Kiedy przed rokiem przy podobnej jak teraz okazji opublikowaliśmy informacje dotyczące wyposażenia pojazdów obowiązującego w różnych krajach, kilku czytelników zarzuciło nam wręcz „robienie ludziom wody z mózgu”: przecież obowiązuje Konwencja wiedeńska, więc żaden policjant nie ma prawa żądać od nas wyposażenia, które nie jest obowiązkowe w Polsce!

Rzeczywiście, Polska jest sygnatariuszem Konwencji wiedeńskiej o ruchu drogowym, czyli międzynarodowego traktatu określającego ogólne zasady przepisów ruchu. Konwencja została ogłoszona 8 listopada 1968 r. w Wiedniu, a 24 lutego 1988 r. – ratyfikowana przez nasz kraj.

Jednym z najważniejszych praktycznych aspektów traktatu jest to, że policja drogowa nie ma prawa nakładania mandatu na kierowców samochodów zagranicznych wyposażonych zgodnie z prawem o ruchu drogowym obowiązującym w kraju rejestracji, ale niewystarczająco z punktu widzenia przepisów państwa, przez które przejeżdżają. Na przykład policja niemiecka nie powinna karać polskich kierowców za brak lub nieodpowiednie wyposażenie apteczki samochodowej(w Polsce jest ona tylko zalecana, natomiast auta zarejestrowane w Niemczech muszą ją mieć, i to koniecznie zgodną z normą DIN 13164), a polska policja ścigać kierowców aut zarejestrowanych w Niemczech za brak gaśnicy, która nie jest tam wymagana.

Jednak co innego konwencja, a co innego samo życie. Czy naprawdę warto zaczynać urlop od długiej i niemiłej rozmowy z zagranicznym policjantem lub strażnikiem granicznym? Wszędzie na świecie funkcjonariusze bardzo nie lubią, gdy ktoś obcy poucza ich o konwencjach i traktatach, cenią sobie za to przestrzeganie lokalnych przepisów.

Dodajmy jeszcze, że jeśli np. nasz samochód nie będzie miał obowiązkowych opon zimowych, to być może nie dostaniemy mandatu za brak odpowiedniego ogumienia, ale w razie wypadku czy kolizji z całą pewnością zostanie on uznany za przyczynę nieopanowania pojazdu.

Pamiętajmy: nawet zwykła grzeczność nakazuje szanować przepisy kraju, z którego gościnności korzystamy!

strona 2

Co na pewno zabrać z sobą do auta na zimowy urlop? Naszym zdaniem niezbędne minimum obejmuje: łańcuchy śniegowe, kamizelki odblaskowe dla kierowcy i wszystkich pasażerów, saperkę, szczotkę i przyrząd do usuwania lodu z szyb, przewody rozruchowe (do „pożyczki prądu”), dobrą latarkę z kompletem zapasowych baterii, apteczkę (najlepiej zgodną z ww. normą) oraz linkę holowniczą.

Czy to prawda, że nie wolno przewozić nart w kabinie auta? Szczegółowe przepisy w różnych krajach mogą być odmienne, ale generalnie wszędzie obowiązuje zasada, że wszelkie ładunki należy przewozić tak, aby nie zagrażały pasażerom ani innym użytkownikom drogi. Jeśli samochód nie jest przystosowany konstrukcyjnie do przewożenia nart (np. w specjalnym rękawie), to skorzystać należy z boksu bagażowego (to najwygodniejsze rozwiązanie) lub specjalnych uchwytów dachowych. W tych ostatnich narty zakładamy zawsze noskami do tyłu. Pewność zamocowania boksów, uchwytów i nart do belek bazowych sprawdzamy po przejechaniu pierwszych kilkunastu kilometrów i na każdym postoju.

Czy warto kupować tzw. patentowe łańcuchy śniegowe? Tzw. patenty, nakładane na koło niemalże jednym ruchem ręki, to zwykle produkty bardzo atrakcyjne, jednak trzeba za nie zapłacić nawet grubo powyżej tysiąca złotych. Jeśli więc nie mamy pewności, czy będziemy z nich często korzystać, to wydatek jest raczej nieuzasadniony. Do okazjonalnego użytku z powodzeniem wystarczą dobre łańcuchy tradycyjne, ale wyposażone w samonapinacz, które kosztują od 250 do 500 zł. Zdecydowanie odradzamy natomiast kupowanie łańcuchów najtańszych, chyba że w celu pokazania policjantowi, iż mamy je w bagażniku.

