarcie na odpowiednim bezpieczniku. A gdy chcemy aby blokada wróciła, robimy regeneracje czyli kombinacja odpowiednich przycisków w aucie. Temu idiocie z filmiku powinni zabrać lejce, to nie waży 2 tony tylko 40, jak pójdzie mu opona czy coś, wiele trupów."

"Nie jechał na magnesie bo magnes daje Ci tylko że tacho myśli że w ogóle nie jedziesz ale ogranicznik działa, w scanii wyjmujesz jeden bezpiecznik i wskazówki zegarów się wyłączają i nie masz już ogranicznika."

"wyciąga sie bezpiecznik 14 i sie leci"

"Bezpiecznik jest od blokady predkosci !! Wystarczy go wyciagnac zeby mozna bylo przekroczyc 90km/h i nie siada zadna elektryka cala... jedynie co to licznik nie idzie reszta wszystko dziala"

"Widocznie Cienki Bolek jesteś, że nie mogłeś go dojść, a tak serio to widać że odcięcia nie ma że tak frunie"

Jeżeli wszystko, co napisano powyżej, komuś nie wystarcza, to może poniższy cytat - także ze względu na formę - otworzy mu oczy:

"Tylko że on waży 40 ton i jak się wp*****li w autobus pełny ludzi to nikt nie przeżyje"

Nadal zapraszam do komentowania i życzę wszystkim bezpiecznej jazdy.