Czy to prawda, że można dostać mandat za nieuzasadnione korzystanie z łańcuchów śniegowych? Jeżeli znaki drogowe nakazują założenie lub zdjęcie łańcuchów, to sprawa wydaje się oczywista. Jeśli znaków nie ma, to decyzja należy do kierowcy. Pamiętajmy, że łańcuchy, które przestały być potrzebne, należy zdjąć jak najszybciej we własnym, dobrze rozumianym interesie. Poruszanie się z łańcuchami po nieośnieżonej drodze powoduje ich błyskawiczne zużycie, szkodzi też ogumieniu. Ponadto nadgorliwy funkcjonariusz może rzeczywiście uznać to za postępowanie zagrażające bezpieczeństwu ruchu.

strona 3

Czy w górach obowiązują jakieś szczególne przepisy ruchu? W wielu krajach prawo o ruchu drogowym zawiera przepisy dotyczące jazdy po drogach górskich w warunkach, kiedy odpowiednie służby nie nadążają z usuwaniem śniegu. Np. w Szwajcarii, kiedy dwa auta nie mogą się swobodnie minąć na górskiej drodze, samochód zjeżdżający z góry musi się wycofać i ustąpić jadącemu pod górę.

Dotyczy to jednak pojazdów tego samego rodzaju, bo jeśli samochód osobowy spotka się z ciężarówką, to ustąpić musi ten kierowca, któremu jest łatwiej, czyli auta osobowego. Na drogach oznaczonych jako „górskie drogi pocztowe” (Berg-Poststrassen) pierwszeństwo mają pojazdy poczty oraz autobusy, a ich kierowcy są uprawnieni do kierowania ruchem w razie potrzeby. Także w wielu innych krajach auta jadące pod górę mają pierwszeństwo przed zjeżdżającymi, chyba że chodzi o samochód osobowy i ciężarówkę albo autobus. Generalnie warto zawsze zapoznać się z miejscowymi przepisami oraz zwyczajami i kierować się zdrowym rozsądkiem, a także zwykłą uprzejmością. Jeżeli tylko to możliwe, ustąpmy drogi kierowcy, który ma problemy!

Czy to prawda, że policja austriacka korzysta z zamaskowanych fotoradarów? Tak, to prawda, ale nie tylko ona. Polskich kierowców przyzwyczajonych do znaku „kontrola prędkości” i narzekających na patrole kryjące się za przystankiem PKS-u musimy przestrzec, że w krajach niemieckojęzycznych (Austria, Szwajcaria, Niemcy) pomysłowość i pracowitość służb rozstawiających radarowe mierniki prędkości jest trudna do przecenienia.

Czasem zobaczymy fotoradar, a czasem tylko coś w rodzaju przydrożnej rzeźby regionalnej, ale zdjęcie będzie takie samo! Wypada jeszcze dodać, że Szwajcarów cechuje iście szwajcarska precyzja – nie ma mowy o polskim systemie „o 15 więcej, będzie dobrze”. Tam jechać wolno dokładnie tak szybko, jak pozwalają przepisy i znaki drogowe, i ani o kilometr szybciej!

Czy to prawda, że warto wozić z sobą gotówkę na opłacenie ewentualnego mandatu?Nie tylko warto, ale jest to konieczne. W ostateczności trzeba mieć przynajmniej kartę płatniczą pozwalającą na podjęcie znacznej gotówki (na to zwykle policjanci się zgodzą). W większości państw (także w Polsce) obowiązuje bowiem prosta zasada: cudzoziemiec niemający stałego miejsca pobytu w danym kraju zawsze musi zapłacić mandat od ręki. Jeśli nie jest w stanie, naraża się na czynności wiążące się z dodatkowymi kosztami (np. zabezpieczenie samochodu na parkingu policyjnym), a nawet na areszt do czasu wpłacenia kaucji bądź podjęcia decyzji przez prokuratora albo sąd. Czy to prawda, że zagraniczne mandaty nie są u nas ważne?Polskie prawo nie przewiduje możliwości ścigania za wykroczenia popełnione za granicą. Nie ma więc obawy, że komornik przyjmie zlecenie np. od władz szwajcarskich. Radzimy jednak szybko zapłacić każdy mandat, który dotrze do ukaranego. W czasach komputerów nie ma co liczyć na niepamięć, a co więcej – niezapłacony mandat może szybko „obrosnąć” innymi sankcjami.